Wrocław: Minął rok, podwykonawcy nie dostali pieniędzy

źródło: TVN24.pl; autor: michał

Wrocław: Minął rok, podwykonawcy nie dostali pieniędzy Choć afera wypłynęła w listopadzie 2011 roku, problemy zaczęły się znacznie wcześniej, w sierpniu. Ale niestety nie skończyły wcale, mimo hucznych zapowiedzi zdymisjonowanego już wiceprezydenta Wrocławia. Podwykonawcy nie doczekali się zapłaty i grozi im koniec działalności – podał TVN24.pl.

Reklama

Zaczęło się od problemów na linii Imtech – CES, które doprowadziły do zatoru płatniczego. Te dwie firmy odpowiedzialne za część instalacji na Stadionie Miejskim weszły w konflikt o pieniądze, który dodatkowo podgrzał fakt, że pracownicy CES zostali siłą usunięci z budowy, a Imtech z kolei sam odszedł. CES ogłosił upadłość i firmy w praktyce już nie ma. W CES twierdzą, że to wina Imtechu, ale Imtech nie poczuwa się do odpowiedzialności.

W tle tego wszystkiego rozgrywa się dramat mniejszych firm, które miały się przy tej wielkiej inwestycji rozwinąć, a mogą wręcz przeciwnie – zwinąć. W grudniu wiceprezydent Michał Janicki organizował spotkania i dał podwykonawcom gwarancję otrzymania zapłaty, ale nie zobaczyli do dziś ani grosza i są na skraju upadku.

Firma ANP Rybak, wykonawca instalacji elektrycznych, zatrudniała na budowie 60 osób. Wchodziła na inwestycję z możliwością włożenia 500 tys. zł na poczet późniejszej zapłaty. Dziś ma długi rzędu 200 tys., nie ma pracowników, a właściciela ściga urząd skarbowy.

- Firma CES jest mi winna ponad 513 tys. zł, Imtech ponad 215 tys. zł. Razem z innymi podwykonawcami próbowaliśmy się dogadać. Dzwoniliśmy i pisaliśmy. Bez odpowiedzi. Długi wobec wszystkich firm idą w miliony złotych. Dlatego zdecydowałem się oddać sprawę do sądu – mówi Piotr Rybak, założyciel firmy. Na razie złożył pozew przeciwko CES, wkrótce dołączy przeciwko Imtechowi. Ale nawet wygrana w sądzie może mu nic nie dać, bo CES jest właśnie likwidowany i może nie mieć z czego zapłacić.

Imtech zapiera się, że wszystkie należne („uzasadnione”) płatności zostały uregulowane, mimo że główny wykonawca – ostatnio wyrzucony z budowy – też nie zapłacił Imtechowi pełnego wynagrodzenia. Zdaniem władz Wrocławia właśnie zerwanie umowy powinno pomóc firmom dochodzić swoich praw, ale Max Boegl twierdzi, że zapłacił wszystko i problemy podwykonawców go nie dotyczą.

- Zostaliśmy oszukani przez ludzi, którzy zatrudnili nas na stadionie. Zwolnienia i zerwania umowy, o których słyszymy teraz, dzieją się stanowczo za późno. My straciliśmy pieniądze, a nasi ludzie nie mają pracy – komentuje Piotr Rybak.

Reklama