Poznań: Kto zarobi na stadionie?

źródło: Gazeta.pl; autor: michał

Zarządzanie stadionem przez Lecha może być szkodliwe dla Warty. Z kolei miejscy urzędnicy mogą sobie z tym nie poradzić. Jaka przyszłość czeka poznański stadion? Podpowiada Krzysztof Sachs z firmy Ernst&Young.

Reklama

Na nieco ponad rok do Euro 2012 i ponad pół roku po otwarciu poznańskiego stadionu wciąż nie wiadomo, kto będzie nim zarządzał. Kto powinien zostać operatorem? - To trudne pytanie, bo każdy samorząd musi sam wybrać najlepszy dla siebie model zarządzania stadionem. Jeszcze niedawno wydawało się, że murowanym kandydatem na operatora w Poznaniu jest Lech. Ale wiosną zaczęła się moda na Wartę Poznań, w której pojawił się strategiczny sponsor. Warta może odjechać finansowo klubom pierwszej ligi i pozostaje kwestią czasu, kiedy wejdzie do ekstraklasy. A wtedy zyska dostęp do jeszcze większych pieniędzy z praw telewizyjnych. I co dalej? Warta korzysta z tego samego stadionu co Lech. Jeśli to Lech zostanie operatorem, to może utrudniać Warcie korzystanie ze stadionu. Problemów może być wiele: to operator będzie sprzedawał loże biznesowe, nie tylko na mecze Lecha, ale na wszystkie wydarzenia na tym stadionie, także na mecze Warty. Czy ma to robić Lech? Miasto nie może przecież dyskryminować drugiego poznańskiego klubu - tłumaczy Krzysztof Sachs, partner w firmie Ernst&Young.

Czy w takim razie lepszą opcją byłoby pozostawienie zarządzania w rękach spółki Euro Poznań 2012? - Wszystko zależy od ludzi, a kompetencje miejskich urzędników w zarządzaniu takimi obiektami są niewielkie. I jeśli miasto nie znajdzie sobie doświadczonego partnera, to nie wróżę sukcesu. Choć sam pomysł w obecnej sytuacji wydaje się godny rozważenia - twierdzi w rozmowie z „Gazetą wyborczą” Sachs”.

Obecna sytuacja jest taka, że na Stadionie Miejskim wciąż trzeba wydać miliony na prace wykończeniowe w wielu miejscach, co ma być powodem trudnych negocjacji Lecha z Miastem. Według Sachsa im dłużej taka sytuacja będzie trwać, tym lepsza będzie pozycja negocjacyjna klubu. W końcu dla miasta niemożność porozumienia się z „Kolejorzem” w perspektywie wzmożonego zainteresowania stadionem przy okazji Euro 2012 byłaby kompromitacją.

Z drugiej strony, z biegiem czasu na wartości może zyskać nazwa. Dziś obiekt przy Bułgarskiej nie ma najlepszej prasy, bo media krytykują niedoróbki, NIK źle ocenia inwestycję, a a sprawą zainteresowało się CBA. Dlatego dziś ew. sprzedaż praw do nazwy nie byłaby specjalnie dochodowa. A według eksperta Poznań jest wart pod tym względem pieniędzy podobnych do stadionów w Gdańsku i Warszawie, czyli ok. 6-7 mln zł rocznie. W Warszawie zarobi klub, w Gdańsku samorząd. A kto w Poznaniu?

- Miasto powie: to my zbudowaliśmy stadion. Ale Lech odpowie nie bez racji: to myśmy zbudowali markę, mamy drużynę, bez nas nie zarobicie. Jak się tym podzielić? Czysto biznesowa odpowiedź nie istnieje. To już polityka. Tak jak polityczna, a nie biznesowa była decyzja o budowie stadionu za miliony, których się nigdy nie odzyska. Lech będzie wysyłał teraz sygnały budujące pozycję negocjacyjną: jak nie zgodzicie się na nasze warunki, zagramy we Wronkach - mówi Sachs, który tym samym przewiduje dalsze targi na linii Lech – Miasto.

Reklama