Ich Euro: Andreas (4)

źródło: własne; autor: michał

Ich Euro: Andreas (4) Do Euro 2012 nigdy nawet nie pomyślał, by odwiedzić któryś z krajów na wschód od Niemiec. Ale kiedy już się wybrał, wrócił zachwycony i ocenia turniej ze swojej perspektywy bardzo dobrze.

Reklama

Stadiony.net: Lwów był Twoim jedynym miastem na Euro?

Andreas Duck: Zadzwonił do mnie kolega i mówi, że ma bilety na mecz Niemców (z Danią – przyp. red.). No to wyrwałem się na dobę do Lwowa. Bawiliśmy się świetnie i chętnie zobaczyłbym inne miasta i mecze. Ale mając 24 godziny, odwiedziliśmy tylko Lwów.

Dowiedziałeś się późno, nie było żadnych problemów z organizacją wyjazdu i podróżą na Ukrainę?

Do Lwowa dotarłem samolotem. Zarezerwowałem lot z Dortmundu i miałem bardzo udany lot z Wizz. To linia turystyczna, więc sam lot nie był drogi, ale druga torba kosztowałaby krocie. Z powrotem leciałem Lufthansą do Monachium. Terminal jest nowiutki, obsługa i ochrona pracuje bardzo wydajnie, wszystko w najlepszym porządku. Dwie rzeczy, na które mógłbym zwrócić uwagę. Pozytywna – na lotnisku działa darmowe i bardzo szybkie wifi. Bardzo fajne, żadnych haseł, więc miałem okazję poodpowiadać na maile. Negatywna – poczekalnie są puste. Żadnego sklepu wolnocłowego. Personel miły, ale nic więcej. Żadnych sklepów, rozrywek, nic. A, przepraszam, był bar, w którym można było wybrać między kanapką z mięsem a kanapką z krojonym mięsem (śmiech). Lotnisko jest małe, ale nowoczesne, świetnie działa i było przygotowane na wszystkich turystów podczas Euro.

Twój pierwszy raz na Ukrainie? Miałeś jakieś oczekiwania lub obawy?

Cóż, tak, to był mój pierwszy wyjazd do tego kraju. Uwielbiam podróżować, odwiedziłem wiele państw i miast, ale – nie wiedzieć czemu – nigdy nie byłem nigdzie na wschód od Niemiec. To nie kwestia uprzedzeń czy strachu, po prostu nigdy o tym nie myślałem. To bardzo blisko i może nie brzmiało dla mnie wcześniej tak egzotycznie, jak Trynidad i Tobago czy Meksyk. Nie miałem żadnych oczekiwań przed podróżą – jechałem zobaczyć świetny mecz. Kiedy wybieram się w podróż, lubię poczytać o ludziach, poznać trochę kulturę i zwiedzać nie tylko miejsca typowo turystyczne. Żeby znaleźć duszę danego miejsca trzeba mieć otwarty umysł i nie robić sobie wielkich oczekiwań.

Znalazłeś taką duszę we Lwowie?

To miasto kontrastów. W centrum jest historyczna starówka z ogromną historią, połączona z zachodnim stylem życia. Nie każde miasto może się pochwalić takim centrum. Ale kiedy opuszcza się ten środkowy okręg, można mieć wrażenie, że Lwów urósł za szybko. Domy, wielka płyta – wszędzie, by zmieścić tych wszystkich ludzi. Nic nie mam do blokowisk, ale te tutaj nie są w najlepszym stanie. Więc zostając w starym mieście z parkami ma się przed sobą piękną część, ale potem jest też ta brzydka, betonowa.

Arena LwówFot: Andreas Duck

Za to ludzie są bardzo mili, otwarci i dobrze się z nimi rozmawia. Wszyscy chcieli reprezentować swój kraj i są bardzo dumnym narodem.

Co do cen, jeśli patrzeć na jedzenie, są bardzo dobre. Za to markowe rzeczy kosztują tyle, co w Niemczech. Oczywiście poza centrum może to wyglądać inaczej, ale mając dobę nie skupiałem się na zakupach. Za to zdziwiły mnie różnice w cenach za taksówkę. Na tej samej trasie płaciliśmy raz 4€, raz 20. Można zrozumieć, że w dniach meczów ceny rosną, ale o 400%? To dużo.

Często jeździsz za reprezentacją czy to był jednorazowy wypad?

Cóż, jestem Niemcem, ale nigdy wcześniej nie widziałem meczu Niemiec. Uwielbiam futbol jako sport, ciągle oglądam go w TV, a chodzenie na mecze to najlepsze, co może być. Byłem na Euro 2008 w Szwajcarii (Włochy-Francja), oglądałem też jeden mecz (Holandia - Argentyna) podczas Mundialu 2006. Oba mecze świetne, ale zupełnie bez porównania do meczu własnego kraju,  

Dojazd na stadion – było ciężko? W końcu jest w zasadzie poza miastem.

Przeciwnie, łatwizna. Autobusy wyjeżdżały z centrum i jechały prosto na stadion. Było wesoło i ubawiliśmy się, choć było też bardzo gorąco, co w Niemczech byłoby dziwne. Za to powrót był ciężko. Drogi są wąskie, stadion daleko od wszystkiego, więc albo trzeba było czekać na autobusy, albo łapać rzadkie taksówki. Poszczęściło mi się i znalazłem jedną, która odwiozła mnie do domu, ale bez niej siedziałbym tam pewnie w nieskończoność.

A jak było na samym stadionie?

Atmosfera super, kibice obu drużyn śpiewali naprawdę cały czas. Porównując do niemieckich stadionów, ten sam poziom. Więc dobrze się bawiliśmy, śpiewając i świętując z zespołem. Wszyscy spokojni i przyjaźni, żadnych powodów do zmartwień.

Arena LwówFot: Andreas Duck

Żadnych kłopotów organizacyjnych? Jak byś ocenił przygotowanie miasta?

Miasto bez zarzutu, dużo wolontariuszy. Niemcy i Duńczycy to spokojne narody. Może gdyby to był inny mecz, policji byłoby za mało, ale cały czas czułem się bezpiecznie i wypad do Lwowa był wspaniały. Jedno, co powinni poprawić w przyszłości, to organizacja powrotu ze stadionu. Linia kolejowa, szersze ulice, więcej autobusów. Albo stworzyć wokół obiektu miejsca, gdzie ludzie mogliby się napić piwa w oczekiwaniu na transport.

Andreas DuckNasz rozmówca: Andreas Duck. Urodzony w 1983 w Münster. Pracuje w marketing online dla marki sportowej i uwielbia sport w każdej postaci, emocje i atmosferę rozgrywek. Cieszy się na Igrzyska 2012 i zamierza oglądać wszystko, co się da, nawet jeśli tylko w telewizji. Lubi fotografię i chwytanie emocji. Prowadzi bloga poświęconego zdjęciom i sportowi na www.lameduckfast.de.

Reklama