Przekaz medialny a rzeczywistość stadionowa. Rozważania nt. wizerunku kibica piłkarskiego

autor: Piotr Pałaszewski

Nota o autorze »

Streszczenie »

„Kibic piłkarski” – to pojęcie w Polsce niemal jednoznacznie kojarzone z chuliganem. Według ogólnopolskiego sondażu zleconego w 2008r. przez „Gazetę Wyborczą” aż 85% obywateli boi się iść na stadion piłkarski z przekonania, że to niebezpieczne i wrogie miejsce1. Przyczyną takiego odbioru kibiców piłkarskich w społeczeństwie była zapewne duża ilość ekscesów chuligańskich i zbiorowych naruszeń porządku publicznego na meczach piłki nożnej, które miały miejsce w przeszłości. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kulminacyjnych pod względem przestępczości stadionowej, ekscesy wywoływane przez uczestników meczów piłkarskich stanowiły jedno z głównych zagrożeń ówczesnego sportu w naszym kraju. Niemalże po każdej kolejce piłkarskiej, w mediach można było zobaczyć przykłady dewiacyjnych zachowań pseudokibiców. Na porządku dziennym było niszczenie infrastruktury stadionowej poprzez wyrywanie krzesełek czy wyłamywanie ogrodzeń oddzielających od siebie kibiców drużyny gospodarzy od kibiców gości. W literaturze przedmiotu podkreśla się również bardzo ważne znaczenie roli mediów w kształtowaniu odczuć wśród opinii publicznej, na temat kibiców piłkarskich. Prawdą jest, że wielu Polaków nigdy osobiście nie uczestniczyło w żadnym meczu piłkarskim, a całą swoją wiedzę na temat życia kibicowskiego, czerpie z gazet i telewizji. Natomiast zdecydowana większość przedstawicieli mediów od lat przedstawia środowisko kibiców piłkarskich w negatywnym świetle.

Dla pełniejszego zobrazowania poruszanej problematyki należy cofnąć się do lat siedemdziesiątych XX wieku i uporządkować przestrzeń terminologiczną w zakresie omawianego zagadnienia. Na ten okres datuje się bowiem początki zorganizowanego ruchu kibicowskiego w Polsce. Pojawiły się wtedy pierwsze zręby późniejszych klubów kibica. Zaczęły powstawać niewielkie grupki kibiców noszących klubowe barwy i dopingujących swoje drużyny podczas rozgrywanych meczów, zarówno na własnym stadionie, jak i podczas meczów wyjazdowych. Następnie, z biegiem czasu, zawiązywano pomiędzy kibicami poszczególnych klubów pierwsze przyjaźnie (tzw. „zgody”). Każda większa grupa kibiców miała już także swojego głównego oponenta lub oponentów (tzw. „kosy”)2.

Pierwszej, a zarazem jednej z najbardziej rozbudowanej, klasyfikacji dokonał Radosław Kowalski, który spośród bogatego środowiska kibicowskiego przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wyróżnił aż 7 grup. Z uwagi na powyższe okoliczności, podział ten został przedstawiony in extenso:

„1. animals- „kibic” najbardziej agresywny. Nie interesuje się za bardzo sportem bądź interesuje się w niewielkim stopniu. Widowisko sportowe jest dla niego znakomitą okazją do udziału w zadymie, w bijatyce, taką samą jak, na przykład, udział w manifestacji ulicznej. Często zdarza się, że nie pamięta (bo go to nie interesuje), jakim rezultatem skończył się mecz, ani jakie drużyny grały. (…). 2. zadymiarz- od poprzednika różni go jedynie to, że od czasu do czasu potrafi zapamiętać wynik meczu, i wie, jakie drużyny grają. (…). 3. official hooligans- cechuje go większa identyfikacja z klubem i większe zainteresowanie ogólne sportem. Uczestniczy najczęściej w bijatykach bezpośrednio związanych z imprezą sportową. Chodzi na mecze zarówno po to, aby obserwować rywalizację sportową, jak i w celu wywołania awantury z kibicami drużyny przeciwnej. (…). 4. ultras- niewiele różni się od „official hooligans”. Raczej nie atakuje fanów przeciwnego zespołu, ale sam sprowokowany potrafi wziąć aktywny udział w bijatyce. Uwielbia atmosferę widowiska sportowego (race, fajerwerki, świece dymne). (…). 5. szalikowiec- przede wszystkim kibic i miłośnik sportu. Potrafi spędzać godziny przed telewizorem, wpatrując się w relacje sportowe, jest czytelnikiem kilku gazet o tej tematyce. W bójkach uczestniczy raczej spontanicznie, najczęściej wówczas, kiedy atakowany musi się bronić. Charakteryzuje go pełny szacunek do barw klubowych, który przejawia się w odpowiednim wyglądzie (szalik, flaga, koszulki, pomalowana twarz). (…). 6. kibic- ma szal, flagę, ale nie siedzi w tzw. młynie. Posiada dobrą wiedzę na temat sportu, zaczerpniętą z telewizji, radia, prasy, a nawet książek. Na wyjazdy jeździ raczej sporadycznie. Wszelkie zadymy stara się omijać i w nich nie uczestniczyć. Obecny praktycznie na każdym meczu, rozgrywanym w miejscu zamieszkania; 7. fanatyk- na mecze chodzi bez żadnych akcesoriów. Potrafi przejechać cały kraj za swoją drużyną, jest chodzącą encyklopedią wiedzy o sporcie. Gardzi „hooligans” i szalikowcami – nienawidzi ich i się do nich nie przyznaje3.

