Komentarz: Tak przegrywać umie tylko Kotala
źródło: własne [MK]; autor: michał
Prezydent Chorzowa musi poćwiczyć bałamucenie wyborców, bo bardzo mu to nie idzie. Teraz ponownie próbuje zrzucić winę na rząd, choć wiedział doskonale, że nie ma szans na dofinansowanie z ministerstwa.
Reklama
Z góry przepraszam, że ten tekst będzie naprawdę gorzki, ale i sytuacja do tego uprawnia. Od ponad roku (a na dobrą sprawę znacznie dłużej) nie ma informacji o nowym stadionie w Chorzowie, która nie byłaby złamaniem kolejnych deklaracji przez prezydenta Andrzeja Kotalę. Na chwilę więc zostawmy kwestię tego, czy Ruch Chorzów potrzebuje dziś dużego stadionu, bo na pewno potrzebuje lepszego niż ma przy Cichej.
Miasto właśnie otrzymało odpowiedź z Ministerstwa Sportu na zeszłoroczny wniosek o dofinansowanie budowy stadionu. Resort napisał, że w budowie nie pomoże, bo nie pomaga w ogóle w budowie stadionów do profesjonalnej piłki.
Czy urzędnicy MSiT musieli czekać 5 miesięcy z taką odpowiedzią? Nie, zdecydowanie powinni byli to napisać jeszcze w październiku 2019, najlepiej dosłownie następnego dnia, bo już wtedy wiedzieli, że środków nie przyznają. Dzięki ich opieszałości chorzowski magistrat może udawać, że starał się, ale ministerstwo po prostu nie chce pomóc, a do tego opóźniało dalsze kroki. Ach to złe ministerstwo.
Problem w tym, że władze Chorzowa od samego początku wiedziały, że na żadne dofinansowanie nie mają szans, a co dopiero na dofinansowanie rzędu sugerowanych 100 milionów. Jeszcze w 2017 roku prezes zajmującego się tą inwestycją Centrum Przedsiębiorczości zapewnił bowiem publicznie, że miejscy urzędnicy sprawdzali, jakie dofinansowania mogą dostać. Z ministerstwa sportu żadnych środków na stadion pozyskać się nie da, bowiem już dwie kadencje temu (!) MSiT przestało dofinansowywać duże stadiony, rezerwując dofinansowania dla projektów realizujących cele treningowe/aktywizacyjne.
Kotala wiedział więc, że pieniędzy nie dostanie, ale próbuje grać tego, któremu okoliczności nie sprzyjają pomimo starań. I uporczywie powtarza, że z powodu polityki rządu przychody miasta spadły bardzo znacząco. To akurat prawda, ale jednocześnie nie jest to argument, którym można zasłaniać się w nieskończoność, gdy łączny roczny spadek dochodów to 20 milionów w skali miasta o budżecie ponad 700-milionowym.
Dodatkowo dowiedzieliśmy się dziś tego, czego należało się spodziewać od kilku dni: z końcem lutego Chorzów stracił pozwolenie na budowę stadionu. Wygasło, ponieważ miasto nie zrobiło dosłownie NIC na niedoszłym placu budowy przez trzy lata. To dość czasu, by zlecić istotne zmiany w projekcie, podzielić inwestycję na etapy (i otrzymać dofinansowanie dla jednego z nich, bo to było możliwe). Ale tego nie zrobiono.
Teraz Chorzów musi ponownie zabiegać o pozwolenie na budowę, co oznacza kolejne koszty i kolejne opóźnienia. A mówimy o stadionie, który ma same opóźnienia – żadnej dotychczasowej deklaracji Kotali dotrzymać się nie udało. Dziś komunikat urzędu miasta mówi wprost, że „projekt budynku [przebudowy budynku klubowego – przyp. red.] ma być gotowy jeszcze w tym roku, natomiast jego przebudowa planowana jest na rok 2022”.
Czyli pierwsze prace, które nie są jeszcze przebudową stadionu, Chorzów planuje na 2022 rok. To brzmi jak nieporozumienie zwłaszcza w zestawieniu z tym, co prezydent Chorzowa obiecywał niecałe pół roku temu. Gdy ogłaszał odłożenie przebudowy w czasie, zapewniał jednocześnie, że prace nad budynkiem klubowym rozpoczną się na tyle wcześnie, by nie wygasło pozwolenie na budowę.
Przez długi czas broniłem Chorzowa przed niezasłużoną krytyką – projekt stadionu nie był przecież ponad siły i potencjał klubu. Ale w tym samym czasie Chorzów z jednej strony pozwolił na sportowy upadek klubu, a z drugiej wydał masę pieniędzy na przygotowania do inwestycji, której - jak widać - wcale nie zamierzał zrealizować.
Problemy finansowe, konieczność zmian projektowych, konieczność zmian geodezyjnych, konieczność konsultacji i inne konieczności to nie są rzeczy, którymi można przez 8 lat uzasadniać odkładanie budowy stadionu, jednocześnie wydając pieniądze na pozorowanie prac. Już jutro Chorzów ma być przedmiotem reportażu śledczego TVP. Nawet zakładając, że poziom dziennikarski będzie skandalicznie niski jak w przypadku materiału o Katowicach, sprawa nowego stadionu w Chorzowie jest niekończącym się pasmem kompromitacji na koszt podatników.
Bo jeśli pieniędzy nie ma, to nie ma. A tymczasem latami miasto udawało, że już za chwilę, już za momencik, jeszcze tylko dwa tygodnie, jeszcze jedna korekta projektu, jeszcze to lub tamto. A stadion? Na pewno będzie gotowy! Kiedy? W 2016. W 2017. W 2018. W 2020. W 2021. W 2022. Dziś mamy 2020 i wiemy już na pewno, że do 2022 zaczną się co najwyżej prace nad budynkiem obok stadionu. Nawet wpisanie go do wieloletniej prognozy finansowej na lata 2020-2024 brzmi jak kiepski żart.
Michał Karaś
Tekst wyraża subiektywną opinię autora i nie musi być zbieżny z poglądami redakcji/wydawcy. Jeśli chcesz na niego odpowiedzieć, wypowiedz się na facebooku lub prześlij odpowiedź na adres: [email protected].
Reklama