Narodowy: Kto jest winny farsie po niedoszłym „meczu na wodzie”?

źródło: własne; autor: michał

Narodowy: Kto jest winny farsie po niedoszłym „meczu na wodzie”? Miliony ludzi na całym świecie oglądały na żywo kompromitujące sceny ze Stadionu Narodowego. Jeden z najnowocześniejszych obiektów sportowych świata przegrał ze zwykłym deszczem. Dlaczego?

Reklama

Dobę po kompromitacji trwają poszukiwania winnego, a sprawę wykorzystują już nawet partie polityczne. Ani PZPN, ani Narodowe Centrum Sportu nie mają sobie nic do zarzucenia i przerzucają się wzajemnymi oskarżeniami.

Dlaczego nie zamknięto dachu?

Jak na ironię, gdy podczas Euro 2012 panowały upały, dach zamykano. Teraz, gdy było chłodno i deszczowo, pozostał otwarty. Kto o tym zdecydował? Sprawa nie jest tak oczywista, jak może się wydawać…

Według Narodowego Centrum Sportu organizator nie chciał zamknięcia dachu. Przypominamy, że zgodnie z informacją otrzymaną od organizatora meczu Polska - Anglia, Polskiego Związku Piłki Nożnej, żadna ze stron spotkania nie chciała grać przy zamkniętym dachu. Na zasunięcie dachu muszą zgodzić się delegat meczu, obserwatorzy i drużyny. Żadna ze stron nie chciała jednak takiego rozwiązania – pisze NCS w komunikacie.

Takie sformułowanie stoi jednak w sprzeczności z informacją od drużyny Anglii. Jej dyrektor zapewnił w rozmowie z „The Sun”, że przyjezdnym nie dano możliwości wyrażenia swojej opinii – musieli pytać, by w ogóle dowiedzieć się, czy dach będzie otwarty, czy zamknięty.

PZPN z kolei twierdzi, że decyzję mógł podjąć wyłącznie delegat FIFA, co potwierdzają regulacje związane z Mistrzostwami Świata 2014. Oczywiście decyzja musi być poprzedzona konsultacjami z organizatorem i zespołami.

Wczoraj taka decyzja zapadła dopiero o 20:00, gdy delegat FIFA zwrócił się do operatora stadionu, by ten zasunął membranę nad murawą. Jednak było na to zdecydowanie za późno – padało już od kilku godzin, a mechanizm ruchomego dachu nie może być uruchamiany w trakcie opadów – jego działanie powinno być planowane z wyprzedzeniem, na podstawie prognoz. Te dla Warszawy były dostępne, ale z nich nie skorzystano. Zdaniem NCS operator sugerował organizatorom zamknięcie dachu wcześniej, ale bez zgody.

Skąd ta woda?

Zgody na zamknięcie dachu nie było, bo i opady nie były skrajnie obfite. Wydaje się, że ani organizatorzy, ani pracownicy FIFA nie musieli podejmować takiej decyzji – na murawie nie powinno się znaleźć tyle wody, ile ostatecznie się zebrało.

Drenaż powinien był deszczówkę odprowadzać podczas trwającego kilka godzin deszczu, ale sytuacja murawy jest również złożona. Pamiętajmy, że pierwotnie na Stadionie Narodowym miało być boisko naturalne, potem zmieniono projekt na wyjątkowo rzadkie boisko modułowe. Następnie prezes NCS Robert Wojtaś zapowiedział położenie syntetycznej murawy, a w końcu zdecydowano się na wynajmowanie prawdziwej trawy tylko na mecze.

I tu pojawia się problem – boisko na Stadionie Narodowym leżało przed spotkaniem tylko kilka dni i trzeba było pielęgnować je 24 godziny na dobę, by ratować jego jakość. Dodatkowo, ponieważ murawa miała wytrzymać dokładnie tych kilka dni, zamiast podłoża o grubości ok. 35-40cm pod boiskiem jest jedynie 10cm pozostałych warstw, w tym jedynie 2cm drenażu. To dziesięciokrotnie mniej (!) niż było wcześniej.

NCS twierdzi, że drenaż mimo kompromisowego rozwiązania działał sprawnie i zapewnił odprowadzenie wody w ciągu kilkudziesięciu minut. Ale to kilkadziesiąt minut po zamknięciu dachu, w trakcie opadów z odprowadzaniem były bardzo poważne problemy.

PZPN z NCS się nie zgadza. W związku z nienależytym wykonaniem umowy najmu stadionu Narodowego przez Ministerstwo Sportu i Turystyki, w tym niewłaściwym przygotowaniem płyty boiska oraz niewykonaniem polecenia komisarza meczowego FIFA dotyczącego zamknięcia dachu Stadionu, Polski Związek Piłki Nożnej poniósł szkodę majątkową oraz wizerunkową i stał się podmiotem nieuzasadnionej krytyki. Dlatego też, Zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej podjął decyzję o wystąpieniu do Ministerstwa Sportu i Turystyki z roszczeniem o naprawienie poniesionych strat i wyrządzonych szkód – czytamy w komunikacie PZPN.

Opinię Polskiego Związku o nieodpowiednim przygotowaniu murawy potwierdzają architekci, w tym Zbigniew Pszczulny – projektant Stadionu Narodowego. Jego zdaniem wprowadzone przez NCS zmiany w konstrukcji murawy negatywnie wpłynęły na jej właściwości. Podobnego zdania jest Adam Wycichowski, którego najnowsze dzieło – narodowy stadion Szwecji – zostanie otwarte w najbliższych dniach. Jego zdaniem widoczne wczoraj ogromne kałuże są same w sobie dowodem na niewystarczalność zastosowanych rozwiązań i kwestia otwarcia lub zamknięcia dachu jest w tej sytuacji drugorzędna.

Komentarz Stadiony.net: Wydaje się, że zrzucenie winy na PZPN to pójście na łatwiznę – za wszystko im się dostaje, więc nie dziwne, że minister sportu oraz NCS usiłują i tę sprawę przypisać Związkowi, odciążając siebie. Ale odpowiedzialność spoczywa również na NCS. Nie tylko w sprawie samego przygotowania obiektu, ale też potraktowania ludzi. Z całej Polski tysiące kibiców przyjechały po to, by zobaczyć najważniejszy mecz tych eliminacji i zostali potraktowani jak powietrze. Zostawieni przez kilka godzin bez informacji, czekający na rozstrzygnięcie, nie doczekali się przeprosin ze strony NCS do tej chwili. PZPN nie spisał się zresztą znacznie lepiej, bo w swoim oświadczeniu odnośnie sprawy odwołanego meczu dopiero pod koniec (szkoda, że nie drobnym druczkiem) dorzuca przeprosiny za zajście.   

Reklama