Walencja: Przyszłość nowej Mestalli wciąż niepewna
źródło: ElConfidencial.com / własne | opracował: MK; autor: michał
Nowy właściciel przejął większościowy pakiet udziałów w Valencia CF, ale zmienił zapowiedzi dotyczące stadionu. Ukończenie wielkiej inwestycji ponownie stoi pod znakiem zapytania.
Reklama
Niedawno minęło 10 lat od ostatnich wielkich sukcesów Valencii. Dziś klub tonie w długach i ma ogromny – bardzo dosłownie – problem z nowym stadionem. VCF postawiło surową konstrukcję trybun dla 75 tysięcy widzów już ponad 5 lat temu, ale do dziś nie udało się wznowić prac.
By przybliżyć marzenie o nowym stadionie do realizacji, klub zlecił jego projektantom odchudzenie budynku. Architekci pod wodzą Marka Fenwicka zmniejszyli więc zakładaną pojemność z 75 do 61 tys. widzów, pozbyli się części zaplecza i przeprojektowali dach na znacznie krótszy. Tym sposobem w 2013 roku udało się zmniejszyć wymagany do ukończenia budżet z 244 mln € do zaledwie 100 milionów.
W maju tego roku singapurski inwestor Peter Lim przekonał klub do sprzedaży ponad 70% akcji. Wśród warunków, na jakich miał wejść do klubu, było ukończenie stadionu. Lim zobowiązał się, że ukończy nowy stadion według dokumentacji Fenwicka i dostosuje go do najwyższych norm europejskich.
Jednak w podpisanym w minionym tygodniu ostatecznym porozumieniu z głównym wierzycielem klubu, bankiem Bankia, tych zobowiązań już nie ma. Co więcej, nie ma mowy o konkretnym terminie oddania obiektu czy jego dokończeniu w ogóle. Według informacji „El Confidencial” pojawia się jedynie niezobowiązująca deklaracja, że Lim postara się otworzyć obiekt na stulecie klubu, w 2019 roku.
Powodzenie tej zapowiedzi może być zależne od wyników sportowych. By je osiągnąć, Lim otrzymał od Bankii trzy lata zwolnienia ze spłacania setek milionów długu Valencii. W tym czasie klub ma wrócić do Ligi Mistrzów i ponownie stać się jednym z najsilniejszych klubów w Hiszpanii. Dzięki temu ma uzyskać obroty umożliwiające ruszenie zarówno ze spłatą długu, jak i ukończeniem budowy.
Reklama