Anglia: Rowerem i hulajnogą po stadionach

źródło: własne; autor: michał

Anglia: Rowerem i hulajnogą po stadionach Nie jest ani zapalonym kibicem, ani groundhopperem. To co robi , trudno też uznać za osobną dyscyplinę sportową. Steven po prostu postanowił objeździć 116 stadionów w Anglii, pokonując trasę rowerem, hulajnogą lub na własnych nogach. Tak powstał pomysł na Football Ground Tour.

Reklama

Steven RitteyZaczął w listopadzie 2011. Rowerem pokonał trasę 100km wokół Manchesteru, odwiedzając 8 stadionów. W tym Old Trafford, Etihad Stadium, DW Stadium, Reebok Stadium i Gigg Lane. Później podobnych przejażdżek rowerowych miał jeszcze 18. Czterokrotnie trasę pokonywał na hulajnodze, a pięciokrotnie – biegnąc. Z planowanych 116 stadionów odwiedził już ponad 90. W sumie ma w nogach ok. 2050km, a planuje poza stadionami najważniejszych lig Anglii i Walii pokonać też trasę między stadionami narodowymi wszystkich krajów Zjednoczonego Królestwa (dorzucając jeszcze Dublin w Irlandii). Steven Rittey nie traktuje swojej podróży jako bicia rekordów. On po prostu uwielbia sport, a nawet widzi w tym coś na pograniczu sztuki.

Stadiony.net: Samo ciśnie się na usta: Dlaczego?! Skąd pomysł, by między najważniejszymi stadionami w kraju poruszać się właśnie pieszo, rowerem i hulajnogą?

Steven Rittey: Lubię biegać i jestem kolarzem, więc pomysł na Football Ground Tour był dobrym sposobem, by połączyć zainteresowanie futbolem i sport w ogóle. Każdy etap to osobne wyzwanie i zostawienie po sobie śladu przy każdym stadionie. Czasem korzystam też z transportu publicznego, ale tylko tak, by pokonanie drogi wciąż było zadaniem wytrzymałościowym i, na przykład, od dworca już tylko biegnę. Takie dni mogą wydać się łatwe, ale to jest bieg na orientację w danym mieście i oznacza nawet 10 godzin w ruchu.

Hillsborough Rowerem na Hillsborough w Sheffield (11.12.2011). Fot: Steven Rittey

Jednym z moich najbardziej ekscentrycznych wyzwań był przejazd między Manchesterem a Liverpoolem hulajnogą (ok. 60km). Przebiegłem też symboliczny dystans maratoński między Southampton a Portsmouth w drugi dzień Bożego Narodzenia, a dzień później jechałem z Cardiff do Bath.

Lubię etapy z długimi trasami na rowerze, bo wtedy mam okazję zobaczyć kawał kraju, jeżdżąc po bocznych drogach Anglii i Walii. To dodatkowa wartość pomysłu, kiedy stadiony stają się jedynie punktami startu i mety.

Wielu miłośników futbolu w Wielkiej Brytanii stawia sobie za cel odwiedzenie 92 stadionów czterech najważniejszych lig. Ty poszedłeś dalej – dlaczego?

Zamierzam odwiedzić 116 ligowych i nieligowych (stadiony poniżej czwartej ligi są nazywane „non-league”) aren w Anglii i Walii na podstawie uczestników rozgrywek z sezonu 2011/12. Najpewniej dołączę do tego narodowe stadiony Anglii, Walii, Szkocji, Irlandii Północnej i Irlandii jako finał projektu.

Uznałem, że muszę wyjść poza tradycyjne „92” stadiony, ponieważ Conference National (5. liga) jest bardzo interesująca, z dużymi klubami jak Darlington czy Wrexham. Takie zespoły mają wielką historię, więc postanowiłem je odwiedzić i poznać ją bliżej.

Craven CottageWszystkie najważniejsze stadiony w Londynie Steven obiegł. Fot: Steven Rittey

Rejestrujesz precyzyjnie, które stadiony już masz i ile kilometrów przebyłeś?

Wszystkie liczby zapisuję na profilu w serwisie flickr.com. Stwierdziłem, że należy wszystko udokumentować i zawsze robię zdjęcie swojego środka transportu na tle stadionu, by pokazać, jak na niego dotarłem.

Robię to, bo w pewnym sensie dzięki temu wyprawy nie są tylko dla mnie, zakrawają trochę o sztukę. W moim odczuciu jest silny kontrast między, na przykład, samotnym butem lub postawionym luźno rowerem a stadionem, kojarzącym się z tłumami i wrzawą.

Co jest w Twoim wyzwaniu najtrudniejsze?

Największa przeszkoda to koszty. Staram się z wyprzedzeniem rezerwować bilety kolejowe (by dojechać do punkty startowego na kolejnym etapie trasy – przyp. red.), bo to tańsze od kupna w dniu wyjazdu. Dziennie jestem w stanie przejechać na rowerze do 225km, więc kupuję bilety w jedną stronę, a po przejechaniu wyznaczonego odcinka staram się dojechać o własnych siłach najbliżej domu, jak to możliwe. Ale zrobienie tras najbardziej oddalonych od mojego miejsca zamieszkania staje się naprawdę trudne. Jeśli daną trasę mogę pokonać pieszo lub na hulajnodze, wtedy mam do dyspozycji też autobusy i jestem bardziej mobilny.

Staram się o tych trudnościach nie myśleć i cieszyć podróżami. Niesamowitymi rzeczami, jakie mam okazję oglądać i różnymi stronami Wielkiej Brytanii, jakie poznaję. Uwielbiam realizację Football Ground Tour, a tysiące ludzi oglądają moje zmagania na flickr, więc mam determinację, by doprowadzić to do końca.

Stadion w HartlepoolNajmniej dotychczas było okazji do przejażdżek hulajnogą, bo większość tras jest zbyt długa. Fot: Steven Rittey

Czy poza realizacją projektu jesteś też groundhopperem? Trzeba przyznać, że Twoje podróże wpisują się w ten nurt.

Nie, nie jestem. Uwielbiam futbol, cały biznes z tym związany, stroje piłkarskie, ale nie sklasyfikowałbym siebie jako groundhoppera. Prawdę mówiąc, dopiero niedawno poznałem ten termin. Interesują mnie stadiony, architektura i wzornictwo – bardziej niż inne aspekty. Poczucie historii, atmosfery i wagi tych obiektów dla lokalnej społeczności – to też bardzo doceniam.

Ludzie często mnie pytają właśnie o turystykę stadionową. I choć nie mam żadnych konkretnych planów odnośnie stadionów, zawsze staram się odwiedzać te zlokalizowane w odwiedzanych przeze mnie miejscach. Kiedy byłem ostatnio w Szwajcarii, wstałem o 6 rano, żeby zobaczyć Stade de Suisse w Bernie. W niedzielny poranek!

Jest też kilka stadionów, które chciałem odwiedzić bardziej od innych, jak nowy AMEX Stadium w Brighton, gdzie nawet zaproszono mnie na wycieczkę z przewodnikiem. Zawsze chciałem też odwiedzić New Den w Millwall i Stadium:MK w Milton Keynes.

Reklama