Powyższy podział jest dyskusyjny i subiektywny (choć według autora oparty na licznych rozmowach z bywalcami stadionów). Szczególne zdziwienie budzi zakwalifikowanie szalikowców jako kibiców i miłośników sportu. Należy pamiętać, że przez wiele lat o szalikowcach (zarówno w mediach, jak i wśród kibiców) mówiono, że są głównymi prowodyrami awantur stadionowych. To właśnie szalikowiec kojarzył się opinii publicznej najbardziej negatywnie, jako zadymiarz i chuligan stadionowy. Przyznać jednak trzeba, że niewątpliwą zaletą takiego kompleksowego podziału uczestników sportowych imprez masowych jest również przezwyciężenie ówcześnie (lata 90-te XX wieku) występującego stereotypu, że na mecze piłkarskie przychodzą wyłącznie osoby, które przejawiają destrukcyjne i aspołeczne zachowania. Ponadto zaproponowana typologia grup osób, które w mniejszym lub większym stopniu były uczestnikami wydarzeń stadionowych w okresie objętym oceną, stanowi świetny materiał komparatystyczny.

Gdyby pokusić się dzisiaj o wykonanie podobnej klasyfikacji grup osób zogniskowanych wokół stadionów piłkarskich to na pewno nie byłaby ona tak rozbudowana. W największym uproszczeniu można podzielić dzisiejszym uczestników wydarzeń piłkarskich na kibiców i pseudokibiców. Zestawiając ten uproszczony podział z klasyfikacją zaproponowaną przez Kowalskiego, do kibiców można zaliczyć osoby z grupy „ultras”, „kibiców” i „fanatyków”, natomiast do grona pseudokibiców przedstawicieli środowiska „animals”, „official hooligans” i „zadymiarzy”. Problemem byłoby zaliczenie do którejś z tych grup „szalikowców”, gdyż ich działalność, jak już wcześniej wspomniano, nie była w przeszłości tak jaskrawa jak przedstawił to autor zestawienia. Na pewno bliżej im jednak do dzisiejszych pseudokibiców, aniżeli do kibiców. Innym zagadnieniem jest fakt, że dzisiaj nikt już nie używa pojęcia „animals” czy „official hooligans”. Samo pojęcie „szalikowiec” również powoli przechodzi do lamusa. Coraz rzadziej możemy tez usłyszeć o „hooligans” i „zadymiarzach”. Zapewne żaden zapytany dzisiaj kibic, który nie był bezpośrednim świadkiem wydarzeń stadionowych sprzed 20 lat, poproszony o wytłumaczenie pojęcia „animals” w odniesieniu do środowiska kibicowskiego nie potrafiłby tego zrobić. Wielu miałoby też pewnie problem z wyjaśnieniem pojęcia „official hooligans” oraz odróżnieniem go od „hooligans” lub „zadymiarzy”.

Powyższa konstatacja wynika z faktu, iż na polskich stadionach nie ma już animalsów, znacznie zmalała też aktywność zadymiarzy. Przy obecnym systemie identyfikacji kibiców, monitoringu i zabezpieczeniu ze strony służb porządkowych i policji, zmalała też szansa na skuteczne zakłócenie porządku publicznego przez „hooligans” podczas rozgrywania meczu4. Aktywna działalność chuliganów (tzw. „bojówkarzy”) przeniosła się poza areny sportowe, poprzez organizowanie „ustawek” lub „zasadzek”.

Na potrzeby niniejszego opracowania niezbędne jest wyjaśnienie różnic pomiędzy dzisiejszym „kibicem” a „pseudokibicem” oraz całkowite rozdzielenie od siebie tych dwóch terminów. Najczęściej oba te określenia – zwłaszcza w sprawozdaniach sportowych – używane są zamiennie, pomimo znaczeniowych różnic zachodzących pomiędzy nimi. Intuicja językowa nakazuje separować je od siebie, natomiast zazwyczaj tego się nie czyni. Do powszechnej świadomości społecznej określenia te docierają za pośrednictwem mediów relacjonujących wydarzenia sportowe, które nazw tych używają zbiorczo i niemal synonimicznie: „kibic”, „kibol”, „pseudokibic”, „chuligan”, „fanatyk” a nawet „bandyta”5. Należy zatem przyjrzeć się bliżej temu bałaganowi słownemu i wprowadzić, w miarę możliwości, jakiś językowy porządek. Według informacji podanej przez Małą encyklopedię sportu, kibic to: „widz przyglądający się rozgrywkom sportowym, bywalec stadionów i hal sportowych, sympatyk klubu, drużyny lub zawodnika. Kibic jest nosicielem specyficznego typu zachowań zwanych kibicowaniem, różniących się od zachowań uznawanych w sytuacjach pozasportowych i wprowadzających nowe formy wyrażania przeżyć i emocji sportowych. Istnieją kluby kibiców sportowych zrzeszające zwolenników danego klubu lub organizacji sportowej”6. Kibic piłkarski, czy inaczej, fan, entuzjasta, zwolennik piłki nożnej jest uczestnikiem życia sportowego. Poświęca meczom swojej ulubionej drużyny bardzo dużo uwagi. Swój czas wolny dostosowuje do terminarza meczów swojej drużyny, tak by móc uczestniczyć w nich bezpośrednio – chodząc na mecze lub pośrednio – oglądając je w telewizji.

