Komentarz: Cztery uwagi na cztery lata Narodowego

źródło: własne | MK; autor: michał

Komentarz: Cztery uwagi na cztery lata Narodowego Dokładnie przed czterema laty oglądaliśmy mecz Polska-Portugalia. To był bezbarwny pierwszy test przed całkiem korzystnym okresem w historii Narodowego. W przyszłość patrzymy trochę niepewnie.

Reklama

PGE Narodowy wciąż nie był w pełni wykończony, miał spore opóźnienie, kilka odwołanych imprez i nie było wiadomo, ile tak naprawdę będzie kosztował podatników. Tak zaczął swą karierę w środę 29 lutego 2012, gdy odbył się tam pierwszy mecz piłkarski. Sparing z Portugalią był ważniejszy organizacyjnie niż piłkarsko (na boisku był po prostu nijaki) i ten pierwszy wielki test udało się zdać całkiem przyzwoicie.

PGE Narodowy

Idealnie nie, ale w przypadku tak monstrualnego projektu nie ma mowy o bezproblemowym rozruchu. Zwłaszcza w sytuacji, gdy Narodowy miał być otwarty pół roku wcześniej, a kilka tygodni przed meczem odwoływano wielką imprezę sylwestrową czy mecz o Superpuchar Polski. W tym kontekście wyprzedanie meczu dla ok. 58 tys. widzów i przeprowadzenie go bez większych incydentów było przyzwoitym startem. Dziś, gdy Narodowy kończy cztery lata, możemy pokusić się o pierwsze podsumowania.

1. Wciąż nie wiemy, ile kosztował

Ustalenie całkowitego kosztu Narodowego nie będzie łatwe. Jasne, suma kontraktów z architektami czy konsorcjum głównych wykonawców jest znana. Za prace projektowe i budowlane Skarb Państwa miał zapłacić ponad. 1,9 mln zł. Tyle że kilkanaście tysięcy zmian w trakcie prac, zabagniona sprawa płatności za nie i wciąż nieuregulowane zaległości zaowocowały procesem sądowym i do dziś rozliczenie inwestycji nie było możliwe. Na dużym luzie możemy powiedzieć, że ostatecznie koszty związane z budową i rozliczeniem znacząco przekroczą 2 mld zł. A z całą pewnością ten projekt nigdy się nie zwróci, co akurat nie jest niespodzianką – wiemy to od wczesnych etapów planowania.

2. Bilans planowania na plus

Od pierwszych szkiców do ostatecznej dokumentacji projektowej zaszło wiele zmian. Na ogromny koszt stadionu miał wpływ fakt, że trybuny obudowano ogromem powierzchni użytkowych, które już w pierwszych latach okazały się świetną inwestycją. Dziś Narodowy to jeden z największych biurowców Warszawy, który z wynajmu powierzchni zgarnia rocznie 5 mln zł.

Pewnie pamiętacie też, że dodatkowe koszty generowały wykluczające się wzajemnie pomysły na utrzymanie boiska. A to naturalna trawa, a to boisko modułowe, a to znowu pomysły na ułożenie boiska syntetycznego. Ostatecznie wybrano model układania trawy tylko na mecze, który wydaje się zdecydowanie najlepszy dla tego obiektu. Pewnie, byłoby lepiej ustalić go na początku, a nie w trakcie budowy, ale najważniejsze, że decyzja była słuszna. Dzięki niej aktualnie stadion jest najpopularniejszym zimowym centrum rozrywki w Warszawie, co byłoby niemożliwe przy stałym boisku.

Zasadniczy problem to jedynie koncerty, ponieważ akustycznie stadion kuleje. W efekcie najpierw Narodowy pozyskał wielki Orange Warsaw Festival, by następnie stracić jego organizację. A niewystarczająca jakość dźwięku podczas koncertów to poważny problem dla stadionu, który był budowany w dużej mierze z myślą o nich.

PGE Narodowy

Problemy z akustyką nie dotyczą meczów Reprezentacji, która – ku naszemu zdziwieniu – wyprzedaje tu prawie każdy mecz. Byłoby genialnie, ale życzylibyśmy sobie, żeby tzw. "doświadczenie meczowe" było bardziej emocjonujące. Jest potencjał na stworzenie wspaniałego dopingu, którego dziś, z całym szacunkiem, po prostu nie ma. I Antoni Bugajski w „Przeglądzie Sportowym” może pisać, że oto mamy nowy „Kocioł Czarownic”, ale nie – nie mamy. Atmosfera na meczach to cień tego, co ten stadion umożliwia (dowiedli doskonale kibice Legii i Lecha na tych właśnie trybunach). Wszystko w rękach operatora i PZPN!

3. To nie były zmarnowane cztery lata

Między meczem Polska-Portugalia a dzisiejszym finałem Zimowego Narodowego zmieniło się w postrzeganiu tego stadionu wszystko. Biznesowo radzi sobie na krajowym rynku bezkonkurencyjnie. Wynajmuje najwięcej lóż, ma najdroższego sponsora w historii polskich umów naming rights, ma chętnych na komplet powierzchni użytkowych i żyje dokładnie tak, jak utarło się mówić: cały tydzień, cały rok. PGE Narodowy jest aktywny komercyjnie, sportowo, kulturalnie i to od początku było sensem tego przedsięwzięcia!

PGE Narodowy

4. Największe zagrożenie: upolitycznienie

Nie można powiedzieć, że Narodowy to samograj. Budowa i utrzymanie wysokiego poziomu zarządzania tą areną to ogromne wyzwanie. Pierwsze lata udowodniły jednak (ku naszemu zdziwieniu), że wyzwaniu można sprostać. Zapowiedzi wprowadzenia warszawskiego stadionu do europejskiej czołówki brzmiały buńczucznie, ale się sprawdziły!

W tym roku PGE Narodowy miał po raz drugi wypracować zysk, ale nie wypracuje. Przynajmniej formalnie, ponieważ poprzedni zarządzający obiektem przypomnieli sobie, że mają jakieś „ale” do byłego pracodawcy. Marcin Herra i Andrzej Bogucki zakończyli pracę na stadionie w 2014, ale o roszczeniach sięgających 1,2 mln zł przypomnieli sobie w chwili przejęcia obiektu przez PiS. W efekcie spółka PL.2012+ musiała zamrozić środki na ewentualną wypłatę odszkodowań i dlatego na papierze zysku nie będzie.

Sprawa śmierdzi na odległość, podobnie zresztą jak niektóre kroki nowego prezesa PL.2012+. Jakub Opara, który kompletnie nie ma doświadczenia w prowadzeniu tego typu projektów, z marszu zlecił wykupienie reklamy w związanej z PiS „Gazecie Polskiej”. Reklamy, która stadionowi daje okrągłe nic. I jeśli na takich wpadkach się skończy, to pół biedy. Na razie pozostaje czekać, czy nowe władze Narodowego zdołają podtrzymać bardzo wysoką liczbę imprez i dobry bilans finansowy. Niestety, skomplikowana natura tego ogromnego projektu i fakt trwających sporów o jego rozliczenie nie raz były już wykorzystywane w walce politycznej, a to jedynie zaszkodzi wizerunkowi największego polskiego stadionu.

Michał Karaś

Tekst wyraża subiektywną opinię autora. Jeśli chcesz na niego odpowiedzieć, prześlij odpowiedź na adres: [email protected].

Reklama