Peter Mokaba Stadium: Problematyczny wybór

autor: Michał Karaś

Już kiedy RPA kandydowała do organizacji Mundialu 2010, wybór Polokwane budził mieszane uczucia. Jeszcze parę miesięcy temu w mieście nie było żadnego piłkarskiego pubu, a co dopiero dużej drużyny. Stadion może i jest, ale później, gorzej i drożej niż miał być.

W kandydaturze RPA do Mundialu zgłoszono Pietersburg Stadium, niewielki lekkoatletyczny stadion w Polokwane. Miał przejść kosztowną modernizację, ale ostatecznie zdecydowano się zbudować zupełnie nowy obiekt ok. 100 metrów na wschód, w tym samym kompleksie sportowym. Główną przyczyną był fakt, że modernizacja istniejącego pozbawiłaby miasto bieżni lekkoatletycznej, na której padało wiele rekordów. Bo w lekkoatletyce Polokwane tradycje ma niemałe, w przeciwieństwie do futbolu.

Polokwane to najdalej wysunięte miasto Mundialu, satelickie względem centralnie położonych Pretorii, Johannesburga i Rustenburga. Pod kątem przyszłego wykorzystania stadionu wybór to co najmniej dziwny. W okolicy nie ma żadnej dużej drużyny, a największy lokalny klub, Winnerspark FC, wśród swoich długofalowych celów ma... awans do pierwszej ligi czy znalezienie sponsora, nie wspominając o przyciągnięciu i utrzymaniu kibiców. To obrazuje, jak ubogi piłkarsko jest sport. Choć chyba bardziej bolesnym świadectwem jest tekst opublikowany przez miejscowe media parę miesięcy temu. Możemy w nim przeczytać, że „prędzej świnie zaczną latać niż przyjezdnym uda się znaleźć piłkarski pub”. Takie miejsca ma w dużej mierze tymczasowo zapewnić FIFA.

Nie tak miało być

Z planów modernizacji lekkoatletycznego obiektu się wycofano, a projekt nowego przygotowała znana brytyjska pracownia AFL Architects wespół z miejscowym biurem Prism. Wizje zakładały obiekt zbliżony do tego, jaki Anglicy zaoferowali Liverpoolowi 10 lat temu. Cztery trybuny dla 46 000 widzów połączone ze sobą narożnikami, ale jednocześnie oddzielone przez potężne kolumny podtrzymujące zadaszenie. Zadaszenie dynamiczne, podtrzymywane w tym przypadku czterema wielkimi kratownicami.

Tak przygotowany plan zwiastował bardzo efektowny obiekt dla Polokwane, uważanego za jedno z mniej istotnych miast Mistrzostw. Stadion ma aż 5000 miejsc wyższej klasy i prawie 2500 miejsc dla mediów. Dla VIP-ów przygotowano 800 m2 powierzchni recepcyjnej wykończonej wysokiej jakości materiałami. Za to wszystko władze miały zapłacić 797 mln ZAR, czyli ok. 100 mln $.

Miały, ale planów nie udało się zrealizować. Budowa ruszyła na początku 2007 roku, miała się zakończyć w niecałe dwa lata, z końcem 2008. Nie udało się. Termin przesuwano najpierw o pół roku, później o kolejne pół. Ostatecznie stadion otwarto dopiero 31 maja 2010 meczem towarzyskim RPA i Gwatemali (5:0).

Poza półtorarocznym poślizgiem zmieniło się jeszcze coś. Pierwotne koszty niespełna 800 mln ZAR już w 2007 roku okazały się mrzonką, bo najtańszy wykonawca wycenił swoją pracę prawie 500 milionów drożej. Czyniono więc gorączkowe starania, by projekt „odchudzić”. Z wykładanej aluminium fasady z wizji Anglików nie zostało niemal nic – trzy z trybun nie mają żadnej elewacji, jedynie poręcze. Wypadła część elektroniki, wind i w końcu najbardziej widoczna zmiana – zadaszenie zamiast nad wszystkimi trybunami jest tylko nad główną. Mimo to koszty pozostały znaczące, zmniejszając się tylko o ok. 100 mln ZAR. Mało tego, rok po uszczupleniu inwestycji okazało się, że pieniędzy i tak brakuje.

Ostatecznie rząd musiał wpompować kolejne 250 milionów, zwiększając swoje dofinansowanie do prawie miliarda ZAR. I choć koszt projektu przewyższył pierwotne szacunki prawie dwukrotnie (1,55 mld ZAR, czyli 200 mln $), to wciąż nie koniec finansowych problemów. Polokwane jako pierwsze miasto zwróciło się do władz centralnych o wsparcie w utrzymaniu obiektu zanim jeszcze Mundial się zaczął. Roczne koszty to ok. 2 mln $.

Efektownie, ale...

Mimo wszystkich problemów Peter Mokaba Stadium wygląda efektownie. Przekrycie trybuny głównej to potężna, mierząca 170 metrów konstrukcja, oparta na dwóch potężnych „baobabach”. Takie skojarzenie mają budzić betonowe filary, wokół których wiją się klatki schodowe. Z wierzchołków wyrastają liczne odnogi, przypominające gałęzie.

Trybuny zachowały planowaną formę, a z zewnątrz i we wnętrzu dominują ciepłe brązy, przeplatające się z gołym betonem. W tym wypadku korzystnie wypadają też nagie cegły – stadion jest surowy, ale nie nieprzyjemny – po prostu naturalny. Całości dopełniają krzesełka, które mają (łącznie z sektorami prasowymi i VIP-owskimi) aż 9 odcieni – od beżu po ciemny brąz i zgniłą zieleń.

Mimo problemów z terminami, finansami i projektem, stadion prezentuje się więc nieźle. Jego nazwa budzi jednak mieszane uczucia. Patronem jest Peter Mokaba, dawny działacz walczącego z białą ludnością ANC, późniejszy minister w rządzie Nelsona Mandeli. Znany jest jednak przede wszystkim z... okrzyku „Kill the Boer, kill the farmer”, nawołującego do mordowania białej ludności.

Miejscowi zdają się nie widzieć w tym problemu, znacznie bardziej zaprzątają sobie głowę tym, jak stadion będzie wykorzystywany po Mundialu. Winnerspark FC co prawda uznał obiekt za swój alternatywny dom, ale tylko na wielkie mecze, a tych ma jak na lekarstwo. Próbowano więc zaprosić na Peter Mokaba Stadium zespół rugby Blue Bulls, ale ten na co dzień korzysta z większego obiektu w Pretorii. Może swą obecnością zaszczycać Polokwane tylko w mniej istotnych meczach, gwarantując tym samym, że stadion i tak się nie zapełni...