Najbardziej zagorzali kibice gotowi są jeździć w najbardziej odległe miejsca, w których gra ich drużyna. Przykładowo, kibice drużyny, której autor niniejszej publikacji jest sympatykiem - Zagłębia Lubin, w bieżącym sezonie, w dotychczas rozegranych meczach, byli obecni na 3 meczach wyjazdowych- m.in. 340 kibiców pojechało do Kielc na mecz z miejscową Koroną a ponad 1200 kibiców do Poznania na mecz z Lechem. Każdy wyjazd, bliższy czy dalszy, wymaga nie lada samozaparcia, poświęcenia czasu i pieniędzy ze strony kibiców. Dla przykładu, kibice Zagłębia Lubin jadący na mecz z Koroną Kielce, który był zaplanowany w Kielcach na godzinę 19.15, wyjechali z Lubina tego samego dnia o godz. 10, natomiast po zakończonym meczu, ok. godz. 22.00, udali się w drogę powrotną. Do domu wrócili na drugi dzień nad ranem. Wyjazd na mecz swojej drużyny zajął ponad 300-osobowej grupie kibiców ponad 15 godzin. Zaznaczyć trzeba, że w przypadku wyjazdów na mecze z takimi klubami jak Arka Gdynia, Lechia Gdańsk czy Jagiellonia Białystok, podróż trwa jeszcze dłużej. Trudno przy tak dużych liczbach wyjazdowych odmówić poświęcenia dla kibiców.

Jerzy Dudała w pracy „Fani-chuligani. Rzecz o polskich kibolach”, będącej nieodzowną lekturą badacza problematyki kibicowskiej, zwraca uwagę na to, że są kibice, którzy traktują swój klub jako coś najważniejszego w życiu. Ich związki z klubem czasem przypominają szukanie w nim czegoś transcendentnego. O stosunku kibiców do swojej drużyny zazwyczaj nie decyduje chęć zabawy czy rozrywki. Stosunek ten ma charakter bardzo silnego, osobistego zaangażowania7. Potwierdzeniem takiego zaangażowania i poświecenia, są m.in. wyjazdy zorganizowanych grup na mecze swoich drużyn.

Szczególną grupą, którą należy wyróżnić wśród dzisiejszych kibiców są ultrasi. Grupy ultras to zorganizowane grupy kibiców (niewielkie, zazwyczaj 20-30 osobowe formacje), zrzeszające ludzi ściśle zajmujących się prowadzeniem dopingu, a przede wszystkim projektowaniem, tworzeniem i rozkładaniem opraw meczowych na stadionie8. Pojęcie ultras dotyczy więc tylko zagorzałych kibiców, dla których priorytetem jest klub sportowy i wszystko co jest z nim związane. Podczas meczów ultrasi manifestują swoje przywiązanie do klubu głównie poprzez chóralne, melodyjne śpiewy i widowiskowe oprawy meczowe. Prowadzą zorganizowany doping w sektorach klubów kibica. Nie należy przy tym określać ultrasów jako odrębnej subkultury, a raczej jako część środowiska kibicowskiego, według zasady, że nie wszyscy fanatyczni kibice mogą być nazwani ultrasami, za to wszyscy ultrasi są z pewnością fanatycznymi kibicami.

W rozważaniach dotyczących pojęcia „kibic” nie sposób również pominąć kwestii coraz częściej cytowanego przez przedstawicieli mediów pojęcia „kibol”. Stało się wręcz normą, że użycie tego pojęcia w artykule prasowym czy reportażu telewizyjnym, cechowane jest negatywnymi przykładami i skojarzeniami, związanymi raczej z życiem chuligańskim niż kibicowskim. Jednakże termin ten nie ma tak naprawdę żadnego negatywnego wydźwięku wśród kibiców. Określenie to, szczególnie rozpowszechnione wśród mieszkańców Wielkopolski (kibiców Lecha Poznań) powszechnie używa się w stosunku do „rdzennego”- wiernego i oddanego kibica pochodzącego z tego województwa. Fani Kolejorza stworzyli nawet swoją oficjalną stronę internetową, na łamach której celowo piszą o sobie „kibole”, wskazując na poznańskie pochodzenie tego słowa. Pojęcie „kibol” nie zawiera samo w sobie żadnych zabarwień negatywnych czy chuligańskich. Charakterystyczna dla gwary poznańskiej końcówka „-ol”, obecna w takich wyrazach jak „robol”, „Jerzol” czy „głupol”, może nadawać im jedynie pejoratywny wydźwięk, ale nie decyduje o ich negatywnym znaczeniu9. Autor zwraca na to szczególną uwagę, gdyż w przekazach medialnych często można znaleźć argumentację, że skoro niektórzy kibice sami siebie tytułują „kibolami”, to przyznają się tym samym do bycia pseudokibicami.

Natomiast pseudokibice nastawieni są, jeśli nie wyłącznie to przynajmniej w znacznym stopniu na destrukcję, agresywne wyładowanie frustracji i złości. Niektórzy nazywają ich wynaturzoną formą kibiców. Według Słownika wyrazów obcych PWN, „pseudo” (gr. pseudo – kłamstwo), to „(…) pierwszy człon wyrazów złożonych, oznaczających: fałszywy, udawany, rzekomy; mający pozór czegoś”10. Zgodnie z takim ujęciem, pseudokibic to zatem imitacja, podróbka kibica, podszywająca się pod jego wizerunek. Często pseudokibice w ogóle nie wchodzą na stadion i nie interesują się wynikiem meczu. Nie noszą szalików, koszulek ani innych barw klubowych a mimo to działają na szkodę kibiców, działają na negatywny wizerunek kibiców w społeczeństwie. Dlatego też autor ma wątpliwości czy w ogóle można zaliczać pseudokibiców do środowiska kibicowskiego. Z kibicowaniem nie mają oni bowiem nic wspólnego. Jeśli ktoś na stadionie zachowuje się jak kibic, ale godzinę później, poza stadionem atakuje innych ludzi i dokonuje niszczenia mienia, to nie powinno się tego wiązać z kibicowaniem. Kibica interesuje atmosfera spotkania, murawa boiska i wydarzenia na nim zachodzące, pseudokibica wydarzenia „pozaboiskowe”. Kibice walczą na głośniejszy doping i efektowniejsze oprawy, pseudokibice na pięści.

