Kraków: Stadion niespłacony, nie będzie gdzie grać?

źródło: własne | MK; autor: michał

Kraków: Stadion niespłacony, nie będzie gdzie grać? Nie tak miał wyglądać koniec roku dla kibiców Wisły. Koszmarnie, niepoważnie prowadzona transakcja przejęcia klubu, ucieczka prezes Sarapaty z tonącego okrętu i złamanie porozumienia z miastem o wynajmie stadionu. 2019 będzie tragiczny?

Reklama

To miał być sądny piątek, po nim sądna sobota. Mamy niedzielę i dalej niewiele wiemy. Choć niektórzy dziennikarze potwierdzili, że „przelew poszedł”, to TS Wisła potwierdza, że nie doszedł. Mowa o przelewie ponad 12 mln zł od nowych (choć na ten moment niedoszłych) właścicieli Wisły Kraków SA, tej piłkarskiej.

Inwestorzy z Kambodży i Szwecji mieli do piątku włącznie przelać środki, z których klub spłaciłby najpilniejsze wierzytelności. Mats Hartling zapewnił w krótkim oświadczeniu, że „kasa jest w drodze”, ale nie przedstawił potwierdzenia zlecenia płatności, które rozwiałoby wątpliwości.

Jego partner, Kambodżanin Vanna Ly, w kluczowym okresie zapadł się pod ziemię. W najnowszym oświadczeniu Wisły pada wyjaśnienie, że Ly „poważnie zachorował w piątek podczas lotu przez Atlantyk” i dlatego był nieuchwytny. Akurat wtedy, gdy pieniądze od jego luksemburskiego funduszu miały dojść.

Zgodnie z zapisami umowy TS Wisła nie musi uznawać ekscentrycznych inwestorów za prawowitych właścicieli klubu, ponieważ termin wpłaty minął. Ale w klubie czekają do jutra z wiarą, że środki niezbędne do przetrwania piłkarskiej spółki jednak dojdą.

Fatalne zarządzanie i poważne oskarżenia

Chwilowo funkcję prezesa Wisły Kraków sprawował reprezentujący nowych inwestorów Adam Pietrowski, który swoje prawa stracił z chwilą nieotrzymania przelewu. Jeśli pieniądze jednak dojdą, z pewnością odzyska kompetencje. A jeśli nie? Wtedy Wisła zostanie bez prezesa, ponieważ Marzena Sarapata złożyła rezygnację jeszcze przed finalizacją transakcji przejęcia klubu.

To niepoważna, przedwczesna decyzja, która zostawi klub bez sternika. Wpisuje się jednak w fatalny wizerunek prezesury Sarapaty. To lata zatajania fatalnej sytuacji finansowej klubu przed kibicami, kontrowersyjnych decyzji kadrowych (mówiąc bardzo delikatnie) i wizerunkowych strzałów w stopę. Za rządów Sarapaty długi Wisły urosły już ponad granicę 20 mln zł (mówi się o ponad 30 mln), a tego lata o mały włos „Biała Gwiazda” nie została wyrzucona ze swojego domu przy Reymonta.

Tymczasem dziś Interia.pl ujawniła wyniki śledztwa dziennikarskiego. Zgodnie z ustaleniami portalu prezes Sarapata przelała niemałe pieniądze na rzecz swojego męża (60 tys. zł za wydruk magazynu meczowego R22) i jeszcze większe (aż 300 tys. zł) na rzecz Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków. Zarówno mąż, jak i SKWK szybko zdementowali te ustalenia, ale Interia się z nich nie wycofała.

Na stadion zabrakło

Niezależnie od tego, czy Interia ma potwierdzenie swoich oskarżeń, Wisła ma inne problemy. Klub nie wpłacił bowiem pieniędzy za użytkowanie stadionu za ostatni mecz, ten z Lechem. Choć „Biała Gwiazda” otrzymała od urzędu miasta możliwość odroczenia wpłaty o tydzień, to i tego terminu – mijającego tuż przed weekendem – nie dotrzymano.

Miejscy urzędnicy usłyszeli, że pieniądze będą, gdy wymarzone 12 mln zł pojawi się na koncie klubu. Niestety, w tej chwili „gdy” trzeba zamienić na „jeśli”. Jeśli pieniądze się pojawią, Wisła będzie miała rezerwę na spłacenie części długów związanych ze Stadionem Henryka Reymana, za którego użytkowanie nie płaci kompletu należności już od kilku lat.

Jeśli jednak pieniędzy nie będzie, Wisła nie zostanie dopuszczona do organizacji kolejnego meczu na „swoim” stadionie aż do chwili uregulowania należności. To poważny problem, choć nie najpoważniejszy. Trzeba przecież pamiętać, że brak wpłaty od tajemniczych inwestorów może oznaczać upadek klubu, a wtedy brak stadionu nie będzie najpilniejszym kłopotem. Nie można jednak wykluczyć, że od wiosny Wisła swój stadion będzie oglądać tylko z tej perspektywy:

Stadion Henryka Reymana

A oglądanie tego obiektu z zewnątrz samo w sobie jest pewnego rodzaju karą...

Reklama