Europejska Super Liga: Co zmieni stadionowo?

źródło: własne [MK]; autor: michał

Europejska Super Liga: Co zmieni stadionowo? Trzęsienie ziemi o dziejowej skali dokonuje się na naszych oczach. Najlepsi nie chcą już grać ze słabszymi, wolą bawić się ze sobą i nie dzielić przychodami. Jedni zyskają więc bardzo dużo, inni mogą wiele stracić.

Reklama

W chwili pisania tego tekstu sytuacja wciąż jest dynamiczna. Mija doba od ogłoszenia „secesji” przez 12 klubów-założycieli Europejskiej Super Ligi (ESL), więc skutki decyzji trudno przewidzieć. W końcu UEFA i FIFA grożą wykluczeniem zawodników grających w ESL z Mundialu czy Euro, a i władze lig krajowych zapowiadają potencjalne konsekwencje. W prężenie muskułów włączają się nawet rządy, jak to ma miejsce w Wielkiej Brytanii.

Co więcej, wydaje się, że nawet sami uciekinierzy spod skrzydeł UEFA nie do końca wiedzą, co się z nimi dalej stanie. ESL nie ma żadnej daty startu, nie ma nawet zgodności, jak zapisywać nazwę turnieju (jeden klub pisze Superleague, inny Super League).

Kibice przeciw swoim klubom

A przecież poza władzami muszą mierzyć się z reakcją kibiców. Ta jest przeważnie przytłaczająco negatywna. Największe stowarzyszenie kibiców Tottenhamu pisze wprost o „zdradzie”, podobnie ostre słowa płyną z innych stron. W ciągu kilku godzin stowarzyszenia wszystkich 6 brytyjskich klubów-założycieli zobowiązały się zawiązać unię mającą na celu powstrzymanie ESL.

Pomimo zachowania naszych klubów, będziemy wspólnie robić wszystko, co tylko możliwe, by zatrzymać te plany. To uwzględnia poszukiwanie wsparcia rządowego oraz wszystkich organizacji piłkarskich – napisały dziś największe stowarzyszenia fanów po stronie angielskiej.

Na Anfield zawisły dziś żałobne banery przeciwko ESL i takich akcji należy spodziewać się więcej. Od kilku miesięcy przed powstaniem superligi ostrzegały grupy kibicowskie pod egidą Football Supporters Europe. Dotąd przeciwko tej inicjatywie opowiedziało się 139 stowarzyszeń i instytucji związanych z kibicami.

Europejska Super Liga - kluby założyciele i ich stadiony

Co oznacza powołanie ESL?

W dużym skrócie, 12 drużyn ogłosiło, że zamierzają dalej grać w rodzimych ligach, ale wycofują się z europejskich pucharów. Zamiast Ligi Mistrzów chcą stworzyć konkurencyjne rozgrywki. Jedynym celem jest maksymalizacja zysków i ograniczenie konkurencyjności na boisku. Dziś żaden klub nie ma zapewnionego miejsca w Lidze Mistrzów, tymczasem w ESL 15 miejsc ma być gwarantowanych (do grona 12 mają dołączyć trzy inne kluby; typuje się Bayern, BVB i PSG), a o pozostałe 5 mają walczyć drużyny aspirujące.

Tym samym rozgrywki mają być znacznie bardziej hermetyczne od Ligi Mistrzów, a jednocześnie znika problem dzielenia się pieniędzmi z transmisji i sponsoringu z UEFA, czyli również… z mniejszymi klubami. Co prawda ESL na swojej stronie zapowiada wypłaty solidarnościowe, ale poza ogólnikiem nic na ten temat nie wiadomo.

Według wyliczeń „Financial Times”, każdy ze zbuntowanych klubów piłkarskich miałby zyskać na ucieczce spod skrzydeł UEFA ok. 200-300 mln € rocznie (910 mln – 1,36 mld zł)! Dla porównania, podane dotąd nieoficjalnie kwoty wpłat „solidarnościowych” na rzecz innych klubów miałyby osiągnąć pułap 400 mln € rocznie. Czyli 20 najsilniejszych drużyn inkasowałoby ponad łącznie 4 mld €, a cała reszta otrzymałaby do podziału mniej niż 10% tej kwoty. Trudno się dziwić, że wśród klubów poza nowym, elitarnym gronem opinia o takim geście „solidarności” jest nienajlepsza, mówiąc delikatnie.

Jedni zyskają, inni mogą zostać z niczym

Co prawda w ESL ma panować dyscyplina finansowa porównywalna do zasad finansowego fair play w UEFA, ale sama skala szacowanych wpływów da członkom gigantyczną przewagę nad resztą konkurencji. Dla przykładu, Real Madryt czy FC Barcelona potrzebowałyby tylko 3-4 sezonów, by odrobić cały wkład w monstrualne rozbudowy ich stadionów. Rzecz jasna, takie zobowiązanie jest kredytowane i spłacane ratalnie, ale skala zysków daje ogromne bezpieczeństwo finansowe.

Do tego trzeba pamiętać, że ESL oznacza 18 meczów z topowymi rywalami (układ mecz i rewanż) nawet bez awansu ponad fazę grupową. Tymczasem w Lidze Mistrzów takich gwarantowanych pojedynków jest – wg opublikowanej dziś propozycji reformy – tylko 2-5 przed fazą pucharową, gdzie nie każdy zdołałby awansować.

To oznacza z kolei, że uczestnikom ESL szczególnie opłaci się rozbudowywać stadiony lub budować nowe. Udana separacja od UEFA może pozwolić Barcelonie lepiej udźwignąć nowe Camp Nou, Manchesterowi City rozbudować Etihad o nową północną trybunę, a rywalom z Old Trafford osiągnąć mityczne 90 000 miejsc. Wszystkie projekty 12 klubów-założycieli stają się z marszu zdecydowanie bezpieczniejsze finansowo.

Ale coś za coś. Taka siłowa „reforma” rozgrywek może oznaczać koniec snów o potędze dla drużyn, którym choćby okazjonalne awanse do Ligi Mistrzów dały przewagę na krajowym rynku. W takiej sytuacji znajdzie się choćby Dinamo Zagrzeb, które po niedawno pokazało plan budowy nowego stadionu. Zakładając powodzenie ESL, rachunek finansowy dla Dinama stanie się drastycznie bardziej niekorzystny z dnia na dzień. W podobnej sytuacji może być największy prywatnie finansowany stadion Belgii, w Brugii. Zresztą, dla całego zaplecza europejskiej czołówki może ta decyzja może mieć wymierne, negatywne konsekwencje.

Autor: Michał Karaś

Reklama