Odliczanie: 5. Jaber Al-Ahmad Stadium
źródło: własne; autor: redakcja
Jest wielki, jest wyjątkowy i jest... ciągle w budowie. Teoretycznie nie powinniśmy go dodawać, ale nie mamy tyle cierpliwości co mieszkańcy Kuwejtu. Oni czekają na ten stadion czwarty rok od faktycznego końca prac. Ku pokrzepieniu serc kibiców Wisły Kraków – niektórzy mają gorzej.
Reklama
Szejk Jaber Al-Ahmad Al-Jaber Al-Sabah miał trudne imię, ale podobno bardzo dobry charakter. Mieszkańcy Kuwejtu uwielbiali go na tyle, że nazywali go „Baba Jaber”, czyli Tata Jaber. Rządził nieprzerwanie przez 28 lat aż do śmierci w styczniu 2006. Nic więc dziwnego, że stadion (budowa ruszyła jeszcze za jego życia) jego imienia musiał być wyjątkowy. Za projekt odpowiada niemiecka firma Weidleplan, a jej koncepcja opierała się na dwóch skojarzeniach. Pierwsze to tradycyjna kuwejcka łódź rybacka. Drugie, gdy patrzy się na stadion z powietrza, to siodło będące częścią lokalnej tradycji.
Prace wyceniono drogo jak na 2003 rok – na sumę około 187 mln $ (później doszła do ok. 220 mln $, ale to jeszcze nie ostateczne dane). Kuwejt nie należy jednak do biednych krajów, dlatego wysoki budżet nie był problemem. Przeciwnie, wśród komentatorów padały opinie, że taki projekt nie jest godzien nosić imienia szejka – powinien być większy i piękniejszy.
Klamka zapadła jednak, gdy w lipcu 2004 krajowe konsorcjum rodziny Al-Kharafi otrzymało status głównego wykonawcy. Stanęło jednocześnie przed trudnym zadaniem, ponieważ konstrukcja betonowa jest jedyna w swoim rodzaju. Głównym oparciem dla trybun i dachu są olbrzymie betonowe bloki wylewane na miejscu. Do wzniesienia tej surowej konstrukcji zużyto łącznie 149 000 m3 zbrojonego betonu, z czego aż 120 000 wylano na miejscu, wznosząc olbrzymie kolumny, pełniące jednocześnie rolę pylonów dachu i rygli trybun. Zadaszenie jak na 2004 rok też było nietypowe – podobna do tej w Warszawie linowa konstrukcja została pokryta membraną o powierzchni 45 000 m3, której najdłuższe płaty miały aż 106 metrów.
Trzeba przy tym pamiętać, że warunki pracy w Kuwejcie są bardzo trudne – temperatura czasem przekracza 50 stopni. Nic więc dziwnego, że prace ruszyły w nieco chłodniejszym grudniu 2004. Choć to nietypowe wyzwanie, szły zgodnie z planem. Ten zakładał koniec inwestycji po dwóch latach, w grudniu 2006. Z betonem robotnicy uporali się szybko, w czerwcu 2006 podnoszona była już linowa konstrukcja dachu, w październiku rozwieszono membranę, a na dole trwała instalacja krzesełek. Oficjalna pojemność obiektu to 60 000 miejsc, jednak ponieważ dane są szacowane, my poszliśmy za jednym z wykonawców, który informuje o widowni rzędu 64 000.
Terminu nie udało się dotrzymać – prace przekroczyły harmonogram, ale bardzo nieznacznie. Wykonawca opuścił plac budowy na początku 2007 roku. Kuwejt miał już światowej klasy stadion olimpijski z dużą widownią, na której znalazło się 750 miejsc VIP, 600 biznesowych w 54 lożach, aż 300 dla niepełnosprawnych i 250 dla mediów. Może nie na miarę wielkiego szejka, za to zdecydowanie powyżej zapotrzebowania – tak przynajmniej można szacować, ponieważ Kuwejt piłkarsko jest cieniem zespołu z lat 80.
Niestety do dyspozycji mamy tylko spekulacje, ponieważ stadion do dziś nie został oficjalnie otwarty. Jeśli prezentowany wczoraj narodowy stadion Tanzanii chwilami zakrawał o absurd, to dzisiejszy bije go na głowę. O ile bowiem biedna Tanzania może ukłonić się przed potężnymi Chinami i otworzyć stadion jeszcze raz dla Hu Jintao, o tyle tak bogaty kraj jak Kuwejt nie powinien mieć problemów z postawieniem dobrej jakości stadionu narodowego. A jednak, jak przekonaliśmy się szukając informacji o tej inwestycji, Kuwejtczycy są przyzwyczajeni, że w ich kraju nic nie idzie zgodnie z planem. Nie tylko na forach, ale też w anglojęzycznych mediach arabskich znaleźliśmy drwiny z nieudolności administracji.
Pierwotnie planowane na koniec 2006 roku otwarcie przełożono w związku z poślizgiem na początek 2007 roku. Później na drugą część 2007 roku. Później na połowę 2008, a potem na koniec 2008. Później na 2009, a potem jeszcze kilka razy. Ostatni „ostateczny termin” to czwarty kwartał 2010, ale i tego nie udało się dotrzymać. Teraz oficjalnie inauguracja zapowiedziana jest na 25. lutego 2011.
Dlaczego, skoro stadion jest gotowy od 2007 roku? Dobre pytanie. Oficjalne przyczyny są śmieszne. Pierwszą była niewystarczająca liczba toalet. Później zbyt mało przestrzeni magazynowej. Później potrzeba wymiany części schodów na ruchome. Później administracja przypomniała sobie o braku osobnej drogi wewnętrznej dla VIP-ów. Później przyszły też zmiany w pomieszczeniach, liczbie oraz układzie wejść i wyjść, powiększanie parkingu z 5750 miejsc parkingowych na ponad 6000. I tak w kółko. Wykonawca zżymał się, że wprowadzanie niektórych z tych modyfikacji na gotowym obiekcie jest bardzo trudne, na składanych krzesełkach zalegają grube warstwy kurzu, a pod membraną dachu słychać tylko ptaki, które pozakładały na pustym stadionie gniazda...
A jednak dodajemy stadion jeszcze przed jego otwarciem. Dlaczego? Bo mamy dowody, że pierwszy mecz już za nami. 20. sierpnia 2009 grupa znajomych związanych z budową weszła na stadion i przy włączonym oświetleniu rozegrali spotkanie Białych na Czerwonych. Czerwoni w koszulkach Milanu, Manchesteru i Liverpoolu, Biali też „zlepieni” z różnych kompletów. Za to sędziowie byli we właściwych strojach, a i telebim sobie włączyli. Wynik tej absurdalnej jak cała inwestycja inauguracji to 1:0 dla Białych.
Reklama