Wrocław: Stadion Śląska zmniejszony o połowę?
źródło: własne | MK; autor: michał
Na Stadionie Wrocław zawodnicy i kibice WKS-u mieli oglądać rozkwit swojego klubu. Skoro nawet mistrzostwo nie zapełniło trybun, może czas pomyśleć o ich zmniejszeniu?
Reklama
Wrocław wydał na swój stadion ponad 900 milionów złotych i będzie go spłacał jeszcze latami. Do tego zamiast zysków obiekt stale notuje straty, a atmosfera na meczach Śląska nie jest najlepsza. Zamiast rosnąc z roku na rok, widownia na ekstraklasowych pojedynkach spada.
W pierwszym sezonie na Pilczycach Śląsk zapełniał widownię prawie w połowie, do średniej niemal 17 tys. osób na mecz. To był trzeci wynik w kraju. Dziś klub spadł już poniżej 10 tys. widzów i jest średniakiem w tabeli. Tak zwany efekt nowego stadionu (zwykle widownia rośnie w pierwszych latach dzięki zainteresowaniu samym obiektem) już dawno przestał działać, a zastąpił go przeciwny: efekt pustego stadionu.
© Maciej Lulko Fotografia Architektury
To zjawisko, które od wielu lat jest obserwowane zwłaszcza w Ameryce Północnej i sprowadza się do prostej prawidłowości: im więcej pustych miejsc, tym bardziej zniechęceni do przyjścia na kolejny mecz są i fani obecni na trybunach, i ci oglądający mecz w telewizji. Wizerunkowo to potężny ciężar, o czym wie każdy oglądający mecze Śląska na Stadionie Wrocław w szczególnie nieprzyjemnych miesiącach zimowych. Wizualnie kibiców jest garstka, choć na mniejszym obiekcie mogłoby to wyglądać lepiej.
W obliczu „efektu pustego stadionu” nawet zwiększona aktywność marketingowa może okazać się niewystarczająca. Dla przykładu, w USA tylko jeden duży klub piłkarski (Seattle Sounders) rozwija się na zbyt dużym dla siebie obiekcie, ale i on musiał posunąć się do wyłączania górnych poziomów stadionu z użytku. Wrocław może skorzystać z doświadczeń piłkarskiej ligi MLS, która od ponad dekady celuje w znacznie mniejsze stadiony. A gdzie budowa od podstaw nie ma sensu, tam wprowadzane są rozwiązania doraźne: zasłanianie części widowni, by wizualnie zmniejszyć trybuny.
Najciekawsze przykłady to Vancouver i Atlanta. Na BC Place w kanadyjskim mieście zainstalowano jedyny w swoim rodzaju „podwójny dach”, który prawie całkowicie zasłania kibicom górny pierścień widowni, dzięki czemu wizualny rozmiar spada z 54 do 22 tysięcy miejsc. To z kolei zadowalający rozmiar dla potrzeb Vancouver Whitecaps.
Rozwiązanie zastosowane na Mercedes-Benz Stadium w Atlancie jest znacznie prostsze. Tu zastosowano proste kurtyny zsuwane na cały najwyższy poziom widowni, ograniczające widownię z 70 do 41 tysięcy miejsc.
Podobne kroki podjęło kilku operatorów stadionów w Europie. Kurtyny podwieszone są pod dachy w Lille czy Paryżu (U Arena), ale najbardziej adekwatnym porównaniem dla Śląska będzie szwedzkie AIK. To wielki klub w historii skandynawskiej piłki, ale zdecydowanie za mały dla swojego stadionu. AIK gromadzi średnio 23 tys. osób, a trybuny Friends Areny mieszczą 54 tysięcy. Rozwiązaniem jest wyłączanie i zasłanianie trzeciego piętra widowni, dzięki czemu pojemność spada do niewielu ponad 30 tys. miejsc. Dopiero po wyprzedawaniu kolejnych sektorów dalsze trybuny są odsłaniane.
Właśnie to rozwiązanie można przenieść do Wrocławia. Układ widowni nie ułatwia sprawy (byłoby znacznie prościej, gdyby przy projektowaniu zachowano pierwotny plan z dwoma osobnymi poziomami), ale też nie zamyka tematu definitywnie. Dach mógłby nie udźwignąć grubych kurtyn, ale cienkie i przewiewne płótno nie powinno stanowić problemu.
Za podstawę wizualizacji posłużyło zdjęcie Maciej Lulko Fotografia Architektury
Największym wyzwaniem byłoby ograniczenie pojemności w taki sposób, by nie obniżać poziomu bezpieczeństwa. Konieczne są więc tymczasowe wygrodzenia i odcięcie górnych części trybun, by widzowie nie wchodzili tam w trakcie meczu. Według naszych pierwszych przymiarek można by ograniczyć pojemność do ok. 18-25 tys. miejsc. W takim wariancie wszyscy – tym dziennikarze, operatorzy kamer, goście VIP, przyjezdni i niepełnosprawni – mieliby wciąż niezakłócony widok na boisko, a jednocześnie średnia widownia Śląska stanowiłaby już nie ćwiartkę, lecz połowę stadionu. A z takiego poziomu można walczyć o nowych kibiców bez obaw, że pusta widownia ich odstraszy.
Oczywiście mówimy o poważnej inwestycji, ponieważ dostosowania wymagałyby i dach, i elementy widowni, o cenie samego trudnopalnego płótna nie wspominając. Z drugiej strony to też nowe miejsce reklamowe z wcale niezłą ekspozycją...
Co Wy na to? Powiedzcie nam na facebooku!
Reklama