Narodowy: Pusty dom polskiego sportu

źródło: Gazeta.pl / własne; autor: bartosz

Według wstępnych koncepcji funkcjonowania Stadionu Narodowego, miał on być pewnego rodzaju centrum polskiego sportu. Swoje biura na obiekcie miał umieścić PZPN, ponadto zakładano, że w gmachu warszawskiego giganta powstanie muzeum sportu. Na planach się skończyło.

Reklama

Wnętrza stadionu oferują tysiące metrów kwadratowych powierzchni biurowych pod trybunami. Oprócz koncepcji powstania w tym miejscu siedziby PZPN i muzeum sportu, miało się tu przenieść także Ministerstwo Sportu. Żaden z tych pomysłów nie zostanie jednak zrealizowany.

Najszybciej zrezygnowano z muzeum. Gdy tylko Narodowe Centrum Sportu podyktowało czynsz na poziomie 15€ za metr kwadratowy, samorząd wojewódzki zrezygnował z inwestycji. Zamiast na Narodowym, muzeum powstało w Centrum Olimpijskim przy Wybrzeżu Gdyńskim.

Stadion Narodowy - sportowa rzeźba "Sztafeta" nijak się ma do teraźniejszościMinisterstwo Sportu i Turystyki miało zająć od 4 do 6 tys. m2 powierzchni biurowych na stadionie. Obecnie biura resortu zajmują 3,5 tysięcy metrów w pałacach Blanka i Dembińskich przy ulicy Senatorskiej. I tam też najprawdopodobniej pozostaną, mimo że jeszcze w czerwcu Jakub Kwiatkowski – rzecznik MSiT – potwierdził, że resort jest zainteresowany umieszczeniem swojej siedziby na Narodowym.

- Rozmowy na temat ewentualnego przeniesienia się na Stadion Narodowy rzeczywiście były prowadzone, jednak ostatecznie nie zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie – mówi Paweł Wiśniewski z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Nieoficjalnie można usłyszeć, że władzom ministerstwa nie podobało się to, że zaoferowano im biura urządzone w tzw. systemie otwartym, niepodzielone na osobne gabinety. – Jednym z powodów było to, że powierzchnia biurowa na stadionie nie jest dostosowana do potrzeb funkcjonowania administracji rządowej. Ponadto jest to stan deweloperski, który wymaga uruchomienia dodatkowych środków finansowych na wykończenie – argumentuje Wiśniewski.

- Szkoda. Ale biura nie będą stać puste. Finalizujemy umowę na wynajem 6,5 tys. m kw. powierzchni. Chce je wziąć jeden najemca. To polska firma, nazwy jeszcze nie mogę ujawnić – mówi Rafał Kapler, prezes Narodowego Centrum Sportu.

Najwięcej kontrowersji budzą jednak niedoszłe przenosiny na Narodowy Polskiego Związku Piłki Nożnej. NCS wystosował do działaczy bardzo atrakcyjną pod względem finansowym ofertę. Federacja mogła za 16 mln złotych dostać na własność 2,5 tysiąca metrów kwadratowych powierzchni. Tajemnicą poliszynela jest, że wydanie takiej kwoty to dla związku żaden kłopot, ani też powód do zaciskania pasa. Tym bardziej, że polscy działacze dostali na ten cel dofinansowanie z UEFA, w wysokości 6 milionów euro.

Prezes PZPN zrezygnował jednak z korzystnej transakcji, postanawiając wybudować nową siedzibę na Wilanowie. Za sam grunt pod budowę federacja zapłaciła 8 milionów złotych. Sprawę przeprowadzania transakcji związanych z nowym lokum polskiego związku bada Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Przyszłość Stadionu Narodowego, i to nie tylko pod kątem użytkowania powierzchni biurowych, wydaje się mieć mało wspólnego ze sportem w stosunku do pierwotnych przewidywań. Po zakończeniu Euro 2012 mało prawdopodobne jest, by polska kadra w ogóle zagrała na tym obiekcie, a jeśli już, to będzie tam zjeżdżać sporadycznie. PZPN nie chce płacić stawek, jakie za wynajem życzy sobie NCS. Ostatnio pisaliśmy, że warszawska arena ma spore szanse zarobić na siebie. Jednak imprezy, dzięki którym będą generowane większe zyski, będą w większości przypadków wydarzeniami pozasportowymi.

Komentarz Stadiony.net: Stadion Narodowy bez muzeum sportu i ministerstwa nie będzie wielką stratą dla społeczeństwa. Owszem, fajnie by było gdyby wycieczki po najnowocześniejszej polskiej arenie obejmowały także lekcję historii polskiego sportu, niemniej tragedia się nie stała.

Ponadto dzięki informacjom nt. rezygnacji PZPN ze świetnej oferty zakupu powierzchni biurowych, opinia publiczna może pogłębić swoją wiedzę na temat zasad funkcjonowania naszej federacji. Że nie jest to normalny związek, zauważyliśmy dawno temu. Wykrycie ewentualnych nieprawidłowości przy budowie nowej siedziby także nikogo już chyba nie zaskoczy. Absencja instytucji o tak niepewnym PR z pewnością Narodowemu nie zaszkodzi.

Czy polski sport straci na tym, że kadra nie zagra na stołecznym gigancie? Pragmatycznie rzecz ujmując, stracą tylko warszawiacy, którzy chcieliby obejrzeć reprezentację u siebie, i nikt inny. Co do płaszczyzny symbolicznej, z pewnością wśród polskich sympatyków sportu znajdziemy zwolenników idei funkcjonowania stadionu głównego, narodowego obiektu piłkarskiego z prawdziwego zdarzenia, na którym piłkarze graliby wszystkie najważniejsze mecze. Ten takim nie będzie, bo jak widzimy, PZPN-owi nie jest po drodze z zasadami rynku. Tzn. z przyjmowaniem realnych cen za usługę, jaką jest wynajem stadionu.

Być może związkowcy się nauczą czegoś dzięki zaistniałej sytuacji. Może wytworzy się presja społeczna, pod siłą której federacja dogada się z Narodowym Centrum Sportu i zainwestuje swoje pieniądze w organizację meczów kadry na warszawskim obiekcie. A może swoją szansę zwietrzy np. Śląski, który zaproponuje działaczom atrakcyjne ceny i utrzyma pałeczkę głównego obiektu kosztem swojego stołecznego odpowiednika?

Jak będzie w przyszłości – trudno powiedzieć dobrze by jednak było, by nie podnoszono larum w razie nieużytkowania Stadionu Narodowego przez PZPN. Działacze niejednokrotnie przekonali opinię publiczną, że interesują ich wyłącznie zyski i to niekoniecznie płynące do kas instytucji, której są pracownikami, ale do ich własnych kieszeni.

Stadion Narodowy wybudowany za 1,9 mld złotych może generować zyski. Skoro tak, to czemu miałby się naginać do cen dyktowanych przez związek? Niech NCS zamiast dokładać do meczu zespołu PZPN zorganizuje koncert, który wypełni obiekt, niech zarobią pieniądze, niech te publiczne wydatki na ogromną arenę się opłacą. Gdy obiekt wyrobi sobie markę placówki, która pod względem marketingowym spisuje się dobrze, to związek sam przyjdzie do NCS w sprawie organizacji zawodów. My poczekajmy, a nie krzyczmy „po co nam ten stadion?”. Bo nawet jeśli on nie ugości polskich piłkarzy, to może chociaż coś zarobi.

Reklama