RPA: Władze płacą, by ktoś grał na nowych stadionach
źródło: MG.co.za; autor: michał
Do niepokojącej sytuacji doszło w RPA. Tamtejsze władze nie są w stanie przyciągnąć klubów na stadiony na stałe, więc płacą im, by grywały co jakiś czas. W fatalnej sytuacji są najdroższe stadiony Mundialu 2010, w Durbanie i Kapsztadzie – pisze „Mail & Guardian”.
Reklama
W polskim modelu kluby piłkarskie płacą co roku niemałe pieniądze za dzierżawę. Na nowym stadionach kwoty te dochodzą do kilku milionów złotych. W RPA doszło do odwrócenia tej sytuacji – władze zarządzające stadionami muszą płacić klubom, by te chciały od czasu do czasu zagrać na stadionach Mistrzostw Świata. Powód jest prosty: obiekty są znacznie większe od zapotrzebowania i ich stałe utrzymanie dla klubów jest nieopłacalne.
Mamy więc do czynienia z sytuacją kuriozalną, w której największe kluby piłkarskie w Południowej Afryce czekają na najbardziej korzystną ofertę i grają w tych miastach, gdzie płaci się im najwięcej. W zamian dzielą się z miastami częścią zysków. W podobnie komfortowej sytuacji jest SAFA, lokalny odpowiednik PZPN. Związek piłkarski wysyła reprezentację do gry tam, gdzie warunki są najlepsze. Zwykle zgarnia 80% zysków, bo miasta muszą walczyć o zapełnienie swoich obiektów.
Najlepiej idzie tym, które zbudowały mniejsze obiekty Mundialu 2010 – Polokwane i Nelspruit. Tam stoją 40-tysięczniki, które są stosunkowo tanie w utrzymaniu (w przeliczeniu ok. 5-10 mln zł rocznie). By koszty się zwróciły, wystarczą dwie imprezy miesięcznie z widownią rzędu 15 000. Zarządcy twierdzą, że w najbliższych latach mogą nawet zarabiać na obiektach, a już teraz stadiony przynoszą wielkie korzyści miastom. Bo nawet jeśli trybuny nie są pełne, a koszty się nie zwracają, to przy okazji meczów czy koncertów w miastach brakuje miejsc hotelowych, a w Polokwane kwitnie życie nocne, którego wcześniej nie było.
Na drugim biegunie są dwa najdroższe stadiony Mundialu. Cape Town Stadium i Moses Mabhida Stadium kosztowały odpowiednio 1,7 mld i 1,4 mld zł. Nie dość, że oba stały się obiektem śledztwa w sprawie zawyżania kosztów i nie dość, że dach na pierwszym z nich przecieka, to jeszcze nie mają jak zarabiać. W obu miastach nie ma dużych tradycji piłkarskich, a wielkie kluby rugby mają swoje stadiony i nie opłaca im się przenosić. Koszty utrzymania co roku są tu bardzo duże i w najbliższych latach trudno się spodziewać, by ich zarządcom udało się wyjść na swoje.
Reklama