Wrocław: Śląsk nie sadza za słupami, PZPN – owszem

źródło: Gazeta.pl / własne; autor: michał

O tym, że na wrocławskim stadionie będą słupy zasłaniające widok na boisko, wiadomo od co najmniej trzech lat. Ale przez cały ten czas trudno było ustalić, czy miejsca za nimi będą sprzedawane. Dziś wiemy, kto każe fanom siedzieć za słupami, a kto nie.

Reklama

Był październik 2008, kiedy rozmawialiśmy z Piotrem Burym, architektem biura JSK, które projektowało wrocławski stadion. Zapewnił wtedy, że zmiana widowni z dwu- na jednopoziomową jest korzystna dla widzów. – Dla kibiców to nawet lepiej. Złączenie trybun poprawia akustykę i zwiększa poczucie wspólnoty widowni, ponieważ wszyscy widzą siebie nawzajem, nie ma zbędnych barier – mówił Bury. Kibice Śląska zdają się potwierdzać, że potężny „kocioł” daje im wielkie możliwości w tworzeniu atmosfery na meczach.

Ale Bury zapewnił też, że żaden z kibiców nie będzie miał ograniczonej widoczności. Tu już tak dobrze nie jest, bo prawdziwość tego zdania zależy od tego, kto jest organizatorem imprezy. Na wrocławskiej arenie Euro 2012 co setne krzesełko jest bowiem zlokalizowane za dźwigarem dachu lub w jego sąsiedztwie, co utrudnia, a czasem wręcz uniemożliwia oglądanie meczu.

Stadion Miejski we Wrocławiu Fot: Wawrzula

Śląsk Wrocław dopiero po rozpoczęciu sprzedaży wejściówek na pierwszy mecz otrzymał listę miejsc, z których nie widać całego boiska. Dlatego wyłączono ze sprzedaży te jeszcze nie zarezerwowane, a posiadaczom feralnych wejściówek klub zaoferował wymianę miejsca na lepsze w innej lokalizacji. - Podczas meczu z Wisłą Kraków takie sytuacje się nie powtórzą, bo mamy zaznaczone wszystkie miejsca, które wiążą się z utrudnieniami dla kibiców. Na nie biletów sprzedawać nie będziemy - podkreśla rzecznik Śląska Michał Mazur w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Te same miejsca będą wyłączone z użytku podczas Euro 2012.

Inaczej z sytuacją radzili sobie organizatorzy wrześniowych imprez pozasportowych. – Wówczas sprzedawano bilety na takie krzesełka, ale były one znacznie tańsze i podawano informację o ograniczonej widoczności. Sposób radzenia sobie z tym problemem zależy od organizatora imprezy – podkreśla Robert Pietryszyn, członek zarządu spółki Wrocław 2012, która jest właścicielem wrocławskiego stadionu.

Jest też trzecie wyjście, które wybrał PZPN. Po meczu z Włochami pisali do nas czytelnicy, którzy kupili bilety za normalną stawkę. I choć spotkanie Reprezentacji należało do najdroższych w krótkiej historii stadionu, za cenę normalnego biletu niektórzy fani otrzymywali niepełnowartościowe miejsca.

Reklama