Podsumowanie 2014: Za tym nie będziemy tęsknić (top 10)
źródło: własne | MK; autor: michał
To chyba nie był zły rok, skoro mieliśmy problem z doborem dziesięciu rzeczy, które będziemy źle wspominać. Ale w 2014 było mimo wszystko na co narzekać – na stadionach i poza nimi.
Reklama
Subiektywnie i nie śmiertelnie poważnie oceniamy to, czego w 2015 roku wolelibyśmy już nie uświadczyć. Poniżej 10 największych rozczarowań mijającego roku. Zachęcamy do dzielenia się swoimi na naszym facebookowym profilu!
10. Źle pojęty interes Legii
W zasadzie dla stołecznego klubu to był dobry rok. OK, poza koszmarem walkoweru. Ale najwyższe przychody w kraju, mistrzostwo, sukces w Lidze Europy, plany budowy akademii piłkarskiej – jest co wyliczać. Niestety jest też pewna (na szczęście wąska, ale na nieszczęścia aktywna) grupka kibiców, na których taka lista nie robi wrażenia. W 2014 zaserwowali swojemu klubowi całą masę problemów, kompletnie nie licząc się z konsekwencjami swoich czynów.
Zaczęło się od strzelania fajerwerkami w dach własnego stadionu, po drodze były mniejsze lub większe incydenty, po bijatykę w meczu z Jagiellonią czy niefortunne Lokeren. W efekcie puste trybuny, kary i straty idące w miliony. Oczywiście możemy się zżymać, że UEFA czy wojewoda mazowiecki działają przeciwskutecznie swoimi bezsensownymi karami (bo tak jest), ale to za mało. Trzeba po prostu zdać sobie sprawę, że są ludzie, z którymi rozmowa nie ma sensu, bo jest jak przekonywanie upartego dziecka, by na złość mamie nie odmrażało sobie uszu. Tu po prostu nie ma miejsca na racjonalne argumenty. A dla takich ludzi nie powinno być miejsca na stadionach, bo tysiącom niesamowitych kibiców Legii psują reputację i odbierają radość piłki. Nawet jeśli we własnym mniemaniu są super.
09. Zamykanie swoich kibiców w klatce
Tak jak niektórzy nie rozumieją, że szkodzą klubowi, tak niektórzy urzędnicy nie rozumieją, że kibic to nie zwierzę. Aż ciarki przychodzą, że piszemy coś tak oczywistego w 2014 roku. Tak, Urzędzie Miasta w Świdniku, to do Was. Wciąż nie pojmujemy, jak można zaakceptować projekt, który zamyka kibiców gospodarzy i gości w dwóch osobnych klatkach, oddzielając ich od „normalnych ludzi”. A jednak to zlecili, opłacili i zrealizowali. Stanowiąc barwne urozmaicenie nawet na tle krajów trzeciego świata, gdzie ludzie na stadionach giną. Gratulacje…
08. Wojewoda wróży z sektorów
Rok 2014 zaczął się i skończył na kuriozalnych decyzjach i komicznej argumentacji wojewody pomorskiego, Ryszarda Stachurskiego. Na początku 2014 zamknął 34 sektory PGE Areny, uzasadniając to ryzykiem wystąpienia incydentów. Właściwie dlaczego miałoby do nich dojść na tylu i tych konkretnych sektorach stadionu? Nie wiemy do dziś. Wiemy za to, że na starcie kolejnej rundy rozgrywek PGE Arena może być zamknięta już w całości, byle tylko nie umożliwić wniesienia rac. Co prawda jest to rozumowanie przekraczające prawne kompetencje wojewody, ale kto by się tym przejmował w walce z… przekraczaniem prawa?!
Na pocieszenie jedna uwaga: rok temu wojewodowie kolektywnie byli na naszym negatywnym pierwszym miejscu. Sytuacja w skali kraju od tego czasu się poprawiła i w decyzjach jest więcej rozsądku. Tyle że nie na Pomorzu.
07. Rzeszowskie luki w stadionie i zapowiedziach
Kibice Stali Rzeszów na nowy stadion czekali długo i nic nie wskazuje na to, by mieli się doczekać. Od dwóch lat byli karmieni obietnicami, że miasto stara się o środki zewnętrzne. Wreszcie w tym roku dostali jasny sygnał, że nie ma po co budować dalej, bo właściwie dla kogo? To nie jest argument pozbawiony sensu, ale ma się nijak do zapewnień dawanych od kilku już lat przez tych samych urzędników. Jakby tego było mało, dopiero podczas prac zmieniających pierwszą trybunę w tę jedyną (czyli upychania w niej zaplecza, które miało być po drugiej stronie boiska) okazało się, że w konstrukcji są dziury i od dwóch lat woda szkodziła żelbetowi.
06. Najwyższa Izba Luźnych Uwag
2014 owocował w rozmaite wnioski Najwyższej Izby Kontroli. Z zasady kontrole na najważniejszych polskich stadionach wypadały fatalnie nawet w punktach, które były już wielokrotnie wyjaśniane. Mało tego, w najnowszych raportach znajdują się uwagi, jakich nie było w poprzednich raportach tej samej Najwyższej Izby na temat tych samych inwestycji. Tak było we Wrocławiu, gdzie budowa stadionu w 2011 nie wypadła tak źle jak w 2014. Niektóre z najnowszych zastrzeżeń owocowały zgłoszeniami do prokuratury, jak w przypadku Stadionu Śląskiego. Tyle że prokuratura nie uznała ich za zasadne i śledztwa nie było. To samo z koncertem Madonny na Stadionie Narodowym. Mamy więc raporty, które mocno obciążają publicznych inwestorów i brak konsekwencji z tym związanych. Coś tu jest nie tak.
