Wembley okiem kibica – stadion chciwości

źródło: Hournal-online.co.uk; autor: michał

Zamiast kultywowania tradycji, nowe Wembley produkuje „eventy”, wśród których piłka nożna jest tylko kolejnym sposobem na zarobienie. W tym sposobie nie ma nawet miejsca na szacunek dla kibica – pisze szkocki „The Journal”.

Reklama

O tym, że futbol jest biznesem, nie trzeba nikogo przekonywać. O tym, że utrzymanie Wembley jest wielkim wyzwaniem – też. W końcu angielska Football Association wzięła ponad 750 mln funtów kredytu na jego budowę i musi ten ciężar spłacać. Ale o ile FA radzi sobie całkiem nieźle z odzyskiwaniem włożonych pieniędzy i zmniejsza należności wobec banków, nie radzi sobie kompletnie z przekonaniem do nowego Wembley kibiców.

Kilkakrotnie narodowy stadion Anglii był atakowany w mediach za brak atmosfery, a teraz do tego dołącza zarzut stawiany przez „The Journal” - o zniechęcanie kibiców do siebie polityką cenową i organizacyjną. Podobnie jak kiedyś Anglicy w znanym „The Times”, szkoccy dziennikarze twierdzą, że przez powstanie ogromnego sektora biznesowego zginęła atmosfera.

Poświęcony zamożnym klientom środkowy pierścień widowni oddziela od siebie dwa piętra zwykłych kibiców, tymczasem jego bywalcy nie zawsze w ogóle... są. Miejsca w Club Wembley wykupuje się bowiem na dekadę wprzód i wówczas można ze swojego fotela oglądać wszystkie imprezy odbywające się na stadionie. „Można” nie znaczy jednak „trzeba” - kiedy w półfinale Pucharu Anglii spotkały się Stoke i Bolton klienci biznesowi nie byli zbyt zainteresowani i z 25 000 miejsc biznesowych zapełniło się może co dziesiąte krzesełko. Tymczasem dla zwykłych kibiców ze Stoke-on-Trent wejściówek brakło.

Pusta strefa biznesowa to wg "The Journal" norma Fot: sarflondondunc

„The Journal” atakuje zarządców obiektu dalej. Z jednej strony FA zarządziła, że wszystkie krajowe finały pucharów, a nawet półfinały i mecze barażowe rozgrywane są na Wembley. Chodzi o zapewnienie obiektowi obrotów, choć tłumaczono to tradycją i prestiżem rozgrywek. Z drugiej strony FA sama przełożyła dwa spotkania na inne areny, kiedy pojawiła się okazja zarobienia więcej na organizacji finału Ligi Mistrzów.

A kiedy już kibice angielskich klubów przyjeżdżają na Wembley, muszą płacić krocie za bilety. Nie zawsze są to ceny poza zasięgiem przeciętnego kibica, ale zawsze są znacząco wyższe od stawek w innych meczach. I tu znów „The Journal” wytyka niekonsekwencję władzom Wembley. Z jednej strony na stadion wręcz „nagania się” mecze i widzów. Z drugiej strony im wyżej jakiś klub zajdzie w Pucharze Anglii, tym... mniej biletów dostaje. Na półfinał każdy z uczestników może sprzedać wśród swoich kibiców 34 000 miejsc, a na finał już tylko 25 000. To oznacza, że kibice obu walczących w finale klubów zajmują łącznie 50 000 miejsc. Pozostałe 40 000 zostaje na użytek FA i jej partnerów komercyjnych.

Reklama