Londyn: Jak zarabia Wembley?

źródło: Gazeta.pl; autor: michał

Na pewno – dobrze, choć problemów nie brakuje. Co roku kalendarz zapełnia do 30 wielkich imprez i kilkadziesiąt lub nawet kilkaset mniejszych. Nieco światła na sprawę rzuca w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Roger Maslin, dyrektor zarządzający. Pokazuje też, że… niewiele wie o polskich stadionach.

Reklama

Dla „Gazety Wyborczej” Roger Maslin zarządzający Wembley zdradza, jak zarządza się największym stadionem narodowym w Europie. Wywiad stanowi luźne i wybiórcze porównanie z budowanym w Warszawie Stadionem Narodowym. Już na początku podkreśla, że kluczowe są imprezy sportowe. Dla Wembley większość, a tym samym finansową stabilność, przyciąga FA, czyli odpowiednik PZPN, który finansował budowę.

- Ciężko jest mieć w sumie więcej niż ok. 30 imprez rocznie. Do każdej trzeba się przygotować, zorganizować ją, rozreklamować. W 2010 r. mieliśmy 27 imprez, wśród nich pięć meczów reprezentacji Anglii, spotkania pucharowe, play-offy ligowe, mecze rugby, a także pojedynek amerykańskiej ligi NFL, z którą mamy umowę o współpracy, do tego koncerty Green Day, Muse i Capital Summertime Ball [koncert z różnymi wykonawcami]. W tym roku będzie podobnie - latem, przez osiem wieczorów, zagra zespół Take That. To będzie wielkie widowisko, bo zawsze przyciągają komplet. Ale około 85 proc. imprez to sportowe mecze. Tak powinno być na każdym dużym stadionie - mówi Roger Maslin.

Według Maslina nawet jeśli Narodowe Centrum Sportu dogada się w końcu z PZPN i wszystkie największe mecze będą rozgrywane w Warszawie (a nic na to nie wskazuje), będą one stanowiły najwyżej 1/5 niezbędnych wydarzeń. – […]Mecze reprezentacji to podstawa, ale nawet one dają tylko cztery-pięć spotkań rocznie. To za mało, by stadion na siebie zarabiał. Eventów sportowych musi być dużo więcej. Można organizować inne imprezy, niekoniecznie piłkarskie, ale musicie pamiętać, że żeby płynęła gotówka, trzeba każdorazowo zapełniać stadion. Robienie imprezy dla 10 tys. osób na 55-tys. obiekcie nie ma wielkiego sensu. Stadion narodowy to powód do dumy, ale musi być pełny, żeby miał sens – twierdzi Maslin. Przypomina też, że wynajem powierzchni i organizacja mniejszych wydarzeń mogą tylko uzupełniać budżet, bo konkurencja w tym względzie jest ogromna.

Dyrektor Wembley stwierdził również, że przy tak dużych obiektach ważna jest dalekosiężna wizja i umowy długoterminowe – zarówno na mecze, jak i na koncerty. Tymczasem w przypadku warszawskiego Stadionu Narodowego takiej wizji nie ma. Rozmowy z PZPN obejmują na razie jeden mecz, podczas gdy Wembley ma gwarancję organizowania wszystkich najważniejszych meczów reprezentacji, pucharów krajowych i ligowych baraży na parę dekad wprzód.

Maslin przyznał też, że obecnie lwią część zysków generują miejsca biznesowe, które dostarczają ok. 60 mln euro rocznie. Co prawda stadion nie zarabia jeszcze na siebie, ale pozwala to na stopniowe zmniejszanie zadłużenia, wynikającego z ogromnych kredytów.

Podczas wywiadu zagadnięty o fatalną murawę dyrektor Wembley potwierdza, że początkowo wybrano zły typ boiska. Jednak deklaruje też, że problem został zażegnany. - Wybór murawy to bardzo ważna kwestia. My początkowo mieliśmy murawę typu "lay & play", którą zwijaliśmy na koncerty i rozwijaliśmy na mecze. Ale okazało się, że ciągłe zdejmowanie w połączeniu ze zmiennymi warunkami pogodowymi - rożnym nasłonecznieniem i opadami - nie było dobrym rozwiązaniem. Zdecydowaliśmy się na murawę na stałe. Trwałość zawdzięcza małym plastikowym wkładkom w kształcie litery "U" włożonym na kilka centymetrów w podłoże. Żeby je powtykać, trzy specjalne maszyny przez tydzień zrobiły w ziemi 20 mln dziurek. W sumie wykorzystaliśmy 75 tys. km plastiku, czyli półtora obwodu ziemi. Ten system sprawia, że korzenie oplatają plastik, trawa jest trwalsza, a ze względu na plastikowe wypustki jest ją też trudniej zdeptać. To idealne rozwiązanie na stadionie wielofunkcyjnym, gdzie jest dużo różnego typu eventów - cytuje „Gazeta Wyborcza”.

Przy okazji rozmowy na temat Polski i warszawskiego Narodowego Maslin wykazał się jednak słabą znajomością Polski. Uznał bowiem, że w naszym kraju nie będzie innego tak dużego obiektu, podczas gdy w Chorzowie konkurencją jako organizator imprez będzie z pewnością Stadion Śląski.

Reklama