Podsumowanie 2013: 10 najgorszych rzeczy (1)
źródło: własne; autor: redakcja
Z ręką na sercu, znacznie łatwiej przychodziło nam w tym roku wyliczanie spraw negatywnych niż pozytywnych. I w samych obiektach, i w tym, co się na nich dzieje. Oto lista 10 rzeczy, za którymi absolutnie nie będziemy tęsknić w 2014!
Reklama
Na początek krótkie wyjaśnienie: postanowiliśmy przygotować dla Was krótkie i subiektywne (dodatkowo niekoniecznie poważne) podsumowanie ostatnich 12 miesięcy. Poniżej znajdziecie pierwszą część, czyli 10 największych rozczarowań 2013 roku, a swoje możecie dopisywać na naszym profilu na facebooku, bo chętnie je poznamy. Odliczanie czas zacząć!
10. Real Madryt i FC Barcelona
Umieszczamy je w jednym punkcie, bo wiemy, że niektórym stawianie ich na równi podnosi ciśnienie. Ale abstrahując od polskich madridistas i culés, zastrzeżenia do Realu i Barcy mamy zupełnie poważne. W 2013 roku mieliśmy poznać przyszłość dwóch najsłynniejszych stadionów w Hiszpanii – takie zapowiedzi padały z ust przedstawicieli obu zespołów.
Tymczasem 31 grudnia wiemy prawie tyle samo, ile wiedzieliśmy 1 stycznia. Czyli, że najpewniej w końcu zrobią zapowiadany od lat krok naprzód, ale nie do końca można ocenić, w jakim kierunku. Mówi się, że w 2014 Real wybierze koncepcję rozbudowy Bernabeu autorstwa GMP Architekten (lub nie, tak też się mówi…). Barcelona z kolei ostatecznie stwierdzi, że przebuduje istniejące Camp Nou zamiast budować na innych terenach, których przecież nie posiada. Co prawda realizacja tej wizji pochłonie ok. 100% więcej środków niż w 2009 roku, gdy planowano zrobić to samo, ale kto bogatemu (pardon, zadłużonemu) zabroni?
09. Reprezentacja Polski
Dlaczego tak nisko? Przecież eliminacje przegraliśmy na tyle boleśnie, że powinno być wyżej. Jednak my niewiele wyżej mieliśmy zawieszoną poprzeczkę. Umówmy się: kadra Fornalika jeszcze w 2012 nie rokowała na wielkie zmiany w mijającym roku. A że zamiast lepiej jest gorzej? To już skądś znamy. Nie mogliśmy jednak nie ująć „Orłów” w zestawieniu w ogóle, bo patrząc na grudniowy ranking FIFA trzeba załamać ręce. Wyprzedziliśmy co prawda Haiti, ale wciąż nie możemy dogonić Sierra Leone, mimo spadków tej reprezentacji w ostatnich miesiącach…
08. Wyburzenie San Mamés i Inönü
Jak każdego roku, tak i tym razem są jakieś stadiony, które przeszły do historii i za którymi będziemy tęsknić. W tym roku stare ustąpiło miejsca nowemu w kilku miejscach, z których nas najbardziej bolą te dwa. Stuletnia „Katedra” z baskijskiego Bilbao i młodszy o ponad połowę, za to absolutnie wyjątkowy Beşiktaş JK Inönü Stadi zostały już tylko na zdjęciach. I niby obie przychodzące po nich areny lubimy, ale sentyment nie jest racjonalny, po prostu nie i już.
07. Maracanã
Stare odeszło nie tylko tam, gdzie stadiony zburzono. W Rio de Janeiro gigant wciąż stoi, ale w 2013 roku zniszczono prawie wszystko, co było w nim najwspanialsze. Nie, nie mamy na myśli ogromnego opóźnienia w budowie – przecież oryginalna Maracanã powstała dopiero 10 lat po imprezie, na którą miała być gotowa. Nawet nie mamy pretensji o to, że układ widowni czyni z tego stadionu płaską patelnię zamiast wrzącego kotła. I nie, nie to nas boli, że za modernizację Brazylijczycy przepłacili, bo to oni przepłacili, nie my.