05. Karnet droższy niż samochód
Nie odkrywamy Ameryki. Właściwie, to piszemy o tym do znudzenia. Ale w 2014 roku w angielskiej Premier League przekroczono kolejną symboliczną granicę. Karnet na zwykłe krzesełko (nie żadne biznesowe) w najdroższym Arsenalu osiągnął cenę ponad 2 tys. funtów za sezon. Tak, 11 tysięcy złotych. Według serwisu AutoTrader.co.uk na brytyjskim rynku jest ok. 40 tys. samochodów poniżej tej ceny.
Arsenal jest oczywiście ekstremalnym przykładem, ale ceny w Premier League niezmiennie rosną zdecydowanie szybciej niż poziom inflacji. W ciągu trzech lat bilety średnio poszły w górę o 15%, a karnety o prawie 9%. A w ostatnich dniach w atmosferze skandalu okazało się, że niektóre kluby żądają nawet 600 funtów za jednorazowe wprowadzenie piłkarza przez dziecko. Tak – za potrzymanie za rękę idola przez niecałą minutę płaci się do 3,3 tys. zł. Na szczęście wśród klubów Premier League tylko co drugi każe za ten przywilej płacić…
04. Pustostan przy Reymonta
Mijający rok zaczął się od wyprowadzki pracowników i zawodników Wisły ze stadionu przy Reymonta w Krakowie. Później przyszedł bojkot części widowni i fatalne wyniki finansowe klubu, a niezmiennie od otwarcia trwa niemoc w zagospodarowaniu zaplecza stadionu czy znalezieniu chętnych na zarządzanie parkingami przy obiekcie.
Mało? W tym roku obiekt, który przecież wzniesiono za ok. 600 mln zł, przechodził swoje pierwsze istotne remonty. A to źle zaprojektowany daszek, a to wymiana instalacji przeciwpożarowej na południowej trybunie, a to znowu pękające bez powodu szyby. I pomyśleć, że krakowianie w 2014 lekką ręką machnęli na wydanie kolejnych ciężkich milionów na ten obiekt przy okazji niedoszłych Zimowych Igrzysk Olimpijskich…
03. Za kibicowanie płacą, za Mundial nie płacili
W 2014 słyszeliśmy z ust szefa FIFA, że wybór Kataru na gospodarza Mistrzostw Świata 2022 był błędem. Ta sama FIFA oczyściła z zarzutów korupcyjnych… eee… siebie samą. I zapewnia, że wybór łamiący jasne wymogi FIFA nie stoi w sprzeczności z… wymogami FIFA. Dodajmy do tego ogromne wizerunkowe kłopoty samego Kataru, który nie ma dla kogo budować stadionów do tego stopnia, że już na dzisiejszych, wielokrotnie mniejszych trybunach trzeba płacić robotnikom, by chcieli oglądać mecze. A skoro już przy robotnikach jesteśmy, to ich warunki życiowe urągają godności człowieka, choć przyszło im pracować w jednym z najbogatszych krajów świata. Czyż to nie kwintesencja hasła Kataru z czasów kandydatury, „Expect amazing”?!
02. Szkoda Zabrza
Fatalnie kończy się ten rok dla najbardziej utytułowanego w Polsce Górnika Zabrze. Widmo upadku wisiało jednak nad klubem od miesięcy i nie znika. Niby będzie nowy stadion, ale klubu nie było nawet stać na opłacanie rachunków za prąd przy jednej trybunie.
Do takiej sytuacji nie dochodzi z dnia na dzień, co każe spytać: jak bardzo do dramatycznej sytuacji Górnika przyczyniły się stale rosnące opóźnienia w budowie stadionu? Na pewno na braku wpływów z biletów klub stracił miliony, choć oczywiście trudno zrzucać winę za kłopoty wyłącznie na grę przy jednej starej trybunie.
Górnik nie zginie, o to jesteśmy spokojni. Ale miną lata, zanim przestanie odczuwać skutki dzisiejszego kryzysu. Na domiar złego trzy nowe trybuny (właściwie już nie takie nowe) zostaną otwarte najwcześniej w sezonie 2015/16. Choć jeszcze latem tego roku kibicom obiecywano, że koniec 2014 to „realny termin”. O cenie budowy nawet nie warto wspominać, bo dziś można ją tylko szacować. Za to na pewno będzie znacznie wyższa od tej planowanej.
01. Nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie imprez
Najpierw posłowie przesiedzieli rok bez zajęcia się tematem, bo „zmienił się minister” (jakby to cokolwiek usprawiedliwiało). Potem zajęli się w taki sposób, że Prokurator Generalny nie zostawił na proponowanych zmianach suchej nitki, Krajowa Rada Sądownicza podobnie, a prawnicy łapią się za głowy. Oni mogą się łapać, ale w sejmie projekt przechodzi gładko, bez pochylenia się nad merytorycznymi uwagami do proponowanych zapisów. Ma nad nimi pochylaliśmy się kilka razy w minionym roku, więc jeśli macie siłę – poczytajcie. Nam już opadają ręce.
Reklama