Anglia: Kibice zaczynają mówić o problemach głośniej
źródło: własne; autor: michał
Za dwa dni Euro 2012. Nasza rozmówczyni była jednak zdziwiona, że „to już”, bo na co dzień ma wiele bardziej przyziemnych problemów. Amanda Jacks codziennie czyta o kłopotach, jakie spotykają kibiców na stadionach. A oni dopiero teraz, po latach znoszenia, zaczynają o nich mówić.
Reklama
Stadiony.net: Zakazy stadionowe, nadgorliwi stewardzi czy policjanci, nieproporcjonalne zastosowanie prawa – o takich przypadkach czytamy na Waszych stronach regularnie, ale sami piszecie, że to tylko niektóre zgłaszane przypadki. Jak dużo skarg związanych z meczami dostaje FSF od kibiców?
Amanda Jacks: W tym roku po zaledwie dwóch meczach wpłynęło ponad 150 skarg na sposób traktowania przez policję i ochronę – to przypadek bez precedensu. Angielscy kibice mają mentalność, jak ja to określam, „oczekiwania i akceptowania” w kwestii bezpieczeństwa – liczą się z tym, że będą źle traktowani i to znoszą. Rzadko się buntują z kilku powodów: procedura składania skarg jest długa, obawiają się negatywnego „zainteresowania” policji ich osobami albo nawet zakazu otrzymanego z góry od swojego klubu. Ogólnie te obawy nie są zasadne i powoli dostrzegamy, jak fani stają się bardziej świadomi swoich praw. Częściej niż dotychczas decydują się na kwestionowanie np. bycia przetrzymywanym przez policję w pubie po meczu. W tygodniu otrzymujemy po kilka, kilkanaście skarg, ale czytając fora internetowe wielu klubów można szacować, że przypadków jest znacznie więcej, tylko nie wszyscy są przekonani, że mogą się sprzeciwić.
Więc wolą nie ryzykować skargi, by nie narobić sobie większych kłopotów? Przypomina się historia fana Tottenhamu i to, co go spotkało ze strony policji, gdy nie chciał przyznać się do nazwania Sola Campbella gejem.
Mieliśmy w tym sezonie kilka przypadków, w których kibice wycofali się ze składania oficjalnej skargi z obawy właśnie przed wzmożoną aktywnością policji – zatrzymań, przesłuchań, filmowania. Wolę nie oceniać, na ile zasadne były te obawy, ale wydają się powszechne wśród ludzi, którzy uważają, że zostali źle potraktowani przez policję.
Ale według mojej wiedzy kibice nie są zmuszani do zmiany zeznań, jeśli nie przyznają się do winy.
Jeśli zgłaszają się do Was, to z jakimi problemami najczęściej?
Nieproporcjonalne użycie siły przez policję, podobne zachowanie stewardów i nakładane przez kluby zakazy stadionowe (tzw. zakazy klubowe – przyp. red.). Zbyt często kluby wchodzą w rolę sędziego, ławy przysięgłych i kata, przyznając zakazy bez zapoznania się nawet z relacją kibica.
Kiedy już to zgłoszą, jaka jest oficjalna droga do zaskarżenia niesprawiedliwego – ich zdaniem – traktowania?
Oczywiście, są pewne reguły, którymi kibice mogą się kierować, chcąc zgłosić skargę, choć rzadko są upubliczniane. W przypadku zażalenia na postawę klubu, najpierw skargę należy kierować do samego klubu, a ten powinien odpowiedzieć przez dział obsługi klientów. Jeśli kibic nie jest zadowolony rozstrzygnięciem, może zgłosić sprawę wyżej, do władz ligi lub bezpośrednio do FA (w przypadku meczów pucharowych). Jeśli wciąż nie ma rozstrzygnięcia, pozostaje Niezależny Futbolowy Rzecznik Praw, który może wydać swą ocenę.
Podobnie jest w przypadku skargi na działanie policji i instrukcje można znaleźć na ich stronach. Mamy też Niezależną Policyjną Komisję Skarg, choć czasami jej członkowie zwracają zażalenie z powrotem do… jednostki, przeciw której to zażalenie wpłynęło.
W niektórych przypadkach kibice wchodzą też na drogę sądową, skarżąc klub lub policję.
Jakiś czas temu rozmawialiśmy z dr. Cliffordem Stottem z University of Liverpool. Wymienił kilka miejsc, w których policyjne zabezpieczenie meczów jest agresywne. W opozycji stawia komendy, które stawiają na przyjazne podejście i taka jest też atmosfera. Czy mogłabyś też wymienić takie przykłady, gdzie zabezpieczenie jest dobre, a gdzie nie?