Nam szkoda tego, że Maracanę ograbiono z jej wszechstronności i otwartości. Ten stadion był muzeum i dosłownie, i w przenośni (muzeum zlikwidowano). Był miejscem spotkań, był prawie żywym organizmem, gdy biły w nim umieszczone naprzeciw siebie serca dopingu. Dziś stadion jest sprywatyzowany, połowa miejsc kosztuje krocie i jest pusta, a kibicom płacącym trochę mniej zabrania się machania flagami czy zdejmowania koszulek, jakby to było przestępstwem…
06. Sytuacja w Chorzowie
Organizowali okrągłe stoły, zlecali architektom opracowywanie koncepcji, w końcu zorganizowali długo wyczekiwany przez kibiców Ruchu konkurs na najlepszą (może tak: najlepszą z najtańszych) koncepcję nowego stadionu przy Cichej. Wszystko po to, by powiedzieć kibicom w grudniu, że stadion nie powstanie, a pieniądze podatników wydane na wszystko wymienione powyżej po prostu poszły na zmarnowanie.
Wszystko dlatego, że zwycięża koncepcja, która zdaniem naszym i wielu fanów Ruchu może nie tyle wybić klub na arenie krajowej, co wbić mu gwóźdź do trumny. Ruch na Stadionie Śląskim – brzmi dumnie i durnie, bo na razie nie widać za tym hasłem konkretnego planu na zapełnienie największego ligowego stadionu w Polsce.
05. Arena Lwów
A cóż takiego złego działo się na Arenie Lwów w 2013? – ktoś spyta. Nic, odpowiemy ze smutkiem. Prawie nic się tam nie działo. Stadion zbudowany na Euro 2012 za monstrualne pieniądze (jeszcze drożej od stadionu Wisły, a to nie jest łatwe!) stał pusty. Gościł jeden mecz reprezentacji Ukrainy, dwa mecze młodzieżówek, jeden mecz kobiet i naprawdę niewiele więcej. Doszło nawet do tego, że operator zasugerował przeniesienie wielkiego turnieju towarzyskiego kibiców na arenę, ale ci woleli bawić się na ruinach stadionu SKA.
04. Wisła wyprowadza się z Reymonta
Historia kompromitującej inwestycji w Krakowie wcale nie chce się skończyć, choć życzylibyśmy tego wszystkim kibicom Wisły. W 2013 roku dowiedzieliśmy się m.in. że dach wali się pod ciężarem śniegu, że miasto łamało prawo przy zamówieniach bez przetargu, że cena sięga już 600 milionów i na tym się nie skończy.
Ale przede wszystkim dowiedzieliśmy się, że nikt nie wie, co z tym stadionem zrobić. Wisła ma swoje problemy i swoje plany. Co prawda pozostanie gospodarzem obiektu na czas meczów, ale wyprowadza pracowników do innych biur, a treningi poza Kraków. Da domiar złego powierzchni niezajmowanych przez „Białą Gwiazdę” też nikt nie chce. I wygląda na to, że wylądują na nich pracownicy ZIKiT, czyli organizacji bezpośrednio odpowiedzialnej za nieudolne prowadzenie inwestycji. Całkiem słusznie, zresztą, jakaś kara się należy.
03. Stadion Śląski lata po wypadku
Niby 2 lata (dziś to już 2,5), a jakby to było wczoraj. Na razie nie wiadomo ani kto, ani za ile, ani w jakim konkretnie zakresie ukończy budowę, która miała być zakończona przed Euro 2012. Najpewniej padnie na dotychczasowego wykonawcę, najpewniej cena będzie znacznie wyższa, najpewniej zawinili projektanci, którzy jednak najpewniej nie poniosą odpowiedzialności za zerwany dach. Wszystko to można było napisać z równym prawdopodobieństwem w grudniu 2011, ale nie, straciliśmy też cały 2012 i 2013 rok. A przecież trzeba się śpieszyć, bo Ruch musi gdzieś grać. Oczywiście, już zupełnie poważnie, konieczność wykonania ekspertyz i dokładnego zbadania sprawy przy tak nietypowym wypadku jest zrozumiała, ale naprawdę nie możemy oprzeć się wrażeniu, że 2,5 roku powrotu na budowę to gruba, bardzo gruba przesada.