Jednak również w przypadku opisywania poczynań pseudokibiców daje się zaobserwować, szczególnie w przekazach prasowych, znaczną radykalizację ocen i używania coraz mocniejszych słów. Gazety często używają w odniesieniu do ich zachowań określeń zdecydowanie zabarwionych emocjonalnie w rodzaju „grupa młodocianychzbirów”, „morderców” czy „bandytów”.Aby uatrakcyjnić materiał, i ze zwykłej notatki prasowej zrobić sensacyjną opowieść, sięgają po szokujący tytuł, używając retoryki wręcz wojennej, takiej jak „bitwa”, „wojna”, „starcia z policją” czy „atak bandytów”. Trafnie zauważaStanisław Wanat, że czasami oliwy do ognia dolewają środki masowego przekazu, które w skrajnych przypadkach mogą nawet przyczyniać się do wystąpień kibiców o charakterze chuligańskim. Dzieje się tak wtedy, gdy prasa, radio i telewizja, w sposób wysoce selektywny przedstawiają przebieg walki sportowej, prezentując bulwersujące odbiorców informacje, kontrowersyjne wywiady z trenerami lub zawodnikami, często i przesadnie eksponują zdarzenia negatywne, używają nieadekwatnych wyrażeń i niewłaściwego tonu relacji11. Jacek Sieradzan twierdzi wręcz, że media z premedytacją wzmagają napięcie, relacjonując na bieżąco wydarzenia dziejące się na stadionach piłkarskich. Często telewizja i prasa podgrzewa gorącą atmosferę, nadużywając tego złowrogo brzmiącego słownictwa. Mecze piłkarskie drużyn narodowych porównuje się do wojny między oba narodami. Zwycięstwo nad drużyną przeciwnika jest dla części prasy równoznaczne z sukcesem całego narodu12.

Podobnie sytuacja wygląda na polskich boiskach ligowych. Przykładem jest opis relacji przedmeczowej ligowego meczu z października 1996r. pomiędzy Lechem Poznań a Legią Warszawa. W „Gazecie Poznańskiej” można było przeczytać: „Drużyna z Łazienkowskiej to nie tylko odwieczny rywal Lecha i kilku innych zasłużonych klubów w kraju, ale przede wszystkim uosobienie niechęci mieszkańców Wielkopolski i pozostałych regionów do stolicy”. Podgrzewanie atmosfery skończyło się zamieszkami, wskutek czego rannych zostało prawie 50 policjantów, zniszczono kilkanaście radiowozów policyjnych i wiele aut na warszawskich numerach rejestracyjnych. Być może ekscesy wywołane przez pseudokibiców nie osiągnęłyby takiej skali, gdyby nie przedmeczowe szukanie sensacji i wywoływanie animozji. W środowisku dziennikarskim nie zabrakło negatywnych ocen takiego postępowania. Sprawozdawcy warszawskiego „Życia”, opisując wydarzenia z meczu, napisali w nadtytule „Poznańska prasa przed meczem podgrzewała nastroje wśród fanów Lecha”. Sam tytuł tego artykułu brzmiał „Wojna kibiców - wojną Wielkopolski z Mazowszem”. Zabiegiem niedopuszczalnym, zastosowanym zarówno przez poznańskich, jak i warszawskich dziennikarzy, jest tu próba utożsamiania kibiców z pseudokibicami. Niestety bardzo często media relacjonując pozasportowe wydarzenia nieprawidłowo posługują się takimi opisami. „Kibice Zawiszy wyrywali krzesełka na stadionie”, „kibice Lecha zaatakowali kibiców Lechii”, „fani Cracovii pobili kibiców Wisły”, to tylko niektóre przykłady zaczerpnięte z prasy. Jest to całkowite nieporozumienie, wyraz nieznajomości środowiska kibicowskiego i poważny błąd ze strony przedstawicieli mediów. Osoby, które dopuszczają się takich czynów (niszczenie mienia, infrastruktury stadionowej, pobicia itd.) nie są żadnymi fanami a tym bardziej kibicami! To pseudokibice, można ich też nazywać chuliganami stadionowymi lub przestępcami (gdy popełniają przestępstwa), ale nigdy nie kibicami! Takie działania niewątpliwie wpływają na błędny, krzywdzący wizerunek prawdziwych kibiców piłkarskich, którzy z przestępczością stadionową nie mają przecież nic wspólnego. Może właśnie poprzez stosowanie tych nieuprawnionych technik dziennikarskich pojęcie „kibic piłkarski” tak źle kojarzy się większości społeczeństwa. Dlatego też tak ważne jest, aby o środowisku kibicowskim pisały osoby, które znają się na tym i orientują w realiach współczesnego kibicowania – osoby, które mają odpowiednią wiedzę, pozwalającą im odróżnić kibica od pseudokibica.

Przykładem nierzetelności dziennikarskiej i nieuzasadnionego podgrzewania atmosfery przez media (w tym przypadku czeskie, ale również i polskie, gdyż w wielu czeskich publikacjach pojawiało się stwierdzenie- „z informacji od naszych polskich kolegów”), na który w szczególności należy zwrócić uwagę, był mecz piłkarski rozegrany pod koniec lipca bieżącego roku w ramach eliminacji Ligi Mistrzów pomiędzy Spartą Praga a Lechem Poznań. Przed tym meczem, czeskie i polskie media oznajmiły wszem i wobec, że należy spodziewać się najazdu polskich bandytów (kibiców) na Pragę. Zapanowała psychoza strachu. Media w Czechach pisały „To najgroźniejsi kibice w całej Europie”. Dziennikarze czeskiego czasopisma „Tyden” napisali: „Praskimi ulicami zatrzęsie siła polskich chuliganów. Do metropolii przyjedzie kilka tysięcy kibiców Lecha Poznań- postrachu Europy. Mają podkute buty, specjalne paski, wyjątkiem nie są i małe siekiery, nie mają żadnych zasad”. Do zabezpieczenia meczu zaangażowano prawie całą czeską policję. Rzecznik praskiej policji oznajmił: „to wydarzenie obarczone największym ryzykiem dla czeskiej policji spośród wszystkich zaplanowanych na ten rok13. Obawiano się, że kibice Lecha zdemolują miasto. Rozsądek w całej tej sytuacji okazała jedynie czeska agencja prasowa, której przedstawiciele postanowili zasięgnąć informacji bliżej źródła i przeprowadzili często cytowane już po meczu wywiady z:

