Wielka tragedia: Kayseri Atatürk Stadı

autor: Michał Karaś

Jak długa jest droga od meczu piłkarskiego do dziesiątek ofiar, setek rannych, płonących domów, zrywanych umów handlowych i interwencji wojskowej? 17 września 1967 w Turcji wystarczył do tego wszystkiego kamień...

Lata 60. to dla Turcji okres wielkich migracji ze wsi do miast, okres niestabilnej gospodarki, okres politycznej radykalizacji i w końcu czas powstania profesjonalnej drugiej ligi piłkarskiej. Pierwsza istniała już od dekady, kolejną formowano zachęcając małe amatorskie kluby do łączenia się w większe.

Futbol przedłużeniem rywalizacji

Tak powstały Kayserispor i Sivasspor. Każdy z nich mógł wejść do profesjonalnej ligi dzięki fuzji trzech mniejszych. Kayserispor dołączył do ligi w 1966 roku. Sivasspor miał wejść rok później, ale federacja nie chciała przyznać zespołowi miejsca w lidze. Protestowały tysiące ludzi, inne drużyny z miasta zbojkotowały rozgrywki. Federacja się złamała i Sivasspor jako ostatnia drużyna dołączył do drugiej ligi w 1967 roku. Rywalizacji obu klubów wielu obawiało się już w chwili podjęcia tej decyzji.

Sivas i Kayseri dzieli tylko 200 kilometrów. Kayseri było największym ośrodkiem regionu Środkowej Anatolii, a Sivas aspirowało do złamania tej dominacji. W dodatku jeszcze na amatorskim szczeblu w 1965 i 1966 roku dochodziło do zamieszek między kibicami klubów z obu miast, w których ranni byli zawodnicy i wielu widzów.

Dla mieszkańców Sivas silny zespół piłkarski był sprawą honoru – miejscowi notable przeprowadzili składkę na wsparcie drużyny, byle tylko wystawić ją do rywalizacji z Kayseri. Dwie trzecie pieniędzy zebranych w ten sposób wydano na transfery – w bardzo krótkim okresie do miasta ściągnięto wielu znanych zawodników. Na efekty nie trzeba było długo czekać – po pierwszych trzech kolejkach sezonu Sivasspor miał na koncie komplet punktów. Dokładnie taki sam dorobek miał Kayserispor. Derby były więc jednocześnie meczem na szczycie. To jeszcze zwiększyło napięcie. Na pociągach kursujących między miastami nieznani sprawcy zaczęli malować pełne nienawiści hasła.

Najazd, jakiego nie było

Przed meczem Kayseri przeżyło największy najazd w krótkiej historii tureckiego profesjonalnego futbolu. Konwój drogowy pojazdów z Sivas ciągnął się na 10 kilometrów! Ok. 40 autobusów, 20 minibusów, samochody i pociąg – tak do Kayseri dotarło ok. 5 tys. kibiców Sivassporu.

Zajęli wszystkie miejsca w hotelach, a gdy tych brakło, wykupili też wszystkie miejsca w lokalnych... domach publicznych. Tam też najczęściej dochodziło do przedmeczowych napięć. W bójkach poprzedzających spotkanie poważne rany odniosło czterech kibiców z Sivas, a kolejnych 50 aresztowano.

Na stadionie

Miejscowy obiekt, noszący jak większość stadionów w kraju imię wielkiego wodza Atatürka, mieścił tylko 21 tys. widzów, z czego ćwierć stanowili przyjezdni. Mecz był najbardziej oczekiwanym wydarzeniem od dłuższego czasu, dlatego 17. września 1967 roku stadion był przepełniony. Nie mogąc się dostać na trybuny, wielu mieszkańców zajmowało miejsca w oknach i na dachach okolicznych budynków – byle tylko zobaczyć mecz. Tymczasem pod bramami policjanci rekwirowali kije, różnego rodzaju noże czy łańcuchy.

Napiętej atmosfery nie rozładował też sędzia. Po golu dla gospodarzy w 20. minucie doszło do przepychanek między zawodnikami i arbiter jednemu z graczy Kayserispor pokazał czerwoną kartkę by chwilę później... cofnąć decyzję pod presją miejscowych.

Wtedy doszło do eskalacji i napięcie przerodziło się w obrzucanie kamieniami. Najpierw pojedyncze osoby, później całe grupy. Przyjezdni rzucali w miejscowych, a ci – mając przewagę liczebną – odpowiadali jeszcze większą kanonadą. Część przyjezdnych próbowała uciec w stronę boiska – tam pałkami powstrzymali ich policjanci. Tłum ruszył więc w drugą stronę – w kierunku najbliższej bramy stadionu. W ścisku wielu kibiców zostało zgniecionych o ogrodzenie.

Kiedy miejsce opustoszało, oczom obserwatorów ukazał się katastrofalny widok – u wyjścia ze stadionu leżały dziesiątki ludzi. Ustalony później bilans katastrofalnej ucieczki to 40 ofiar śmiertelnych i co najmniej 300 osób rannych (według niektórych źródeł ponad 600). Według sądowych biegłych, większość ofiar miała 20-30 lat, a zginęli dusząc się lub doznając ataków serca. Choć hipotez o przyczynach tragedii jest wiele, największa krytyka spotkała lokalne władze, które nie zapewniły wystarczających sił porządkowych, a stadion nie spełniał norm bezpieczeństwa. Według niektórych źródeł mecz ochraniało zaledwie 45 policjantów i żandarmów!