02. Budowa w Zabrzu
Najpierw dowiedzieliśmy się, że nie ma co liczyć na powstanie ostatniej trybuny nowego stadionu, bo miasto nie ma pieniędzy i nie ma realnego źródła zewnętrznego na ich pozyskanie. Potem stopniowo przestawaliśmy wierzyć w powstanie tych trzech, które miały być gotowe w kwietniu tego roku. W kwietniu dlatego, że termin został przesunięty z powodu opóźnień. A potem przesunięty znowu i znowu. W końcu inwestor nie wytrzymał, ponieważ wykonawca chciał przedłużenia o kolejne dłuuugie miesiące. Kto za to zapłaci? Bezpośrednio mieszkańcy Zabrza, rzecz jasna, bo inwestycja podrożeje. Pośrednio jednak miliony traci Górnik, a lata kibicowania wielu jego kibiców, ponieważ od ponad dwóch lat tylko 3 tysiące szczęśliwców może wejść na trybuny przy Roosevelta. Oj tak, w 2013 roku z najbardziej oczekiwanej i najciekawszej inwestycji w Polsce nowy Stadion Ernesta Pohla stał się największym rozczarowaniem.
01. Wojewodowie
Tu pisać by można długo. W dużym skrócie możemy jednak powiedzieć, że ci państwo i ich realizowana polityka są jednym z największych wrzodów na polskim futbolu. Oczywiście mniejszym niż bandytyzm, ale rosną nieporównanie szybciej. W 2013 prześcigali się w absurdalności decyzji, co w zasadzie nie powinno nikogo dziwić, bo trwa nie od dziś. Czyli: skoro na jednym meczu Legii odpalono race, które nie spowodowały żadnego zagrożenia, to na następnym też może dojść do braku zagrożenia i stadion trzeba Legii zamknąć.
Ale zaraz, moment. Przecież wojewoda mazowiecki przypomniał, że on nie zamknął stadionu, tylko trybuny dla kibiców. A na odbycie meczu zezwolił, choć mógł zablokować. Ale nie mógł, o czym najwyraźniej nie wie. Wojewoda może zakazać udziału widzów, ale nie organizacji meczu. Jacek Kozłowski zapewniał również widzów Orange Sport, że nigdzie w Europie race nie są legalne, choć są w paru krajach, ale tego też nie musi przecież wiedzieć – w końcu on za nic nie odpowiada i może robić jak zechce.
Wojewoda wielkopolski z kolei w 2013 raczył całą Polskę opowieściami o tym, że schody na trybunie to nie zwykłe przejście, lecz „drogi życia”. W związku z tym stanie kibiców na schodach, praktykowane od dekad bez utraty życia, przyjął jako cel swej bohaterskiej walki z bandytyzmem na stadionach. Trudno wszak w naszym kraju znaleźć większych bandziorów niż ludzie bezkarnie stający w przejściach. Jest o co walczyć, za pieniądze podatników oczywiście.
Poza urąganiem myśleniu wojewodowie (tu kierujemy się na Pomorze i do Małopolski) skutecznie uniemożliwiali w 2013 roku klubom jakiekolwiek odwołanie od ich decyzji. Teoretycznie prawo na takie zezwala, ale można zamknąć stadion na parę dni przed meczem albo przekazać odwołanie do dalszego rozpatrzenia z kilkudniowym opóźnieniem. I problem bandytyzmu stadionowego rozwiązany, bo skoro nikt nie wchodzi na stadion, to i bandyta się nie prześliźnie…
Reklama