Bezpieczeństwo: „Nie dajcie się zmylić, że Anglia sobie poradziła”
źródło: DIF TV; autor: michał
To nie jest tekst dla ludzi, którzy są przekonani, że Anglia pozbyła się chuliganów. W końcu jeden z najważniejszych ekspertów na świecie przekonuje, by nie popełniać błędów Anglii.
Reklama
Przed Euro 2012 polski rząd zmienił nastawienie wobec kibiców. Do naszego kraju przyjeżdżali czołowi badacze i specjaliści w sprawie zabezpieczenia meczów, prowadzili szkolenia dla policji. Przyjęto podstawowe założenie, że wobec kibiców trzeba być nastawionym przyjaźnie. Tzw. „soft-policing” to podejście powstałe w oparciu o badania m.in. prof. Clifforda Stotta z University of Leeds. Rozmawialiśmy z nim w 2011 roku, gdy przygotowywał polską część zabezpieczenia Euro.
Niestety, to nastawienie obowiązywało wyłącznie wobec turystów z zagranicy i po Euro 2012 się skończyło. Dziś trybuny w Polsce są zamykane na wniosek policji niezależnie czy doszło do przemocy, czy nie. Po ostatnich derbach Dolnego Śląska wystarczyło pięć świec dymnych, by zamknąć trybunę dla ok. 5 tysięcy ludzi. Przed stadionami znów widać oddziały zwarte policji, kibice w meczach ligowych są eskortowani jak zwierzęta, przepuszczani przez „wąskie gardła”. Kto nie pamięta „wypuszczania” kibiców Widzewa z PGE Areny?
O dialogu i otwartości nie ma mowy, gdy minister spraw wewnętrznych zastanawia się „jak to się stało, że kibole znaleźli się wśród normalnych ludzi?”. Zamiast spodziewanego przez niektórych nowego kursu i liberalizacji ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych wiele sygnałów wskazuje na to, że represji przybędzie.
Prof. Stott udzielił bardzo ciekawego wywiadu dla Djurgarden IF, szwedzkiego klubu, którego kibic został niedawno zabity podczas wyjazdu. Jak przy każdym incydencie okołomeczowym, politycy zaczęli zapewniać w mediach, że czas na zmiany na stadionach, czas na surowsze przepisy, choć do zdarzenia doszło daleko od stadionu i było to zwykłe pobicie. W mało roztropnej wypowiedzi szefowa jednego ze szwedzkich resortów stwierdziła nawet, że kibice powinni przestać jeździć na mecze do innych miast niż… swoje własne.
Zdaniem brytyjskiego specjalisty nie ma w tym absolutnie nic niezwykłego. W jego opinii takie reakcje polityków są zupełnie naturalne. – Przemoc w piłce nożnej jest mocno eksploatowana politycznie. Może wydaje się apolityczna, może wydaje się tylko bezmyślną agresją, ale to błędne wnioski. Przemoc to odzwierciedlenie głębokich problemów społecznych. […] Politykom często trudno się do tego przyznać, ponieważ to pokazałoby, że są współwinni tworzeniu okoliczności, przez które ta agresja występuje. Nie mogą tak się odsłonić, będą szli w zaparte broniąc swej pozycji. To co my próbujemy zrobić, to inaczej ukierunkować sytuację i wprowadzić rozwiązania, które naprawdę coś zmienią na lepsze
– mówił prof. Stott dla DIF TV.
Angielski naukowiec przyznaje: trudno przekonać przerażoną incydentem opinię publiczną, że dialog z kibicami to najlepszy pomysł. Ale tak w jego opinii faktycznie jest. - Jest ogromna presja ze strony społeczeństwa, policji, polityków, by pchnąć sprawy w stronę siłowej walki z problemem. By postrzegać dialog jako „bycie miękkim” czy „wymówkę” dla chuligaństwa. Co najmniej jakby prawdziwym rozwiązaniem miało być dozbrojenie policji, danie im broni i pełnej kontroli. W takich chwilach, gdy społeczeństwo staje przed problemem przemocy jak w Szwecji, trzeba zadbać, by nie iść w tym kierunku
– nalega naukowiec, który przestrzega przed próbami rozwiązania problemu wyłącznie za pomocą kar i represji.
- Z mojego punktu widzenia celem jest stworzenie bardziej pozytywnej atmosfery wokół futbolu, by nie podążać w stronę zaostrzania przepisów i represji. Proszę pamiętać, że w Anglii doprowadziło to do tragedii. Szliśmy w tym kierunku w latach 1980., gdy chuligaństwo było powszechne. I doprowadziliśmy do tragedii na Hillsborough. Ta katastrofa była bezpośrednim skutkiem represyjnej polityki władz, nakierowanej na całkowitą kontrolę widzów. Zaczęliśmy ogradzać ich wysokim płotem i ten płot w końcu doprowadził do śmierci ludzi
– mówi Stott.
Pod koniec rozmowy pada pytanie, które doskonale opisuje też postawę wielu polskich komentatorów w mediach i polityce. „Dlaczego by nie skopiować po prostu rozwiązań z Anglii”? Przecież „tam sobie poradzili”.
- Nie, nie. Nie da się obronić tezy, że Anglia sobie poradziła. Do tego jeszcze daleko. Co roku wydajemy co najmniej 25 milionów funtów na zabezpieczenie meczów. To nie jest rozwiązanie. To są pieniądze pompowane w odpowiadanie na problem społeczny siłą policyjną, a problem wciąż trzeba rozwiązać. […] To nie oznacza, że nie mamy na koncie swoich sukcesów. Oczywiście sytuacja się odmieniła w porównaniu do 10-15 lat temu. Ale dokonaliśmy tego nie tylko przez siły policyjne. Również przez dostosowanie reakcji policji do zmian w zachowaniu widzów. […] Nie dajcie się zmylić, że w Anglii sobie poradziliśmy. I nie jest powiedziane, że rozwiązania angielskie zadziałają gdzie indziej. Wasza kultura piłkarska jest inna niż nasza. U nas nie ma grup ultras, tu tło społeczne jest zupełnie inne
– mówi prof. Stott.
Poniżej można (trzeba!) obejrzeć całą rozmowę ze specjalistą, dzięki któremu Euro 2004 było pierwszym wielkim turniejem piłkarskim bez większych incydentów:
Reklama