Gdy kibice Sivassporu uciekali ze stadionu, na boisku kończył się mecz. Nie było 90. minuty, sędzia postanowił przerwać zawody wcześniej z obawy o życie zawodników. Gracze obu drużyn szybko zbiegli z boiska i zamknęli się w szatniach. Razem z piłkarzami Sivasspor w szatni był policjant, który miał ich chronić w razie wdarcia się wściekłego tłumu. Zawodnik drużyny, Yusuf Ziya Özler, opisując dziś przerażającą atmosferę tamtych wydarzeń twierdzi, że gdyby miejscowi wiedzieli, że w szatni jest tylko jeden policjant, na pewno wymordowaliby piłkarzy bez litości.

Przemoc rozlała się na ulice

Podczas gdy piłkarze zamknęli się w szatni, walki przeniosły się na ulice wraz z wybiegającymi ze stadionu kibicami z Sivas. Spłonęło ok. 60 samochodów. Kiedy w końcu konwój wyruszył w drogę powrotną do Sivas, pojazdy zatrzymały się już ok. 50 kilometrów od wyjazdu z miasta. Atakowane i palone były wszystkie samochody z rejestracjami z Kayseri.

Piłkarze, przetrzymani w mieście do wieczora, pod osłoną nocy udali się w drogę powrotną. Jak się okazuje, już przed nimi dotarły wieści o tragedii na stadionie, choć niezgodne z prawdą. Tysiące mieszkańców zgromadziły się na ulicach w przekonaniu, że nie przeżył prawie żaden z kibiców Sivassporu (czyli ok. 5000 osób) – zdecydowana większość nie dotarła wtedy jeszcze do domów. O dopuszczenie do wydarzeń tłum obwiniał władze i zawodników klubu. W kolejnych dniach piłkarze uciekli z miasta, wracając dopiero po kilku tygodniach, kiedy sytuacja się uspokoiła.

Wielu ludzi najróżniejszymi środkami transportu ruszyło w stronę Kayseri, by pomścić ofiary i ratować ocalonych lub walczących – zależnie od wyobrażenia o sytuacji. Dopiero rozmieszczenie jednostek wojskowych na głównej drodze łączącej miasta pozwoliło powstrzymać dalszą eskalację przemocy na trasie.

Gorzej było w samym Sivas. Setki mieszkańców w szale plądrowało i paliło sklepy oraz domy będące własnością ludzi pochodzących z Kayseri. A ci stanowili wśród miejscowych handlowców większość. Atakowane były też jednostki straży próbujące gasić pożary. Policjanci tymczasem byli bardzo opieszali w interwencjach – wielu z nich podzielało odczucia wściekłego tłumu. Liderzy religijni nawoływali wręcz do plądrowania, tłumacząc że „grzesznicy z Kayseri” są wrogami islamu.

W mieście zapanowała histeria. Ludzie, na których padało podejrzenie, że wywodzą się z Kayseri, musieli pokazywać agresorom dokumenty i udowadniać pochodzenie. Dopiero po tygodniu sytuacja wróciła do normy. Policja aresztowała 110 osób, ale nie zapobiegła śmierci dwóch mieszkańców, ofiar linczu.

Walka, która zmieniła porządek świata

Konsekwencji było jednak więcej. Premier przełożył wizytę w Rosji, władze piłkarskie natychmiast zawiesiły rozgrywki. Politycy jeździli na miejsce uspokajać mieszkańców, ale ci atakowali również ich. Po feralnym spotkaniu powołano cały szereg komisji, które zajęły się przygotowaniem nowych przepisów. Oba kluby przykładnie ukarano – przez 5 miesięcy żaden nie zagrał w swoim mieście. Oba też przydzielono do innych dywizji, by nie rozgrywały więcej meczów przeciwko sobie.

Rozpoczęcie roku szkolnego przełożono, a wielu urzędników o „ryzykownym” pochodzeniu przeniesiono do innych miast. W mieście ogłoszono żałobę, a pogrzeb ofiar tragedii zamienił się w agresywny pochód przysięgający zemstę. Nazwę jednej z dzielnic zmieniono ku czci „męczenników”. Miejscowe organizacje zaczęły zrywać kontakty z niedawnymi sąsiadami z Kayseri. Sołtysi ponad tysiąca wsi (!) wokół Sivas ogłosili we wspólnym oświadczeniu, że nie będą handlować z nikim z Kayseri. Rozpoczął się bojkot wszystkiego, co miało związek ze znienawidzonym miastem.

Feralny mecz powtórzono 10. marca 1968 r. w Ankarze. Wynik się nie zmienił – Kayserispor wygrał 1:0. By uczcić tragedię władze Kayseri przemianowały jedną z najważniejszych ulic na Ulicę Sivas.

Do kolejnego meczu między drużynami doszło dopiero w 1990 roku. Tym razem atmosfera była przyjazna...

W miejscu tragedii dziś nie ma stadionu. Kayseri Atatürk Stadı został zamknięty w 2008 roku i zburzony, robiąc miejsce pod osiedle mieszkalne. Głównym obiektem w mieście został Kadir Has Şehir Stadyumu

[Na podstawie opracowania Yigita Akina w „Soccer and Society” (nr 2 2004) oraz raportu "Football violence in Europe" (The Social Issues Research Centre, Oxford 1996)]