Narodowy: Żużlowy falstart, zawody przerwane!

źródło: własne | MK; autor: michał

Narodowy: Żużlowy falstart, zawody przerwane! Kompromitacja, skandal, wstyd – to tylko niektóre określenia pojawiające się w mediach po przerwanych przedwcześnie zawodach Grand Prix na Stadionie Narodowym.

Reklama

Na Stadion Narodowy przyszły dziś 53 tysiące widzów. Wszyscy oczekiwali ogromnego wydarzenia, zwłaszcza w związku z oficjalnym pożegnaniem Tomasza Golloba z żużlem. Dla samej areny był to pierwszy sprawdzian w przygotowaniu imprezy żużlowej. Jeśli faktycznie traktować to jak sprawdzian, to wypadł niedostatecznie.

Od początku zawodów pojawiały się problemy, pierwsza zepsuła się taśma startowa. Później kolejne biegi ujawniły złe przygotowanie toru. Na jego pierwszym łuku szybko wytworzyła się rynna, „wciągająca” zawodników. Już w pierwszym biegu na tym łuku przewrócił się Nicki Pedersen, później upadków było więcej.

SGP na Narodowym

Ostatecznie zawody trzeba było przerwać po 12 biegach, ku wściekłości zgromadzonych widzów. Przedłużające się oczekiwanie na decyzję organizatorów nie pozostawało bez echa. Z trybun rozległo się „Złodzieje!”. Oficjalnie, „zgodnie z regulaminem cyklu Grand Prix punkty zdobyte przez zawodników zostały zaliczone do klasyfikacji generalnej” i zawody zakończono wcześniej.

Złe przygotowanie toru nie było tajemnicą. Już wczoraj zawodnicy odmawiali startu w treningu z obawy o bezpieczeństwo na trasie przejazdu. Pojechało tylko dwóch, a uwagi zebrane od wszystkich posłużyły poprawie warunków. Przez całą noc z piątku na sobotę trwały prace nad torem, by mimo wszystko zawody się odbyły. Okazało się, że to nie wystarczyło.

Na organizatorów spadają teraz gromy nie tylko od kibiców, ale też od dziennikarzy i sportowców, zażenowanych skalą nieprzygotowania. Na konferencji prasowej po LOTTO Warsaw FIM SGP of Poland wiceprezes PZM-ot Michał Sikora podkreślał, że zarówno PZM-ot jak i operator Stadionu Narodowego spółka PL.2012+ stworzyły idealne warunki do tego, by te zawody się odbyły na najwyższym poziomie. Za przygotowanie toru odpowiedzialna była duńska firma wskazana przez FIM – Międzynarodową Federację Motorową.

Zapytaliśmy eksperta, czy kibice mogą dochodzić zwrotu pieniędzy za nieudaną imprezę.

Mec. Mateusz Dróżdż, wykładowca Uczelni Łazarskiego, specjalizujący się w ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych:Kibice mają podstawy do roszczeń wobec organizatora, ponieważ ten nie wywiązał się w pełni z obowiązków, jakie wynikają z umowy o udostępnienie imprezy masowej. Przerwanie nastąpiło z przyczyn zależnych od organizatora, tj. z powodu nieodpowiedniego przygotowania toru. Gdyby zawody przerwał deszcz, sytuacja byłaby oczywiście zupełnie inna, ponieważ niezależna od jakiegokolwiek podmiotu. Widzowie przyszli obejrzeć widowisko, a zobaczyli tylko część, więc w mojej ocenie mamy do czynienia z nienależytym wykonaniem zobowiązania. Z tego względu w większości przypadków w mojej ocenie można przede wszystkim dochodzić częściowego, a nie całkowitego zwrotu pieniędzy.

Organizatorem imprezy masowej był Polski Związek Motorowy, takie informacje przynajmniej widnieją na wykazie imprez masowych udostępnionych przez Miasto Stołeczne Warszawę. W związku z tym, jeżeli ta informacja się potwierdzi, to on jest zobowiązany do udostępnienia imprezy i to z nim tak naprawdę kibic zawarł umowę, kupując bilet. Rozliczenia osób, które nie przygotowały toru lub innych rzeczy są wewnętrzną sprawą organizatora, która tak naprawdę nie ma znaczenia dla kibica-konsumenta. To, że przepisy wewnętrzne pozwoliły na zakończenie imprezy i uznania jej za przeprowadzoną, nie świadczy o wykonaniu zobowiązania, które w tym przypadku w mojej ocenie było wykonane częściowo

Reklama