Frekwencja: Wreszcie pęknie sto tysięcy?
źródło: własne; autor: michał
Wystarczy, że dwa hity przyciągną widzów, a wtedy na innych stadionach nie musi być wielkich tłumów. Lech z Legią i Śląsk z Lechią – te kluby przesądzą o historycznym przejściu granicy 100 tys. widzów w jednej kolejce Ekstraklasy. Doczekamy się po latach?
Reklama
Już w piątek 28 października Wrocław doczeka się pierwszego meczu na Stadionie Miejskim. Mieści w meczach Ekstraklasy ponad 43 tys. osób, ale trudno oczekiwać kompletu. Dziś wiemy, że po nieudanym starcie dystrybucja się unormowała i przekroczyła 20 tys. biletów. Podobnie jak w Gdańsku przed inauguracją PGE Areny przez Lechię, zainteresowanie znacząco przekroczyło możliwości klubów.
Fot: Wawrzula
Śląsk na początku miał tylko 8 drukarek do drukowania biletów zakupionych przez Internet, a w tym tygodniu nie uda się uruchomić kolejnych punktów dystrybucji, co oznacza, że wejściówki na mecz można nabyć tylko przy Oporowskiej i przy Śląskiej, łącznie w 13 okienkach kasowych. Liczba w okolicach 30 tys. widzów wydaje się jednak zupełnie realna niezależnie od okoliczności. A te nie są sprzyjające, bo poza kłopotami z dystrybucją wejściówek pojawił się problem z przyjezdnymi. Fani Lechii odwołali wyjazd kolejowy na mecz i do Wrocławia pojadą samochodami, co może wpłynąć na ich liczbę. Przyczyną jest żądanie policji, by gdańszczanie przyjechali przed samym meczem. O tyle niezrozumiałe, że mecz Śląsk-Lechia to tzw. mecz przyjaźni i trudno oczekiwać jakiejkolwiek niechęci między obydwoma stronami konfrontacji.
W Poznaniu czekają już na niedzielny przyjazd Legii, bo mecze z tym rywalem zawsze wzbudzają wyjątkowe zainteresowanie. Pełnego stadionu Lecha nie ma się co spodziewać, bo w zeszłorocznych rozgrywkach rozeszło się „tylko” 36 249 wejściówek, a w obecnych wyniki sprzedaży są fatalne. Ostatnie dwa mecze oglądało przy Bułgarskiej odpowiednio 13 i 10 tys., a największe tłumy zgromadził mecz z Wisłą – 18 tysięcy. W Poznaniu bardzo źle się dzieje m.in. z powodu nadgorliwości policji i protestu kibiców przeciwko narastającym represjom.
Fot: Piotr Wagner (Carte)
Protest zaczęli jeszcze w minionym sezonie, ale ostatnie zachowania funkcjonariuszy nasiliły negatywne nastroje. Przypomnijmy, że prowadzącemu doping na stadionie Lecha grozi zakaz stadionowy i bardzo wysoka grzywna wyłącznie za to, że wszedł na płot by być widocznym dla wszystkich. A skorzystał z tego rozwiązania, bo po imprezie motocrossowej nie ustawiono z powrotem rozebranego tymczasowo podestu do prowadzenia dopingu. Mimo to wynik w okolicach 25 tys. lub wyższy wydaje się w niedzielę możliwy, chociażby dlatego, że znany wśród kibiców „Klima” być może po raz ostatni w najbliższych latach będzie w niedzielę prowadził doping.
Fot: Łukasz Libuszewski
U siebie grają w tej kolejce również Wisła Kraków (średnia widownia jak dotąd to 13,8 tys. na mecz), Korona Kielce (średnio 8,2 tys.) i Widzew, który z meczu na mecz gromadzi coraz więcej widowni i ostatnio miał już komplet przy okazji derbów Łodzi. Sobotni mecz z Cracovią takiego zainteresowania nie wzbudzi, ale powinien dać przyzwoity wynik. Jest jeszcze Ruch, którego średnia oscyluje wokół 6 tys. na mecz.
„Pożytku” w budowaniu widowni nie będzie tylko z Górnika Zabrze i GKS Bełchatów. Ten pierwszy ma zaledwie 2999 miejsc do dyspozycji. Drugi zagra mecz z Zagłębiem Lubin, który jednak nijak będzie się miał do pamiętnej walki tych dwóch klubów o mistrzostwo Polski – dziś oba są w ogonie tabeli.
Bariera 100 tys. widzów w ośmiu meczach może zostać w weekend przekroczona, nawet z zapasem, ale kibice muszą się sprężyć – zwłaszcza w Poznaniu i Wrocławiu. Niemal pewne jest za to, że i tak padnie nowy rekord widowni w aktualnym sezonie. Obecny wynosi 84 394 osoby i został ustanowiony w trzeciej kolejce.
Reklama