Niemcy: Kibice nie czują się bezpiecznie?
źródło: własne; autor: michał
Już od kilkunastu miesięcy temperatura debaty wokół niemieckiego futbolu rośnie, zbliżając się do tej z odpalanej przez kibiców pirotechniki. Znienawidzonej przez władze piłkarskie, które wyszły z propozycją nowych reguł bezpieczeństwa na stadionach. Ale kibice mówią wprost: my czujemy się bezpiecznie i mamy na to dowody.
Reklama
Podłoże całej sprawy jest bardzo złożone, bo od kilkunastu miesięcy relacje między władzami piłkarskimi DFB i DFL a kibicami psuły się z różnych względów. Fani byli wściekli, gdy związek piłkarski i liga z dnia na dzień przerwali rozmowy o legalizacji pirotechniki. Zaczęli więc odpalać jej jeszcze więcej w proteście przeciwko niepoważnemu podejściu DFB i DFL. A te zaczęły się irytować, że odwiedzający stadiony nie przestrzegają reguł.
Na początku sezonu kapitanowie wszystkich klubów odczytywali apel, w którym pirotechnika została zrównana z przemocą i dyskryminacją. Do tego tarcia na polu komercjalizacji i wreszcie zwykłe incydenty, do których dochodziło od lat, psują klimat wokół futbolu. Choć wydawałoby się, że Niemcy ze swoimi miejscami stojącymi i miękkim podejściem do kibiców mają optymalny model relacji między biznesem a pasją, ta równowaga dziś jest chwiejna.
Bezpieczne doświadczenie?
W październiku DFL, po konsultacjach z ministrem spraw wewnętrznych i DFB, zaproponowała klubom nowy model strategii bezpieczeństwa. Powstała broszura o nazwie „Sicheres Stadionerlebnis” (Bezpieczne doświadczenia na stadionie), której podstawą jest teza, że poziom bezpieczeństwa na stadionach jest zbyt niski i wymaga interwencji. Wśród postulatów jest m.in. wprowadzenie kontroli osobistych przy wejściach na niektóre sektory czy nawet nieco zawoalowana groźba usunięcia ze stadionów miejsc stojących.
33-stornicowy dokument otrzymały najważniejsze kluby w kraju, ale ich reakcja nie była chyba taka, jak oczekiwało DFL. 1. FC Koeln, FC Augsburg, Union Berlin, Hertha Berlin, VfB Stuttgart, Fortuna Dusseldorf, VfL Wolfsburg czy Sankt Pauli – każdy z tych zespołów albo domaga się odrzucenia dokumentu, albo poważnych zmian w jego treści. Kolejnych kilka klubów popiera uwagę tych poprzednich, że trzeba przede wszystkim wziąć pod uwagę samych kibiców, bo ci nie byli w ogóle konsultowani przy produkcji dokumentu. Na tym tle zgoda Bayernu czy Borussii Dortmund na zaproponowane reguły została przez wielu obserwatorów przyjęta z oburzeniem.
Bezpieczne doświadczenie!
Krytycznie nastawionym klubom wtórują w tej kwestii niektóre media, zwracając uwagę na formę narzucania nowych reguł przez DFL. Dodatkowo, pojawiają się sugestie, że nie chodzi o żadną poprawę bezpieczeństwa, lecz tłumienie kultury kibiców. Ale co ważniejsze, sami fani też nie pozostają DFL dłużni. Oświadczenia posypały się z wielu organizacji zrzeszających lub traktujących kibiców jako partnerów.
Bo jak można mówić, że musi być bezpieczniej, kiedy bezpieczniejszych imprez od meczów piłkarskich już nie ma? – pytają organizatorzy kampanii „Ich fühl‘ mich sicher!” (Czuję się bezpiecznie!). Wskazują oni, że same statystyki policji świadczą na korzyść kibiców. Na przestrzeni dwóch lat (2010-2011) 846 osób odniosło obrażenia na stadionach. Liczba wygląda niepokojąco wysoko, ale trzeba pamiętać o dwóch rzeczach: obejmuje ona wszelkiego rodzaju kontuzje zgłoszone służbom medycznym, nie jest listą urazów z „tłem chuligańskim”. Po drugie, 846 osób to dużo, ale jest to 846 osób z aż 17,6 miliona odwiedzających stadiony. To oznacza, że jakikolwiek uraz przydarza się jednej osobie na 20,8 tysiąca, a pod tym względem koncerty i inne wydarzenia nie mogą się równać.
W ramach kampanii organizatorzy zbierają poparcie, prosząc osoby czujące się na meczach bezpiecznie o dopisanie się do listy. Akcja trwa od nieco ponad tygodnia, a już zbliża się do 40 tysięcy podpisów.
Reklama