1. Przedstawicielem środowiska kibiców Lecha Poznań, członkiem stowarzyszenia „Wiara Lecha”- Jarosławem Puckiem, który powiedział:„Będzie można o nas usłyszeć, ale tylko dlatego że będziemy głośno śpiewać. Poza tym jesteśmy normalnymi, cywilizowanymi ludźmi. Chcemy w Pradze pokazać, że to co się o nas mówi jest nonsensem”,

  1. Rzecznikiem poznańskiej policji, który stwierdził: „Fani Lecha już od wielu lat nie

sprawiają żadnych problemów. Myślę i wierzę, że nasi kibice zachowywać się będą tak jak podczas dotychczasowych europejskich wyjazdów i że mieszkańcy Pragi powodów do strachu mieć nie będą”14.

Takie były nastroje przed meczem, natomiast po meczu czeskie media prześcigały się w wychwalaniu kibiców Lecha, którzy przybyli w liczbie ponad 3 tysięcy i stali się atrakcją turystyczną miasta nad Wełtawą. Powszechnie mówiono, że polscy kibice zrobili furorę w Czechach.

"Poznaniacy przyjechali do Pragi bez siekier, noży i maczet. Przed spotkaniem opanowali Stare Miasto, a potem barwnym pochodem, głośno śpiewając, ruszyli na stadion. Nie zrobili żadnych szkód, a jedynym problemem była konieczność wstrzymania ruchu tramwajów" - napisano o sympatykach Lecha w "Sporcie". „Świetna atmosfera udzielała się kibicom Lecha także na stadionie Sparty, kiedy nawet przy niekorzystnym dla Lecha wyniku meczu z trybun słychać było wyłącznie polskie śpiewy”- pisał dalej „Sport”. W dzienniku „Blesk” wyczytać można było: „Fani z polskiego Poznania utworzyli na Staromiejskim Rynku niebieską oazę. Było ich tam 3000. Podczas pochodu Pragą nie sprawiali problemów. Zatrzymano za to 20 chuliganów Sparty”.

Inne tytuły pomeczowe czeskich dzienników były równie wymowne „Trzy tysiące baranków dopingowały na Letnie Lecha Poznań. Kibiców Lecha pilnowało w Pradze 500 policjantów i helikopter. Niepotrzebnie”- „Dnes”, Niebieska lawina pełna radości i spokoju”- „Sport”,Mieliśmy się ich bać, Polscy fani zaskoczyli Pragę”- wydanie internetowe„sport.cz”, „Polscy chuligani byli nieoczekiwanie bezproblemowi”- „Hospodarske noviny”. Poniżej przedstawiono fragmenty pomeczowych relacji innych czeskich dzienników:

W internetowym wydaniu dziennika „Sport” napisano: „Do Pragi przybyły tłumy Polaków. Podczas słonecznego przedpołudnia czeska metropolia zamiast zadym przeżyła przyjacielską atmosferę jak na jakimś muzycznym festiwalu. Żadnych krzywych spojrzeń, żadnych zaczepek. Nie zdenerwował ich nawet kibic w koszulce Sparty. Gdy policja kazała mu zdjąć koszulkę, żeby nie prowokować, Polacy się dziwili”. Magazyn „tyden.cz” dodał: „Gdyby ten ogromny polski ludzki wąż tylko chciał konfliktu, policja miałaby ogromny problem. A gdzie była w końcu ta broń, którą według czeskiej policji używają Polacy? Ich bronią były struny głosowe, uśmiechy i pasja. I na stadionie było wszystko w radosnym rytmie”. Dziennik „Lidove Noviny”- „Mają reputację brutali, rabusiów i przestępców, którzy zdolni są do wszystkiego, ale w Pradze przypominali raczej miłe baranki. Kibice poznańskiego Lecha poprawili swoją renomę i w drodze na wczorajszy mecz uniknęli jakiegokolwiek incydentu. Polacy zachowywali się wzorowo, a zamiast zadymami zwrócili na siebie uwagę zapierającym dech w piersiach dopingiem dla swojej drużyny... Gdziekolwiek się nie spojrzało było wczoraj niebiesko... Kibice ruszyli w stronę Letnej. Dwutysięczny tłum przechodził obok luksusowych butików i błyszczących drogich samochodów. Każdy myślał, że to nie może się skończyć dobrze. Jednak było dobrze. Poza wielkim hałasem i wielką ilością zapalonych rac poznańska horda przeszła centrum Pragi bez wyrządzenia szkód. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem. Tylu ich jeszcze nigdy nie było, a przy tym nie zrobili nic złego. Polacy po prostu zaskoczyli Pragę. W dobry sposób”15.

