Najdziwniejsze rzeczy, jakie znajdziesz na stadionie
źródło: materiał prasowy; autor: michał
Od fontann, kaplic czy meczetów, po... piracki statek. Oto tylko niektóre przedziwne rzeczy, jakie można znaleźć na stadionach piłkarskich na całym świecie.
Reklama
Polskie doświadczenie z wizyty na stadionie jest wciąż bardzo tradycyjne, to znaczy wchodzimy, oglądamy mecz/koncert i wychodzimy. Magnesem może być sam stadion, ale tylko w pierwszych miesiącach użytkowania. Później pojawiamy się dla sportu. To nie oznacza oczywiście, że stadion może być byle jaki – każdy powinien mieć swoją tożsamość i wyjątkowe cechy, które pozwolą wyróżnić się na tle konkurencji.
Od czasu powstania najnowszej generacji stadionów na początku XXI wieku, powszechne stało się nadawanie tych cech w prosty i symboliczny sposób już na etapie projektowania. Wiemy przecież, że Narodowy to wiklinowy kosz (powiedzmy...), Stadion Energa to bursztynek, a Stadion Wrocław to – wciąż bez jasnego wyjaśnienia co do przyczyn – chiński lampion. Jedynie Poznań z polskich aren Euro 2012 nie miał jasnego przekazu w architekturze, choć dorobił się tych pejoratywnych, jak porównania do pieczarki czy gąsienicy.
Jednak zanim ktoś uzna polskie przykłady za kicz pod tym względem, powinien zobaczyć, jak takie rzeczy robi się w innych krajach. W Turcji kończy się przecież praca nad monstrualną głową krokodyla doczepioną do stadionu w Bursie. W Meksyku wielka głowa, tyle że psa, jest już u bram stadionu w Tijuanie. W innym meksykańskim mieście kibice wchodzą na trybuny przez paszcze rekinów, a w Turkmenistanie gigantyczny koński łeb doczepiono do stadionu narodowego.
Przy tym poziomie dosłowności polskie stadiony są naprawdę gustownymi reprezentantami nowego trendu, ale – jak zwykle – palmę pierwszeństwa pod względem kiczu trzeba chyba oddać Amerykanom. Owszem w Meksyku jest stadion z wielkimi fontannami za jedną z trybun, ale to za północną granicą powstał obiekt wyposażony w... piracki statek. Raymond James Stadium ma 31-metrową atrapę okrętu za bramką, a po każdym punkcie zdobytym przez Tampa Bay Buccaneers dochodzi do ceremonialnego wystrzału z armaty. Kicz aż kipi, ale ludzie dobrze się bawią, więc... niech będzie.
Wiecie przy czym jeszcze ludzie dobrze się bawią, przynajmniej do czasu aż nie zaczną zgrzytać zębami? Przy hazardzie, znanym również z wprowadzania kiczu wszędzie, gdzie się pojawi. I nie ustają próby połączenia świata gier hazardowych z arenami sportowymi, choć w większości krajów przepisy w tej kwestii są surowe.
Dla przykładu, w USA tylko surowe zakazy NFL sprawiły, że jeszcze nie mamy stadionu połączonego z kasynem. Mamy co prawda stadion sponsorowany przez jedno z kasyn (nowy Mercedes-Benz Stadium w Atlancie), a wkrótce będziemy mieć stadion dosłownie zbudowany z pieniędzy z hazardu – w Las Vegas, rzecz jasna – ale nie ma stadionu z własnym kasynem.
Hazard w trakcie wizyty na stadionie jest niewskazany z wielu powodów. Choćby dlatego, że uniesieni emocjami meczowymi jesteśmy bardziej skłonni do nieodpowiedzialnego zarządzania pieniędzmi. Trudno więc dziwić się, że ligi i związki sportowe bronią się przed tym, nawet jeśli otrzymywane w mniej bezpośredni sposób pieniądze z hazardu wcale im nie śmierdzą.
Nie ma za to żadnych przeciwwskazań wobec świątyń na stadionach. Nie tylko same trybuny zamieniają się w wielkie kościoły podczas zgromadzeń religijnych, ale też zawodnicy korzystają z dedykowanych kaplic, by pomodlić się przy okazji ważnych meczów. Kiedyś takie pomieszczenia uchodziły za wyjątek, miały je tylko wybrane obiekty – np. Camp Nou.
Dziś kaplica to też... biznes. Na PGE Narodowym jest przecież ekumeniczna kapliczka na śluby, gotowa przeobrazić się na potrzeby każdej z głównych religii. Teraz można dosłownie dokonać najważniejszych sakramentów na stadionie. W saudyjskiej Dżuddzie poszli dalej i w ramach budowy supernowoczesnego stadionu powstał nie mniej nowoczesny meczet zaraz obok niego. Dokładnie w tym celu, o którym myślicie: by kibice mogli udać się na modlitwy niezależnie od pory imprezy sportowej.
Reklama