Euro 2016: Francja przegrała pierwszy weekend

źródło: własne | MK; autor: michał

Euro 2016: Francja przegrała pierwszy weekend Jest pierwsza ofiara śmiertelna, są niekończące się (choć w dużej mierze przesadzone) doniesienia o przemocy. Są też fatalne błędy w zabezpieczeniu meczów, które Francuzi powtarzają bez refleksji od 1998.

Reklama

Pierwszy weekend Euro 2016 skończył się kacem, zwłaszcza po nieszczęśliwym wypadku, w którym zginął 25-letni kibic Irlandii Północnej po upadku z wysokości 8 metrów. Choć prawdę mówiąc, Euro zaczęło się bardzo źle już w czwartek, od ataków na angielskich kibiców w Marsylii. Adwersarzami byli przede wszystkim Rosjanie i miejscowi, czy to utożsamiający się z Olympique, czy po prostu grupki młodzieży szukające „mocnych wrażeń”. Wrażeń, do których część przyjezdnych z Wysp zachęcała prowokującymi śpiewami.

Agresorzy? Głównie Rosjanie i Francuzi

Sytuacje tego typu powtarzały się przez cały weekend kilkanaście razy, przez co informacje o rannych zaczęły szybko rosnąć. Na dziś potwierdzonych przez prokuraturę w Marsylii jest 35 poszkodowanych Anglików, z których 7 potrzebowało hospitalizacji, a jeden pozostaje w stanie „krytycznym, ale stabilnym” po pobiciu metalowymi prętami przez napastników, najprawdopodobniej z Rosji.

Tyle że nawet tu nie ma zgodności, ponieważ brytyjska policja twierdzi, że do szpitala trafiło aż 14 angielskich kibiców. Podobnie, Brytyjczycy sugerują dwukrotnie wyższą liczbę rosyjskich napastników. Prokurator Marsylii Brice Robin twierdzi, że było ich 150. Z kolei angielski podkomisarz Mark Roberts sugeruje liczbę 300.

Euro 2016

Najbardziej groteskowe sceny rozegrały się w sobotę na Stade Vélodrome, gdzie po meczu Anglii z Rosją rosyjscy chuligani bez problemów zaatakowali sektory neutralne obok, zmuszając tysiące kibiców do ucieczki, niektórych nawet poprzez skoki z niebezpiecznej wysokości. Reakcja służb porządkowych była opóźniona i chaotyczna. Mimo dwóch dni problemów na ulicach i niepowodzenia w identyfikacji chuliganów z Rosji, sektory zajmowane przez Rosjan nie były w żaden dodatkowy sposób zabezpieczone.

Przemoc jedyną reakcją

Poza Marsylią do bijatyk dochodziło też w Paryżu (głównie ataki na Turków), Nicei (prowokacje ze strony miejscowych) czy Lille (chuligani z Niemiec). Jedyną strategią policji w takich sytuacjach było rozdzielanie walczących stron przez użycie gazu łzawiącego, armatek wodnych, gumowych kul i psów. Każdy z tych środków ma jedną istotną cechę: nie rozróżnia między atakującym i atakowanym, przez co policja zamiast rozjemcy staje się trzecim uczestnikiem walki.

Świadkiem czwartkowych wydarzeń w Marsylii był ekspert ds. bezpieczeństwa Geoff Pearson, który od lat doradza brytyjskiej policji zmianę taktyki na bardziej miękką. – To była najbardziej przewidywalna erupcja przemocy, jaką widziałem od meczu Manchesteru z Romą w 2007 – mówi. Zaczęło się od niepokojących, ale stosunkowo niegroźnych prowokacji między Anglikami a Francuzami. – Wtedy doszło do kompletnie nieproporcjonalnej interwencji policji. […] Twoją pierwszą interakcją z kibicem nie może być bicie go pałką albo pryskanie gazem. Jeśli wcześniej nie miałeś żadnej pozytywnej interakcji, to zawiodłeś jako funkcjonariusz – mówi Pearson.