Również na forach internetowych czeskich kibiców można było znaleźć wyłącznie pochwały dla polskich kibiców za doping i stworzenie atmosfery święta piłkarskiego. Przeważały opinie podobne do tej: „takich kibiców nie było tu od wielu lat i zapewne długo nie będzie. Całomeczowy żywiołowy doping był tak intensywny i zagorzały, że pokazał jak ogromna jest różnica pomiędzy wielkością i intensywnością dopingu polskich i czeskich kibiców”16. Komentarze czeskich kibiców są o tyle cenne, iż rzadko kiedy zdarza się, aby miejscowi kibice chwalili kibiców drużyny przyjezdnej. Policja w oficjalnym komunikacie pochwaliła kibiców Lecha i podziękowała im za wzorowe zachowanie. Nie zanotowano ani jednego incydentu z udziałem kibiców Lecha, zarówno przed, w trakcie jak i po meczu. Za to, jak już wcześniej wspomniano, czeska policja zatrzymała 20 pseudokibiców Sparty za próbę zaatakowania kibiców Lecha przed wejściem na stadion.

Po meczu nikt już nie pamiętał o obawach i ostrzeżeniach przed polskimi kibicami. Efektem propagowania przez media psychozy strachu było m.in. to, że w dniu meczu pierwszego kibica Sparty Praga można było spotkać dopiero na stadionie. Zapewne bali się nadciągających „bandytów” z Poznania, przed którymi ostrzegały ich wszystkie gazety. Ponadto, niepewność i strach padł również na niektórych polskich kibiców, którzy czytając przedmeczowe gazety, poważnie zastanawiali się, czy w obawie o swoje życie i zdrowie, w ogóle wybierać się na mecz do Pragi.

Tak więc przyznać trzeba, że akcja propagowania psychozy strachu przez media udała się w tym przypadku w stu procentach. Spowodowała zapewne dużo większe koszty policji w zabezpieczeniu tego meczu, a przede wszystkim negatywny odbiór i niechęć Czechów, jeszcze przed przyjazdem i zobaczeniem na własne oczy polskich kibiców. Autor celowo zwrócił uwagę na ten właśnie mecz, gdyż kibice Lecha Poznań znani są w środowisku kibicowskim w Polsce z nienagannego zachowania, zarówno na własnym stadionie, jak i na meczach wyjazdowych. Nawet przedstawiciele polskiej Policji stawiają ich za wzór do naśladowania dla kibiców z innych klubów. W tym przypadku przedstawicielom mediów, zarówno polskim jak i czeskim, ewidentnie zabrakło dziennikarskiej rzetelności i podstawowej wiedzy na temat zachowania kibiców Lecha. Najlepszym podsumowaniem tej sytuacji niech będzie jedno z podsumowań cytowanego już wcześniej dziennika „tyden.cz”: „To jest paradoks. Rzekomo najniebezpieczniejsi kibice w Europie byli tak maksymalnie radośni. Swoim świetnym praskim występem zrobili sobie żart ze wszystkich – głównie z nas - wystraszonych mediów.”

Na potwierdzenie nienagannego zachowania kibiców Lecha Poznań autor podaje najświeższe relacje angielskich dziennikarzy z rozegranego w dniu 21 października 2010r. w ramach rozgrywek grupowych Ligi Europy meczu pomiędzy Manchesterem City a Lechem Poznań: „Lech był wspierany przez 3000 fanów z Polski. Ich obecność sprawiła, że atmosfera na stadionie stała się bardzo żywa i zamienili zwyczajny wieczór w coś specjalnego. Nawet gol Adebayora nie stłumił zapału kibiców za jedną z bramek (sektory zajmowane przez kibiców Lecha), stale świętujących na różne sposoby. Wielu angielskich kibiców częściej patrzyło się w stronę wspaniale dopingujących polskich kibiców niż na mecz”- relacja pomeczowa na oficjalnej stronie Manchesteru City- aut. Chris Balley17. „Chociaż Manchester zdominował wydarzenia na boisku, to goście wyraźnie zwyciężyli na trybunach. Swoją postawą kibice z Poznania udowodnili, że są jednymi z najlepszych w całej Polsce”- napisał prowadzący relację tekstową live z meczu, Peter Ferguson18.

Autor artykułu był obecny, zarówno w Pradze, jak i Manchesterze, na przywołanych powyżej meczach. Podczas tych meczów zasiadał w sektorach przeznaczonych dla kibiców gospodarzy. Oprócz potwierdzenia prawdziwości przedstawionych wyżej relacji i stwierdzeń, może dodać od siebie, że po raz pierwszy w trakcie swojej długoletniej „bytności” na stadionach piłkarskich, był świadkiem zjawiska, aby miejscowi kibice częściej patrzyli i zachwycali się sposobami dopingowania w sektorze kibiców przyjezdnych (kibiców Lecha Poznań) niż na murawę boiska, na której rozgrywany był mecz.

Często dochodzi również do komicznych, niekorzystnych dla dziennikarzy czy reporterów sportowych, sytuacji, kiedy to kibice zwyczajnie wykorzystują nieznajomość przez dziennikarzy ich środowiska. Osoby interesujące się tym zagadnieniem niemalże w każdej relacji czy audycji poświęconej kibicom piłkarskim mogą wyłapać „gafy” ze strony przedstawicieli mediów. W legendę obrosła już wpadka jednego z publicystów „Polityki”, przygotowującego materiał o polskich pseudokibicach, pt. „Liga chuliganów”. Sytuację tę opisuję Jerzy Dudała we wspomnianej wcześniej monografii. Dziennikarz dał się podpuścić kilku osobom, które później śmiały się z jego „rewelacji”. Napisał bowiem, że „poznańscy szalikowcy wprowadzili nowoczesne metody chuligańskie. W czasie meczu specjalnie wyszkolone psy przenoszą telefony komórkowe do sektorów przyjezdnych, tak aby kulturalnie można było umówić się na walkę”19. Z tego fragmentu śmiali się wszyscy kibice oraz większość dziennikarzy zajmujących się tematyką kibiców. Opisana wpadka dziennikarska jest jednym z wielu przykładów na to, że w artykułach o kibicach aż roi się od nieścisłości i błędów.

