Nowy stadion: Vodafone Arena otwarta z hukiem
źródło: własne | MK; autor: michał
Całą dzielnicę spowijał dym z rac, a wynik meczu z odwiecznym rywalem to godne otwarcie dla Beşiktaşu! Poniedziałkowy wieczór w Stambule był bardzo udany.
Reklama
Wczoraj po południu w Stambule udało się otworzyć nowy stadion Beşiktaşu, Vodafone Arenę. Już na parę godzin przed meczem wokół areny panowała wrzawa, zresztą i bez meczu lokalne drogi należą do zatłoczonych. Ponieważ jednak po prawie trzech sezonach na wygnaniu „Orły” wracały do swojego gniazda, atmosfera była wyjątkowa. Kibice zgromadzeni wokół stadionu odpalili takie ilości pirotechniki, że zadymili zachodnią część Bosforu.
Dodatkowym smaczkiem był fakt, że wczoraj w ramach meczu Süper Lig do Stambułu przyjechał znienawidzony Bursaspor. Do tego dochodzi sytuacja w tabeli: na 7 kolejek przed końcem sezonu to właśnie Beşiktaş przewodził tureckiej lidze. Po emocjonującym meczu z kompletem widzów przewagę udało się zachować, gospodarze mają szansę świętować na nowym stadionie swoje 19. mistrzostwo!
Zanim w poniedziałek stadion otworzył się dla kibiców, w niedzielę odbyła się oficjalna ceremonia z udziałem głowy państwa. Prezydent Erdogan tradycyjnie nie widział nic złego w noszeniu barw Beşiktaşu mimo deklarowanego związku z derbowymi rywalami z Kasımpaşy. Ale to nic nowego, Erdogan zawsze deklaruje wsparcie dla gospodarzy, gdy otwiera nowe stadiony.
A zanim jeszcze w niedzielę oficjele przecięli wstęgę, prace budowlane trwały do ostatniej chwili! Dość powiedzieć, że jeszcze w sobotę trwała instalacja ostatniego elementu poszycia dachu, a wykończeniówka wciąż się nie zakończyła…
Losy nowego stadionu
Kibice Beşiktaşu byli ostatnimi z tzw. „Wielkiej Trójki”, którzy czekali na nowy stadion. Podobnie do fanów Galatasaray czy Fenerbahçe, przez lata sympatycy „Orłów” naoglądali się wizualizacji, ale dopiero w 2013 udało się ruszyć z pracami. Poniżej prezentujemy serię niezrealizowanych wizualizacji, jakimi na przestrzeni lat byli raczeni fani BJK, najstarsza pochodzi z 2007:
Powodów było wiele, a jednym z kluczowych jest piękna, lecz trudna lokalizacja. Miejsce po Inönü Stadi to centrum Stambułu, jednocześnie też okolica chroniona krajobrazowo z uwagi na sąsiedztwo historycznej zabudowy, zwłaszcza Pałacu Dolmabahçe. W związku z tym nie można było zbudować wysokiego stadionu (ostatecznie 41,5m od podłoża w południowej części), a i w głąb nie dało się wkopać go bardziej niż poprzednika. Mało tego – ściśle otoczony drogami stadion nie dał też możliwości rozbudowy wszerz.
Mimo znacznie większego potencjału samego klubu, zapadła decyzja o budowie stadionu na 42 tys. widzów, ponieważ większy nie tylko mógłby się nie zmieścić, ale też liczba widzów przerosłaby możliwości układu komunikacyjnego wokół areny. DB Architects stanęli przed wielkim wyzwaniem, ale ostatecznie sprostali mu w pełni.
By zmieścić trybuny o wymaganej pojemności, zaprojektowali stosunkowo płaski dolny poziom (23,4°) oraz bardzo stromy górny (38,7°). Wysokość jest zmienna, najwyższa jest północna trybuna, a najniższa – południowa.
Dzięki temu, choć w kompromisowy sposób, udało się stworzyć wrażenie jak ze starego stadionu, który opadał w kierunku Bosforu i pozwalał oglądać azjatycką część Stambułu z północnych trybun. Północ to też jedyna strona, z której nie wciśnięto lóż biznesowych, łącznie aż 147 na trzech pozostałych trybunach.
Zwartą widownię otoczyła lekka i elegancka kolumnada pokryta piaskowcem. Nawiązanie do historycznej zabudowy jest tym silniejsze, że udało się zachować w pełni południową bramę starego stadionu, tzw. maratońską. Podobnie do poprzednika, nowy stadion jest klarowny kompozycyjnie, symetryczny i eliptyczny. Elipsa nie oznacza jednak bieżni – przeciwnie! Trybuny są tak blisko boiska, jak tylko się dało (6,15m wzdłuż i 7,95m za bramkami).
Reklama