Ellis Park: Wielka historia w cieniu tragedii

autor: Michał Karaś

Powstał tylko dla rugby, był miejscem największego sukcesu reprezentacji RPA. Trudno jednak zapomnieć, że zaledwie kilka lat temu podczas meczu piłkarskiego zginęły tu 43 osoby. Od tego czasu obiekt zmienił się minimalnie.

Dziś trudno uwierzyć, ale w miejscu ogromnego stadionu jakieś 85 lat temu było wysypisko odpadów. Jednak w 1927 roku związek rugby przekonał radnego J.D. Ellisa, by ten przeznaczył niemały teren 5 ha na stadion sportowy. Ponieważ tamten zadbał o teren, stadion nosi właśnie jego imię.

Obiekt powstał w zaledwie 8 miesięcy, w sierpniu 1928. Kosztował brzmiącą dziś śmiesznie sumę 5600 funtów. Pierwszy mecz rugbyści RPA rozegrali przeciwko Nowej Zelandii, która w tym czasie odbywała tournee po Południowej Afryce, gromadząc tłumy. W kolejnych latach stadion gromadził na meczach po kilkadziesiąt tysięcy widzów, a w 1955 roku odnotował swój dotychczasowy rekord, 100 000 w meczu rugby RPA – Anglia.

O pobiciu tego rezultatu dziś nie może być mowy, w 1979 roku stadion zburzono. Odbudowany obiekt w związku ze zmianami przepisów nie mógł już liczyć na taką widownię, choć pozostawał najważniejszym i przez lata największym obiektem do rugby w kraju.

Dobra historia, zła historia

Poza rekordową frekwencją, stadion był świadkiem niewyobrażalnego sukcesu rugbystów RPA. Drużyna nazywana popularnie „Springbokami” dokonała niemożliwego w 1995 roku, kiedy grając na własnej ziemi sięgnęła po mistrzostwo świata. Jak na ironię, rywalami byli ci sami, którzy otwierali stadion 68 lat wcześniej – zawodnicy Nowej Zelandii. Do rozstrzygnięcia meczu konieczna była dogrywka.

Inny, bardziej niecodzienny historyczny fakt miał miejsce w 2005 roku, kiedy Ellis Park stał się pierwszym obiektem sportowym RPA z czarnoskórym właścicielem. Konkretniej, zarządzanie nad obiektem przejęła spółka z większościowym udziałem osoby czarnoskórej.

Jednak bodaj najbardziej znanym jest tragiczny incydent z kwietnia 2011 roku. Co gorsza, tragedii spowodowanej przez złą komunikację na Ellis Park można było zapobiec. W marcu 2000, podczas spotkania policji, organizatorów, władz ligi i zarządu stadionu, jeden z uczestników w dosadny sposób zwrócił uwagę na problem zarządzania tłumem. „Panie prezesie, czy mogę podnieść kilka kwestii, nie ryzykując, że zostanę uznany za wrzód na dupie?” - miało brzmieć pierwsze zdanie, cytowane później przez sędziego.

„Strzelamy sobie w stopę przy bramach nr 4, 5 i 6 przy każdym dużym meczu. Do tej pory mieliśmy szczęście, ale prędzej czy później będą tam ranni” - brzmiał dalszy ciąg cytatu, przedstawiany w sądzie po katastrofie.

11. kwietnia 2001, w dniu derbów Kaizer Chiefs – Orlando Pirates, stadion należał do najnowocześniejszych w Afryce, miał same miejsca siedzące i bardzo pojemne trybuny – mógł przyjąć nawet 60 tysięcy widzów. Jednak, jak przyznał po tragedii przedstawiciel policji, na stadionie w szczytowym momencie było aż 120 tysięcy! Kolejne 60 tłoczyło się pod bramami. Najwięcej pod wspomnianymi już wejściami nr 4, 5 i 6. Źle działał system nagłaśniania, przez co widzowie nie słyszeli komunikatów bezpieczeństwa. Posłuszeństwa odmówił telebim, który miał pod bramami pokazywać mecz na żywo, by rozładować ruch.

I wreszcie fatalna była organizacja meczu. Nikt nie zarządzał ruchem, przez co parkingi i drogi dojazdowe były doszczętnie zapchane jeszcze przed meczem. Pod bramami ochrona kompletnie nie radziła sobie z tłoczącymi się kibicami. Początkowo wielu porządkowych zarabiało, wpuszczając kibiców bez biletów za łapówkę. Gdy wewnątrz rozpoczynał się mecz, tłum zaczął napierać na bramy coraz mocniej, a ochroniarze... uciekli. Ludzie skakali przez ogrodzenie, które puściło i pozwoliło w kilku miejscach przechodzić kolejnym widzom. Inni byli spychani wprost na druty kolczaste. To pod bramami 4, 5 i 6 zginęło 14 osób.

Wewnątrz tłum był coraz gęstszy i w 15. minucie meczu na boisko zaczęli się wylewać ludzie, a później... zwłoki. To skutek paniki, wywołanej prawdopodobnie przez zachowanie niektórych kibiców i policji. Funkcjonariusze by zapanować nad sytuacją zachowali się niezwykle nonszalancko, wystrzeliwując w tłum gaz łzawiący, przed którym ludzie zaczynali natychmiast uciekać, depcząc innych. Według raportu policja nie zrobiła też nic, by udrożnić drogi komunikacyjne na stadion. W efekcie ambulanse nie były w stanie dojechać do obiektu i rannych przez dłuższy czas trzeba było odwozić ze stadionu helikopterami.

Dziś jest inaczej

Choć medialne doniesienia z meczu Nigeria – Korea Północna przed Mundialem sugerowały, że RPA może znów nie poradzić sobie z tłumami, Ellis Park jest przygotowany znacznie lepiej. Wokół wciąż jest dość ciasna zabudowa, ale są nowoczesne systemy identyfikacji i monitoringu, nie ma mowy o wpuszczeniu tłumów porównywalnych z tymi z 2001 roku.

Przed samym Mundialem Ellis Park przeszedł jednak niewielkie zmiany. Do północnej trybuny dobudowano zadaszony górny poziom, co zwiększyło pojemność o kolejne 5000, do 66. Jednak podczas Mundialu pojemność spadnie ze względu na dużą liczbę dziennikarzy i VIP-ów do 55 686 miejsc.