Całkiem innym zagadnieniem, bardzo ważnym i dotyczącym bezpośrednio polskich kibiców, jest ich działalność charytatywna. Kwestia ta jest całkowicie niedostrzegana lub, jak się wydaje, celowo pomijana przez media. Otóż mało kto wie, że oprócz swojej głównej działalności, jaką niewątpliwie jest prowadzenie dopingu, przygotowanie i rozkładanie opraw meczowych czy wspieranie drużyny na meczach wyjazdowych, najbardziej zagorzali fani zorganizowani w stowarzyszeniach kibiców lub grupach ultras, aktywnie uczestniczą lub nawet sami organizują wiele przedsięwzięć o charakterze charytatywnym i pomocowym. Dla przykładu, kibice Zagłębia Lubin zrzeszeni w grupie „Orange City Boys” oraz stowarzyszeniu sympatyków Zagłębia Lubin „Zagłębie Fanatyków”, mają na koncie, m.in. organizację trzech edycji akcji pt. „Miedziana Krew” (w chwili pisania tego artykułu trwa IV edycja tej akcji), polegającą na oddawaniu krwi oraz zbieraniu funduszy dla dzieci z najuboższych rodzin, aktywne wspieranie i koordynowanie aukcji i turniejów charytatywnych organizowanych przez poszczególne fan kluby kibiców Zagłębia, organizowanie pomocy przy budowaniu i umacnianiu wałów w trakcie tegorocznej powodzi w miejscowościach sąsiadujących z Lubinem. Zdecydowana większość innych działających w Polsce stowarzyszeń kibiców równie aktywnie uczestniczy lub samodzielnie organizuje podobne akcje pomocowe. Działalność charytatywna stowarzyszeń piłkarskich stała się wręcz normą. W 2009 roku, stowarzyszenia trzech największych klubów piłkarskich w Krakowie (Wisły, Cracovii i Hutnika), które wspólnymi siłami organizowały wiele akcji pomocowych, nominowane były do Europejskiej Nagrody Kibiców (European Football Supporters Award) za bogatą działalność charytatywną. Żadne inne miasto w Europie nie miało tak wielu kibicowskich grup nominowanych do tej nagrody. W wielu przypadkach charytatywna działalność kibiców przerodziła się w stałą pomoc dla konkretnych instytucji, np. domów dziecka. Kibice co roku organizują zbiórki zabawek, spotkania i turnieje charytatywne dla podopiecznych tych placówek. Ponownie należy się odwołać do kibiców Lecha, gdyż są najaktywniejsi w tym elemencie - co roku przeprowadzają akcję charytatywną pt. „Niebiesko-biały Mikołaj”, podczas której rozdają dzieciom z Wielkopolski prezenty świąteczne, oraz akcjępatriotyczną pt. „Wielkopolanie Powstańcom”, poświęconą pamięci walczących w Powstaniu Wielkopolskim. W ramach tej drugiej akcji, tylko w 2009 r., kibice odwiedzili i uporządkowali blisko 2 tys. grobów poległych. Największą jednak akcją charytatywną kibiców Lecha była, przeprowadzona w 2010r., zbiórka i przekazanie 52 tysięcy kamizelek odblaskowych dla przedszkolaków z województwa wielkopolskiego. Łącznie kamizelki przekazano do ponad 500 przedszkoli na terenie całej Wielkopolski. Akcję sfinansowano głównie ze zbiórek wśród kibiców. Trudno nie docenić ogromu pracy i zaangażowania kibiców potrzebnego do zorganizowania akcji na taką skalę. Według wiedzy autora artykułu, była to największa akcja charytatywna przeprowadzona przez kibiców piłkarskichw Europie.

Przykładów charytatywnej działalności kibiców innych polskich klubów jest mnóstwo. Można nawet stwierdzić, że obecnie kibice z każdego klubu na poziomie ekstraklasy, a także większość stowarzyszeń kibiców z niższych lig rozgrywkowych, aktywnie włączyło się w pomoc charytatywną. Na próżno jednak szukać chociażby wzmianek o takiej działalności kibiców w mediach.

Najważniejszym elementem wpływającym na atrakcyjność meczu piłkarskiego (poza poziomem prezentowanym na boisku) jest zbudowanie atmosfery święta piłkarskiego na stadionie. Ta wyjątkowa atmosfera jest budowana przez kibiców. W Polsce podkreślają to prezesi klubów, trenerzy, działacze oraz sami zawodnicy, którzy przy każdej okazji chwalą się swoimi kibicami. Zwalczanie patologii na polskich stadionach można realizować kampanią negatywną(to niestety zdecydowana większość tego co do tej pory znajdowaliśmy w mediach) i pozytywną, co miejmy nadzieję, dopiero nastąpi.

Zadziwiająca jest aktualna sytuacja, kiedy to zagraniczne media po niemalże każdej wizycie kibiców polskich klubów przy okazji meczów wyjazdowych w ramach rozgrywek europejskich, chwalą i zazdroszczą nam kibiców. Natomiast w rodzimych mediach pozytywnych wzmianek nt. kibiców piłkarskich można znaleźć jak na lekarstwo. A właściwie to informacje takie prezentowane są jedynie przez telewizje klubowe oraz w ramach materiałów prasowych wydawanych przez polskie kluby.

