Liverpool: Miasto szykuje pożyczkę dla Evertonu

źródło: własne | MK; autor: michał

Liverpool: Miasto szykuje pożyczkę dla Evertonu To będzie ogromna pomoc, bez której stadion w Bramley-Moore Dock mógłby nie powstać. Wzbudziła wiele kontrowersji w całej Anglii, ponieważ może stanowić aż dwie trzecie kosztów stadionu.

Reklama

Już pod koniec grudnia 2017 dowiedzieliśmy się, że nowy stadion Evertonu pochłonie zdecydowanie więcej pieniędzy niż pierwotnie szacowano. Zamiast 300 milionów funtów miało to być... no właśnie, ile? W pierwszej połowie stycznia kwota wyszła na jaw, choć jest mocno zaokrąglona.

Budowa stadionu dla ponad 50 tys. widzów w miejscu doków ma pochłonąć do 500 mln funtów (2,4 mld zł). Realnie może to być mniej, jak wynika z relacji przedstawionej podczas walnego zgromadzenia Evertonu. Tam uczestnicy usłyszeli, że pożyczka od miasta ma pokryć „dwie trzecie” kosztu. A że mowa o 280 milionach funtów, to całość mogłaby pozostać w granicach 420 mln.

Bramley-Moore Docks

Na razie to wciąż tylko luźne szacunki, ponieważ nie ma ani gotowego projektu, ani umowy z wykonawcą. Dopiero wtedy dowiemy się, ile realnie może kosztować nowy dom Evertonu.

Aktualnie, już od trzech tygodni, trwa gorąca debata odnośnie publicznej pomocy samorządu dla prywatnego klubu zarabiającego ostatnio rekordowo dużo. Faktycznie, patrząc na sprawę w ten sposób, można być sceptycznym. Burmistrz Joe Anderson zapewnia jednak, że jego administracja i radni dobrze robią, pomagając Evertonowi.

Miasto nie tyle daje klubowi pieniądze podatników, co występuje w roli banku udzielającego pożyczki. Wspomniane 280 milionów nie pochodzi z kasy miasta, lecz z brytyjskiego Public Works Loan Board, funduszu na wielkie projekty o dużym znaczeniu publicznym. Liverpool przekazuje więc środki, a Everton przez 25 lat będzie je spłacał ze stosunkowo niskim oprocentowaniem.

Choć niskie, odsetki mają co roku zasilać kasę miasta kwotą 6-7 mln funtów, co łącznie da 160-172 mln funtów przez ćwierć wieku. Tak przedstawione brzmi to jak świetny biznes dla miasta, a jednak i tutaj mogą pojawić się problemy. Miasto nie ma bowiem gwarancji, że w ciągu najbliższych 25 lat Everton nie spadnie z ligi czy w inny sposób nie wypadnie z grona silnych klubów.

Debata trwa, projektowanie też

Podczas gdy zwolennicy i przeciwnicy pożyczki przerzucają się na argumenty, tworzenie projektu stadionu trwa. W środę Liverpool odwiedził architekt Dan Meis, który jest odpowiedzialny za przygotowanie dokumentacji. Amerykanin w najbliższych miesiącach ma się pojawiać w Merseyside co najmniej dwa razy w miesiącu, a więc znacznie częściej niż dotąd.

Kibice z kolei zostali przez Everton zaproszeni do składania własnych uwag dotyczących nowego stadionu. Specjalna platforma do wypełniania ankiet jest otwarta dla zarejestrowanych kibiców, podczas gdy „Toffees” zaprezentowali niedawno „pierwszą 11”, czyli listę 11 priorytetów przy tworzeniu nowego stadionu. Nie będziemy jej cytować w pełni, ponieważ to pozbawione konkretów zestawienie życzeń. By stadion był twierdzą, by szanował miejską przestrzeń i dziedzictwo UNESCO, by bilety nie były droższe niż być muszą, itd. Oczywiście życzymy kibicom Evertonu, by wszystkie się spełniły.

Reklama