Nowy stadion: Udane nowe otwarcie Atletico
źródło: własne | MK; autor: michał
Pożegnanie z Vicente Calderón po półwieczu na pewno boli, ale dla Atletico, Madrytu i całej hiszpańskiej piłki idzie nowe. A właściwie doszło, po długich sześciu latach budowy.
Reklama
W sobotę po południu kibice „Atleti” nie udali się, jak dotąd, na zachód Madrytu, ale na wschód. Po trzech kolejkach rozgrywek Atletico oficjalnie zaczęło korzystać ze swojego nowego stadionu, nazwanego nieco kontrowersyjnie Wanda Metropolitano. Kontrowersje budziły zresztą oba człony, ale sprytne nawiązanie do pierwszego stadionu Atletico (właśnie Metropolitano) chyba się przyjęło, nawet jeśli z Wanda na najbliższą dekadę.
Wczorajszy mecz z Malagą może i nie powalał, ale 1:0 to też trzy punkty. Zresztą, nie tylko dla piłki przybyło na stadion 63 114 osób (pojemność 67 703). Zaczynali się pojawiać już wczesnym popołudniem, a klub przygotował dla nich wiele atrakcji wokół stadionu, poczynając od animacji dla dzieci i koncertów, a kończąc na przelocie odrzutowców i pokazie fajerwerków po meczu.
Wanda Metropolitano, czyli...
Historia nowego stadionu Atletico Madryt rozpoczęła się dawno, dawno temu, w 1988 roku. Wtedy rozstrzygnięto przetarg na największy w Madrycie stadion lekkoatletyczny, dla 20 tysięcy widzów. W 1993 został ukończony, rok później otwarty i wyróżniał się architekturą oraz układem przestrzennym. Przede wszystkim cała widownia znalazła się na olbrzymiej zachodniej trybunie, która powstała z surowego, ale efektownego żelbetu.
Charakterystyczne mury z rytmicznymi poziomymi wycięciami kryły szerokie zaplecze, ale... bez większego zapotrzebowania. Pierwsza duża impreza lekkoatletyczna odbyła się dopiero w 2002 roku. Zaprojektowany przez pracownię Cruz y Ortiz obiekt miał doczekać chwały wraz z kandydaturą Madrytu do Igrzysk Olimpijskich 2012, a następnie 2016 i 2020, jednak wszystkie kandydatury przepadły. Ocalał tylko jeden ich element: pomysł rozbudowy stadionu do iście olimpijskich rozmiarów.
Zanim jeszcze druga z olimpijskich kandydatur została odrzucona, miasto Madryt podpisało porozumienie z Atletico Madryt i browarem Mahou, by obiekt stał się nowym domem drużyny po wyprowadzce ze starego Estadio Vicente Calderón. Z dobrą komunikacją drogową i dostępem do transportu publicznego teren na wschodzie Madrytu okazał się dla „Atleti” łakomym kąskiem i klub zlecił dobudowę pozostałych trybun do głównej, którą czekała rekonfiguracja.
Projekt ponownie podjęła pracownia Cruz y Ortiz, przewidując wkopanie placu gry znacznie głębiej (ostatecznie 15 metrów poniżej poziomu gruntu) i stworzenie trzech poziomów widowni. Z uwagi na lekkoatletyczny układ wyjściowego stadionu, dolne trybuny są bardzo płaskie. Udało się jednak przysunąć pierwszy rząd widowni do murawy na odległość nawet 6-9 metrów, czyli znacznie bliżej niż na starym stadionie.
Według pierwotnej wersji, stadion miał powstać za pieniądze dewelopera, który w zamian zbudowałby w miejscu Vicente Calderón luksusowy kompleks z wysokościowcami. Jednak kryzys ekonomiczny załamał rynek nieruchomości w Hiszpanii i umowy renegocjowano. Ostatecznie to n klub spadł poważny ciężar finansowy, w tym kupno terenu pod inwestycję za 60,3 mln € (łączny koszt stadionu to ok. 310 mln €). Budowa ruszyła jeszcze w 2011 roku, jednak – częściowo z uwagi na brak konstrukcji finansowej – udało się ją sfinalizować dopiero pod koniec lata 2017.
Z uwagi na rozkład przestrzenny i maksymalne przybliżenie do zawodników widownia jest zadaszona w tylko 96%, za to oferuje zaplecze tak rozległe, że pod trzema trybunami zmieściło się ok. 1000 miejsc parkingowych dla widzów! Dodatkowo wokół obiektu przewidziano kolejne 3 tysiące.
Ponad nimi powstała jedna z najbardziej imponujących stref biznesowych w Hiszpanii. Na samych tylko trzech nowych trybunach stworzono 94 zamknięte loże, podczas gdy na istniejącej głównej istnieje wiele kolejnych opcji dla najbogatszych widzów. W sumie miejsca premium zajmują ok. 10% pojemności.
Całość wieńczy najbardziej niezwykła część projektu i znak rozpoznawczy stadionu: kapelusz wznoszący się do wysokości ponad 42 metrów. Nie napisaliśmy po prostu „dach”, ponieważ ta konstrukcja zasługuje na coś więcej. Arcydzieło inżynierii i architektury łączy funkcję z wzornictwem, będąc jednocześnie jedną z największych w swoim rodzaju.
Lekki membranowy dach pokrywa aż 83 tys. m2 PTFE (przy powierzchni przekrycia ok. 46,5 tys. m2), a ogromna ilość użytego płótna wynika ze sposobu jego układania. Dach jest ciekawie uformowany z każdej strony, tworząc wrażenie falowania na zewnątrz areny, a jednocześnie imponując harmonią i rytmem wewnątrz. Dzięki specjalnie opracowanemu systemowi iluminacji zadaszenie staje się wielkim ekranem nocą.
Reklama