Czytając artykuły prasowe nie można oprzeć się wrażeniu, że media próbują sztucznie utrzymywać negatywne przejawy zachowania się kibiców piłkarskich w centrum uwagi opinii publicznej. Natomiast sytuacja na polskich stadionach ulega stałej poprawie. Z roku na rok dochodzi do coraz mniejszej liczby zakłóceń porządku publicznego w trakcie meczów piłkarskich. W niektórych miastach, będących siedzibami klubów piłkarskiej ekstraklasy oraz niższych lig, od kilku lat nie zanotowano ani jednego naruszenia porządku publicznego w związku z rozgrywanym meczem piłkarskim. Pomimo znacznej poprawy bezpieczeństwa na stadionach i coraz bardziej poprawnego zachowania się kibiców, zarówno pojedynczych, jak i zorganizowanych grup (np. wyjazdowych), w mediach cały czas możemy usłyszeć powielane od wielu lat negatywne oceny środowiska kibicowskiego. Autor ma nadzieję, że swoim wystąpieniem, chociaż w pewnym stopniu wpłynął na czytelników i zmusił do refleksji i konieczności zweryfikowania swoich poglądów dotyczących środowiska kibiców piłkarskich serwowanych nam przez media. Najlepszym i najszybszym sposobem na przekonanie się, jak wygląda rzeczywistość stadionowa jest wizyta na najbliższym meczu piłkarskim, do czego autor gorąco zachęca.

PRZYPISY:

  1. W przeprowadzonym przez IQS QUANT GROUP badaniu wzięło udział 7989 osób deklarujących, że interesuje się piłką nożną.
  2. Piotrowski P., Szalikowcy. O zachowaniach dewiacyjnych kibiców sportowych, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2000, s. 30-35.
  3. Kowalski R., Potomkowie Hooligana – szalikowcy: społeczno – kulturowe źródła agresji widowni sportowych, Wydawnictwo „Adam Marszałek”, Toruń 2002, s. 33-35.
  4. Szerzej na ten temat: T. Kalisz, P. Pałaszewski, Wybrane problemy związane z bezpieczeństwem sportowych imprez masowych z perspektywy organów Policji (w:) Bezpieczeństwo wewnętrzne w działaniach terenowej administracji publicznej pod red. A. Chajbowicza i T. Kocowskiego, Kolonia Limited 2009, s. 317 i n.
  5. Sahaj T., Fani futbolowi. Historyczno – społeczne studium zjawiska kibicowania. Akademia Wychowania Fizycznego im. Eugeniusza Piaseckiego w Poznaniu, Poznań 2007, s. 81.
  6. Mała encyklopedia sportu, A-K, Wydawnictwo „Sport i Turystyka”, Warszawa 1984, s. 268.
  7. Dudała J., Fani – chuligani. Rzecz o polskich kibolach. Studium socjologiczne, Wydawnictwo Akademickie „Żak”, Warszawa 2004, s. 23 i n.
  8. Przykładowo grupa ultras Zagłębia Lubin funkcjonuje pod nazwą „Orange City Boys’03”, Lechii Gdańsk pod nazwą „ULTRAS LECHIA GDAŃSK”, Arki Gdynia pod nazwą „Ultras Arka’09”, Polonii Bytom pod nazwą „TNT’07”, Apatora Toruń pod nazwą „Ultra Familiares’08”, Ruchu Radzionków pod nazwą „South Interno’04”, Widzewa Łódź pod nazwą „Red Workers’03” oraz „Ultra Registi’07” itp.
  9. Np. w Słowniku gwary miejskiej Poznania pod red. M. Gruchmanowej i B. Walczaka, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa – Poznań 1997, pojęcie „kibol” jest tłumaczone jako termin „kibic”.
  10. Słownik wyrazów obcych PWN, red. nauk. J. Tokarski, PWN, Warszawa 1980, s. 352.
  11. Wanat S., Socjologia zachowań chuligańskich w sporcie, (w:) „Kultura Fizyczna” nr 7-8 z 1992r., s. 18.
  12. Sieradzan J., Sport między sacrum a szaleństwem, (w:) Edukacja przez sport, Z. Dziubiński (red), Salezjańska Organizacja Sportowa RP, Warszawa 2004, s. 126.
  13. Podaję za www.kibole.wiaralecha.pl z dnia 16 października 2010r.
  14. Ibidem.
  15. Relacje z czeskich gazet podaję za www.kibole.wiaralecha.pl z dnia 16 października 2010r.
  16. Podaję za www.spartaforever.cz z dnia 28 lipca 2010r.
  17. Podaję za www.lechpoznan.pl z dnia 22 października 2010r
  18. Ibidem.
  19. Dudała J., Fani – chuligani..., op. cit., s. 137 i n.

 

NOTA O AUTORZE:

Mgr Piotr Pałaszewski - Doktorant w Katedrze Prawa Karnego Wykonawczego Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. W pracy naukowej zajmuje się problematyką wykonywania tymczasowego aresztowania. Ma na swoim koncie publikacje naukowe i popularnonaukowe z zakresu nauk penalnych oraz bezpieczeństwa sportowych imprez masowych. Miłośnik piłki nożnej. Uczestnik kilkuset polskich i zagranicznych meczów piłkarskich, sympatyk drużyny piłkarskiej Zagłębie Lubin.

 

STRESZCZENIE:

Celem niniejszej publikacji jest zwrócenie uwagi czytelników na złożoność problematyki środowiska kibicowskiego i sposoby jego opisywania przez przedstawicieli mediów. Autor zwraca uwagę na fakt, iż w opracowaniach na temat kibiców piłkarskich aż roi się od nieścisłości lub wręcz zwykłych błędów, które wynikają z nieznajomości realiów stadionowych. Podaje przy tym przykłady nierzetelności dziennikarskiej. W artykule starano się, przy zachowaniu obiektywizmu, przedstawić prawdziwy wizerunek kibiców, znany autorowi z osobistych doświadczeń. W tym celu wymieniono przykładowe akcje charytatywne prowadzone przez stowarzyszenia kibiców i grupy ultras wybranych klubów piłkarskich. Autor odniósł się także do dwóch zagranicznych (angielskiej i czeskiej) relacji dziennikarskich nt. kibiców Lecha Poznań, biorących udział w wyjazdowych meczach swojej drużyny rozgrywanych w ramach europejskich pucharów.