Oczywiście nie chodzi o postawę konkretnych policjantów, a o przyjętą we Francji strategię. W mieście rozlokowane są oddziały zwarte, których jedynym zadaniem jest tłumienie zamieszek. Francuzi prawie w ogóle nie mają patroli kontaktujących się z kibicami, przez co nie są w stanie rozpoznać zagrożenia, zidentyfikować potencjalnych prowodyrów zanim dojdzie do niepotrzebnej eskalacji. Gdy wkraczają w trakcie bójki, jedyną możliwością jest przemoc, na którą uczestnicy instynktownie odpowiadają tym samym.

Tak samo krytycznie postawę francuskiej policji ocenia prof. Clifford Stott, który dokładnie analizował Mistrzostwa Świata 1998, powszechnie uznane za porażkę francuskich służb. – Jest wiele podobieństw między tym jak francuska policja działała wtedy i jak działa dziś. Istnieje oczekiwanie, że angielscy kibice będą agresywni, więc policjanci są wobec nich agresywni od samego początku – mówi Stott. Jego słowa potwierdza m.in. relacja żony napastnika Anglii Jamie’go Vardy’ego. Opisała ona, że kibiców jeszcze przed meczem traktowano „jak zwierzęta”. Dzięki statusowi „WAG”, wersja Rebeki Vardy przedostała się mediów.

Napastników nie zatrzymali

Według aktualnych informacji prokuratury z Marsylii, wśród 116 zatrzymanych osób nie ma Rosjan uczestniczących w ulicznych zasadzkach lub nie postawiono im jeszcze zarzutów. Na razie do „sukcesów” francuskiego wymiaru sprawiedliwości należy wyrok 3 miesięcy za kratkami dla Anglika, który rzucił plastikowym kubkiem (prokurator przekonywał, że szklaną butelką) w policjantów i pokazał im środkowy palec. Z przekazanych do sądu 10 spraw żadna nie dotyczy przemocy ze strony najbardziej niebezpiecznych napastników.

Geoff Pearson podkreśla, że Francuzi podeszli do organizacji Euro z nonszalancją. Być może to kwestia zagrożenia terrorystycznego, ale są relacje policjantów z Wielkiej Brytanii, którzy chcieli współpracować z Francuzami i pomóc w przygotowaniu do imprezy, a ci odmówili. Podobnie, francuska policja dopiero w ostatnich dniach wzmogła kontrole na granicach, by powstrzymać dalszy napływ agresywnych chuliganów.

Media nie pomagają

Wydarzenia przede wszystkim z Marsylii doczekały się tak rozbieżnych relacji, że długo wstrzymywaliśmy się z publikacją na ten temat, nie mając wiedzy z pierwszej ręki. Można znaleźć idiotyczne i bardzo szkodliwe publikacje, jak ta z polskiego Super Expressu, tylko jedna z wielu mających się nijak do faktów. Istnieje pewne oczekiwanie przemocy, która – z braku zamachów (odpukać!) – wyszła na czołówki gazet i „dobrze się klika”.

Obraz powstały w ten sposób to oczywiście zaledwie wycinek rzeczywistości. Ogromna większość turystów i Francuzów bawi się podczas Euro 2016 doskonale, a za przemoc odpowiedzialny jest może promil wszystkich uczestników turnieju. Co widać na zdjęciu sprzed wczorajszego meczu Polski z Irlandią Północną.

Euro 2016

UEFA przerzuca odpowiedzialność

Za zajścia z Marsylii angielska i rosyjska drużyna narodowa mogą nawet zostać karnie usunięte z Euro 2016. To rozwiązanie z wątpliwą skutecznością, ponieważ podróżujący za drużynami fani i tak mają wykupione pobyty i po ewentualnym wydaleniu drużyn pozostaną na ulicach francuskich miast.

Prof. Stott zwraca z kolei uwagę, że UEFA też nie jest bez winy. To właśnie UEFA rozpisała tak delikatny mecz jak Anglia-Rosja na 21:00 w sobotę, gdy o zapewnienie bezpieczeństwa jest najtrudniej. To też UEFA jako organizator meczu nie zadbała o odpowiednie zabezpieczenie sektora rosyjskich kibiców, a służby szkolone przez UEFA nie były zdolne do efektywnej interwencji.

Inne sankcje zapowiedziało ministerstwo spraw wewnętrznych Francji. Zalecono każdemu z 10 miast-gospodarzy wprowadzenie zakazu sprzedaży alkoholu w istotnych strategicznie miejscach.

Reklama