Wolałabym nie! Oczywiście są miejsca, gdzie zachowanie policji jest lepiej oceniane, ale zasadniczo kibice wydają się być przekonani, że wszędzie w kraju może ich spotkać i miła niespodzianka, i ta negatywna. Dr Stott mówi z perspektywy akademickiej i oczywiście nie mogę się nie zgodzić, ale wolę nie wskazywać konkretnych lokalizacji.
„Uporczywe stanie” jako wykroczenie do niedawna brzmiało w Polsce abstrakcyjnie, ale dziś kolejne kluby umieszczają taki zapis w swoich regulaminach stadionowych. Na ile problem przymuszania kibiców do siadania jest w Anglii realny? I czy jest możliwy kompromis?
Problem jest bardzo realny – sprawdźcie tylko naszą kampanię na temat bezpiecznego stania na meczach! Ale jednocześnie coraz więcej klubów daje ciche przyzwolenie na kibiców stojących w niektórych sektorach. Z kolei kibice przyjezdnych często dowiadują się po przyjeździe na sektor gości, że mogą stać lub siedzieć, gdzie chcą. Wtedy sami między sobą dzielą się na osoby siedzące i stojące. W tej kwestii mamy spory postęp.
W razie, gdyby niektórzy z naszych czytelników nie znali jeszcze tego, o co walczycie, mogłabyś ich pokrótce wprowadzić?
Po prostu wierzymy, że każdy kibic powinien mieć wybór, czy na meczu chce stać, czy siedzieć. Nie chcemy zmusić siedzących do wstawania, tylko znaleźć rozwiązanie dla ludzi, którzy nigdy tak naprawdę nie chcieli zmieniać miejsc stojących na krzesełka. Lord Taylor kilka dekad wstecz stwierdził, że kibice przywykną do siedzenia na meczach. Ale każdy, kto był na stadionie lub ogląda futbol w telewizji wie, że to w żadnym razie nie nastąpiło. Dlatego promujemy „bezpieczne stanie” – nie żądamy powrotu dawnych, przestarzałych rozwiązań, ale wprowadzenia nowych, nowoczesnych i bezpiecznych. I nie wszędzie na stadionie, ale w wybranych sektorach, gdzie stanie jednych nie przeszkodzi siedzeniu innych.
"Safe Standing Roadshow" to projekt, w którym FSF pokazuje angielskim kibicom niemieckie rozwiązanie z miejscami siedzącymi i stojącymi. Fot: FSF
Nasza propozycja to tzw. “krzesełka w barierkach”, które są powszechnie używane w Niemczech i kilku innych krajach. Głównie służą do stania i są bezpieczne, bo każdy kibic ma barierkę na wysokości pasa przed sobą. Ale między barierkami wmontowane są też składane siedziska. Więc jeśli ma się odbyć np. mecz UEFA, która na stanie nie pozwala, obsługa stadionu z łatwością odblokowuje krzesełka i zmienia obiekt w siedzący bez dodatkowych kosztów. Zresztą, przy odpowiedniej polityce cenowej można na tym zarobić, bo na każdych dwóch fanów siedzących przypada trzech stojących – taka jest oszczędność miejsca.
Sektory dla osób stojących na Rhein-Neckar Arena. Fot: FSF
Wracając do bezpieczeństwa – dekady po rewolucji infrastrukturalnej lat 90. liczba zakazów stadionowych w Anglii i Walii wciąż jest stosunkowo wysoka, choć policja uznaje to za efektywny środek. Więc chuligaństwo w Anglii wciąż istnieje?
Nie zgodziłabym się, że liczby są duże. Statystycznie są na niskim poziomie. Poza tym wiele zmian zaszło w naszej kulturze kibicowania, jak dramatyczna zmiana demograficzna na trybunach. Tak, chuligani wciąż są, ale zdają sobie sprawę z konsekwencji zadym na stadionach i jeśli dochodzi do zagrożeń, to z dala od stadionów. Ale, na szczęście, dzieje się to rzadko.
A jednak kiedy już się dzieje, wieści o tym docierają nawet do Polski. Wciąż obserwujecie podtrzymywanie negatywnego stereotypu kibica w mediach?
Czasem, tak. Relacje mają tendencję do sensacyjności. W dodatku media natychmiastowo donoszą o “chuligańskich historiach”, ale znacznie gorzej im idzie z informowaniem o innych problemach – tych spotykających samych kibiców.
_____________
Amanda Jacks – zatrudniona w Football Supporters Federation (FSF, największa brytyjska organizacja kibiców z ponad 180 tys. członków). Jest członkiem narodowej rady przy tej organizacji i zajmuje się problemami zgłaszanymi przez kibiców.
Reklama