Łódź: Absurd goni Absurd, a Widzew tonie
źródło: własne; autor: michał
To miał być zwykły mecz, a może być początek końca dla Widzewa. Dzisiejsze spotkanie z Sandecją nie dojdzie do skutku, a okoliczności są trudne do wyobrażenia.
Reklama
Dziś o 14:00 miał się odbyć mecz między Widzewem a Sandecją. Spotkanie wyznaczone w Byczynie jest odwołane, choć PZPN ostatecznie dopuścił tamtejszy stadion! Jak to możliwe?
Ile można zwlekać?
Łódzki klub miał bardzo dużo czasu na znalezienie stadionu zastępczego. Równo rok temu kibice czekali już na przetarg w sprawie nowego stadionu i było pewne, że klub – zależnie od harmonogramu budowy – na przynajmniej parę rund będzie musiał ze stadionu przy Piłsudskiego się wynieść.
W rok stadion można nie tylko znaleźć, ale wręcz go wybudować. Tymczasowe trybuny nawet na kilka tysięcy osób to zadanie mierzone w tygodniach, jeśli jest spełniające normy boisko, przy którym można je postawić. Zresztą ostatecznie udowodnił to sam Widzew, który z dnia na dzień postawił nowe sektory. To zdjęcia z 26 i 27 lutego:
Wiosną 2014 działacze Widzewa przekonywali, że jest za wcześnie na ustalenia, ponieważ muszą znać harmonogram budowy. Jego zarys poznali na początku lata. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że klub sondował wtedy obiekty sportowe w regionie, ale negocjacje bardzo się przeciągały.
Problemem Widzew czy warunki umów?
Ostatecznie w styczniu przepadły stadiony w Piotrkowie, Aleksandrowie, Kutnie i łódzki obiekt Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Faktyczne przyczyny są przedmiotem spekulacji, choć nie jest tajemnicą, że obawy o bezpieczeństwo były istotnym „straszakiem” dla samorządów.
Nieoficjalnie mówi się, że to obawa przed chuliganami zdecydowała o fiasku w przypadku stadionów poza Łodzią. W sprawie stadionu SMS problemem miały być absurdalne oczekiwania Szkoły, która chciała stać się… współwłaścicielem klubu i mieć wyłączność na szkolenie młodzieży.
Wydaje się więc, że Widzew nie miał łatwo, ale jeśli wierzyć PZPN klub miał też swoje oczekiwania wobec gospodarzy. Przed Komisją ds. Licencji klub argumentował, że żaden właściciel nie chciał wynająć stadionu, jeśli klub nie zgodzi się pokryć strat spowodowanych przez kibiców. Według Komisji „nie może być poważnie traktowany w realiach profesjonalnej piłki. Takie wymogi są bowiem elementem standardowych umów na dzierżawę lub wynajem stadionu” – czytamy w komunikacie z wczoraj.
Byczyna? Nie, nie, nie… tak
W obliczu problemów ze znalezieniem stadionu Widzew postawił wszystko na stadion w maleńkiej wsi Byczyna. Obiekt z krytą trybuną dla 455 widzów należy do miasta Poddębice i jest bardzo nowoczesny. Tyle że zdecydowanie nie spełnia wymogów licencyjnych, o czym przedstawiciele PZPN informowali Widzew do bólu – wielokrotnie na przestrzeni ostatnich kilku tygodni.
Łódzki zespół przedstawił plan modernizacji, miał po swojej stronie przychylność burmistrza Piotra Sęczkowskiego. Istotny problem z planem polega na tym, że ten od początku był niewystarczający. Mimo to Widzew wprowadził go w życie. Do boiska dostawiono trybuny na prawie tysiąc miejsc (1440 wraz z główną trybuną, czyli o 560 za mało dla otrzymania licencji).
Tylko do końca lutego obiekt odrzucono trzykrotnie, a po ostatniej wizytacji (5 marca) wciąż były braki. W tym bardzo podstawowe, ponieważ pole gry nie ma wymaganych 80 metrów szerokości, sektora gości nie przewidziano w ogóle, a oznaczenia i drogi dojścia pozostawiają wiele do życzenia.
Wczoraj Komisja ds. Licencji Klubowych podtrzymała opinię, że stadion jest niewystarczający. Mimo to dopuściła go do rozgrywek w rundzie wiosennej, jednocześnie zasądzając trzy punkty kary na nowy sezon oraz jeden punkt ujemny za każdy mecz rozegrany na tak nieprzygotowanym obiekcie.
Pierwszy mecz przegrany dzień wcześniej
Wczoraj Komisja ds. Licencji odwołała dzisiejszy mecz z Sandecją, ale nie bezpośrednio z powodu stadionu. Przyczyną był brak zgody na organizację imprezy masowej. Na dostarczenie takiej zgody Widzew miał czas do zeszłego tygodnia, ale w drodze wyjątku komisja czekała do wczoraj. Najpierw do 11:00, później na prośbę Widzewa czas przedłużono do 12:00. Decyzja przyszła o 14:00. Z tygodniowym opóźnieniem. Zamiast całej rundy dotyczyła tylko niedoszłego meczu z Sandecją, ponieważ obiekt po modernizacji nie ma jeszcze akceptacji nadzoru budowlanego.
Dlaczego tak późno? Burmistrz Poddębic mimo dobrej woli wstrzymywał się z wydaniem decyzji, by nie ryzykować postępowania karnego. Mecze na takim stadionie mocno oprotestowała bowiem miejscowa policja, a wojewoda łódzka zażądała zamknięcia obiektu dla publiczności. Powstała więc irracjonalna sytuacja, w której Widzew musiał otrzymać zgodę na imprezę masową, by rozegrać mecz bez kibiców. Jednocześnie burmistrz Poddębic musiał wydać decyzję, mając przeciwko sobie opinię funkcjonariuszy i stanowisko wojewody.
Co dalej: grać czy gasić światło?
Widzew wydaje się stać na krawędzi, co sugerowali zresztą wczoraj sami przedstawiciele klubu. – Dla mnie decyzja o tym, że nie mamy licencji na najbliższy mecz, jest decyzją praktycznie kończącą dla nas sezon (…) Jeszcze zastanowimy się w gronie zarządu, ale ja bym optymistą nie był. Mam dość tego całego bałaganu
– powiedział właściciel klubu Sylwester Cacek.
Jeszcze przed startem rundy, w której musieli „wygrać wszystko” dla szans na utrzymanie w lidze, zaczęli tracić punkty na nowy sezon. Na razie w rundzie wiosennej jeszcze nie, ponieważ mecz jest odwołany i może się odbyć w innym terminie zanim zasądzony będzie walkower.
To niewielkie pocieszenie, ponieważ problem stadionu nie znika. Brak zgody na organizację meczu zaowocował zawieszeniem licencji do czasu poprawy sytuacji. Dograć rundę wiosenną bez widzów i tracić pieniądze co mecz? Walczyć z obiektem pieczętującym ujemne punkty w każdym spotkaniu? Przed tymi pytaniami stał Widzew wczoraj. Po południu klub poinformował, że składa odwołanie od decyzji Komisji, a do Sandecji zwrócił się z apelem o wyznaczenie nowego terminu odwołanego meczu.
Zanim jednak klub zdążył poinformować o odwołaniu, kibice wyrazili swoją wściekłość. „Nieudolni działacze klubu – poznacie gniew widzewskiego ludu” to treść transparentu, jaki wywiesili kibice w… Chorzowie, podczas meczu zaprzyjaźnionego Ruchu z Pogonią.
Reklama