Londyn: Ograniczenia UEFA psują finał?

źródło: własne; autor: michał

Londyn: Ograniczenia UEFA psują finał? Kibice Borussii Dortmund i Bayernu mieli wielkie plany. Oprawa zajmująca ponad 20 tysięcy kibiców z jednej strony Wembley i druga, równie wielka, z drugiej. Tak otwarcie meczu mogło wyglądać, ale nie będzie, ponieważ UEFA zabroniła zasłaniania widoku klientom biznesowym, którzy zasiądą pomiędzy widzami obu klubów.

Reklama

Podczas sobotniego finału Ligi Mistrzów na trybunach jednego z najsłynniejszych stadionów Europy zasiądzie ok. 86 tys. widzów, z czego fani każdego z niemieckich klubów otrzymali po 24 tys. biletów. Do Londynu przyjedzie ich oczywiście wielokrotnie więcej, bowiem oba kluby otrzymały setki tysięcy zapytań o wejściówki.

Arena imprezy jest już oplakatowana, trwają intensywne prace nad promocją wydarzenia. Niektóre oczekiwania UEFA okazały się jednak nie tylko utrudnić, ale nawet uniemożliwić przygotowania samych kibiców.

Oświadczają, przepraszają

Grupa ultras Borussii napisała na swojej stronie, że już długo przed finałem spodziewali się zaostrzonych restrykcji związanych z prezentacją opraw. Przedsmak tego fani z The Unity mieli już w 2012 roku, gdy ich zespół ścierał się z Bayernem w Berlinie, w finale krajowego finału. Ale, jak piszą kibice w oficjalnym uzasadnieniu, „DFB [niemiecki związek] nie może się nawet równać z UEFA” pod względem restrykcji.

Nie będzie również tak łatwo, jak na swoim stadionie, gdzie w kwietniowym meczu przeciwko Maladze stworzyli takie widowisko:

Kibice zwracają uwagę, że cały szereg utrudnień podnosi koszty prezentacji opraw finałowych wielokrotnie. Np. zakrawające o absurd wymogi przeciwpożarowe – wszystko, co choćby teoretycznie można podpalić, może zostać uznane za niedozwolone. Jak nietrudno sobie wyobrazić, większość materiałów typowych dla opraw – sektorówek, kartoniad czy nawet zorganizowanych akcji konfetti, może w tym wypadku zostać wykluczona.

Trzeba użyć materiałów znacznie droższych, ale nie wszystkie da się zastąpić. Dlatego The Unity napisało wprost – przepraszają wszystkich, którzy dorzucili swoje pieniądze do wielkiej zbiórki na oprawę, ale w Londynie nie da się jej zaprezentować i pojawi się na innym meczu, najpewniej krajowym.

Bayern nie ma lepiej

Tekst na stronie The Unity pojawił się 18 maja, gdy podobne oświadczenie już od ponad tygodnia wisiało na witrynie Club Nr 12, grupy ultras Bayernu. Im odmówiono np. przyznania kilku miejsc dla osób pomagających ultrasom w prezentacji oprawy na trybunie. Fani z Monachium mają ostatnio nawet u siebie na Allianz Arenie spore problemy, ponieważ ich klub rozważa ograniczenia w poruszaniu się po południowej trybunie, którą zajmują.

Zresztą, karzącą rękę UEFA też znają nie od dziś. W 2010 roku gigantyczną oprawę z półfinału Ligi Mistrzów z Lyonem musieli opłacić dwukrotnie, wydając z własnych kieszeni dziesiątki tysięcy euro. Okazało się bowiem, że zakupione pierwotnie materiały do stworzenia ogromnej mozaiki na całej Allianz Arenie (poniżej) nie zostały zaakceptowane.

Innym się udawało?

W Londynie czeka ich jednak więcej. A podstawowe utrudnienie dotyczy obu klubów i powierzchni oprawy prezentowanej przez fanów. Ta nie może obejmować środkowego poziomu trybun, zajmowanego przez tzw. „pożeraczy krewetek”, czyli klientów biznesowych. Tymczasem fani każdej z drużyn otrzymali wejściówki podzielone między najniższy i najwyższy poziom widowni, z wielką „dziurą” biznesową. Dalej, ci na najniższym poziomie nie mogą mieć wysokich flag czy innych dużych akcesoriów, które mogłyby zasłaniać tysiącom gości UEFA.

W efekcie finał z 2011 roku, który również odbywał się w Londynie, zaowocował obrazkami, które ciężko wspominać z wypiekami na twarzy. Oprawy kibiców Manchesteru i Barcelony, choć okazałe w rozmiarze, wyszły przeciętnie, gdy fani zostali rozdzieleni pasem VIP-ów.

Pozostał doping

I choć w tym roku obie grupy poprosiły swoich znajomych po szalu o ubranie się w barwy w związku z brakiem opraw, pewnie spróbują zaprezentować coś podczas finału. Apelują zgodnie o determinację do zrobienia prawdziwego piekła dla opozycji, ale i te apele mogą napotkać jedno poważne ograniczenie. Wembley od samego otwarcia jest bardzo surowo oceniane przez fanów i dziennikarzy (nawet nazwane „pozbawionym duszy”), ponieważ dzielenie tradycyjnych kibiców szerokim pasem VIP-ów czyni koordynację dopingu niezwykle trudną. Jak Niemcy poradzą sobie z tym wyzwaniem? Zobaczymy w sobotę o 20:45!

Reklama