Bordeaux: Stadion piękny, ale straty ogromne

źródło: LaTribune.fr; autor: michał

Bordeaux: Stadion piękny, ale straty ogromne W ciągu trzech lat od otwarcia Stade Matmut Atlantique wygenerował straty prawie trzykrotnie wyższe niż oczekiwano. Zysków na horyzoncie nie ma, miasto traci, a operator może zbankrutować. Nie tak to miało wyglądać...

Reklama

Stadion w Bordeaux jest wyjątkowy architektonicznie, co potwierdza zdobycie wielu nagród, w tym naszego tytułu Stadionu Roku. Choć jest ozdobą miasta i wybijał się wśród aren Euro 2016, jego sytuacja jest bardzo daleka od ideału.

W pierwszych trzech latach funkcjonowania obiekt wygenerował straty rzędu 10,46 mln € (45 mln zł). Oznacza to, że w każdym rozliczonym już roku (od 2015 do końca 2017 włącznie) zamiast tracić niewiele ponad milion euro, stadion przynosił stratę wyraźnie powyżej 3 milionów.

Na czym tracą?

Przyczyn jest kilka. Najważniejsza to znacznie wyższe od szacowanych koszty utrzymania obiektu. Spółka zarządzająca stadionem wydaje na wynagrodzenia aż o 1500% więcej niż zakładano pierwotnie (choć to wina skrajnie optymistycznych prognoz, nie rozrostu spółki). Miało być 78 tys. € rocznie, a jest aż 1,25 mln €. Remonty i pielęgnacja boiska szacowano na 225 tys. € rocznie, a realnie ta suma sięgnęła 439 tys. € w 2017.

Stade Matmut Atlantique© Nouveau Stade Bordeaux

Dodatkowym problemem jest bardzo umiarkowane zainteresowanie meczami Girondins Bordeaux. Choć stadion oferuje prawie 42 tys. widzów w warunkach Ligue 1, średnia widownia w tym sezonie to tylko 21 829 osób, a więc 53% zapełnienia obiektu i ledwie połowa ligowej tabeli frekwencyjnej. Trudno jest też walczyć o organizację koncertów i innych dużych imprez, ponieważ w całej Francji powstały nowe areny widowiskowe, w tym takie lepiej przygotowane do wydarzeń pozapiłkarskich niż Matmut Atlantique. W efekcie w zeszłym roku były dwa koncerty.

Dalej, stadion okazał się też mniej atrakcyjny komercyjnie niż oczekiwał operator. Prawa do nazwy od firmy Matmut miały być warte 4 mln € rocznie, a przynoszą 2,7 mln €.

Co zrobi operator?

Sytuacja w Bordeaux jest odmienna od polskich realiów, ale we Francji znana dobrze. Stadion jest co prawda publiczny, ale ma prywatnego koncesjonariusza, spółkę-córkę firm Vinci oraz Fayat. Umowa na zarządzanie jest podpisana do 2045 roku, dlatego z pozoru samorząd nie musi się martwić, że prywatny operator ponosi straty.

A jednak zmartwienie jest bardzo poważne, ponieważ Vinci i Fayat musiały już dokapitalizować spółkę Stade Bordeaux Atlantique (SBA) sumą 1,5 mln €, by umożliwić jej dalsze funkcjonowanie. Istnieje ryzyko, że SBA najzwyczajniej upadnie, a wtedy – zgodnie z prawem – samorząd będzie musiał pokryć wszystkie wierzytelności koncesjonariusza, idące w wiele milionów.

Stade Matmut Atlantique© David Carbo

Co więcej, w umowie jest klauzula wskazująca, że co 5 lat może dochodzić do renegocjacji warunków koncesji. SBA może więc domagać się wsparcia miasta, a w przypadku jego braku – wycofać się z zarządzania obiektem.

Osobny problem to brak wpływów do miejskiej kasy. Zgodnie z umową z operatorem powyżej pewnego progu samorząd miał otrzymywać pieniądze z funkcjonowania obiektu. W obecnej sytuacji to, rzecz jasna, niemożliwe. Wyjściowo szacowano, że Matmut Atlantique wyjdzie na zero w 2024 roku, a później zacznie zarabiać. Od 2028 nadwyżki miały przekraczać 1 mln € rocznie. W obecnej sytuacji ta prognoza wydaje się jednak zupełnie nierealna.

Jakie wyjście z sytuacji?

Na razie udziałowcy SBA nie zgłaszali chęci odejścia, choć już przed umownym terminem 5 lat prosili o renegocjację umowy. Miasto się nie zgodziło. Według trybunału obrachunkowego ryzyko zmiany warunków lub wręcz zerwania umowy jest znaczne, a wraz z nim ryzyko strat dla podatników.

Szansą na rozwiązanie sytuacji może okazać się większe zaangażowanie Girondins. Klub od lipca tego roku ma nowego właściciela, który zapowiedział, że chce poprawić warunki, w jakich kibice oglądają mecze. Mógłby więc wejść do spółki z byłymi wykonawcami stadionu lub w całości przejąć zarządzanie obiektem.

Reklama