Nowe stadiony: Fornebu, Oslo, Tromsø

źródło: własne; autor: redakcja

W zimnej Norwegii problemu złego stanu murawy po zimie nie ma, bo i tak jest sztuczna. Jest za to wyzwanie: oglądanie meczów za Kołem Podbiegunowym, w zimnie, deszczu i bez skrawka dachu nad głową...

Reklama

Telenor Arena

Ma pojemność kieleckiej areny, ale kosztował prawie osiem razy więcej. Jego wyróżnikiem jest fakt, że w gruncie rzeczy jest halą. To nie żadna ekstrawagancja, jeśli wziąć pod uwagę zimny i mokry klimat Norwegii. Ten obiekt jest jednak na tyle nietypowy, że jeszcze dziś znajdziecie w naszym serwisie osobną informację na jego temat.

Alfheim Stadion

Biorąc jednak pod uwagę, że w pełni zadaszona Telenor Arena powstała prawie na przedmieściach Oslo na południu Norwegii, są miejsca o znacznie trudniejszym klimacie. W krajowej ekstraklasie jest takie, które nawet dla samych Norwegów jest wyzwaniem. Niektórzy mówią, że każdy musi tam pojechać na wyjazd choć raz, by naprawdę być kibicem.

Mowa o Tromsø, najdalej wysuniętym na północ mieście norweskiej Tippeligaen. Z Oslo to ponad 1100 km drogi, daleko poza Koło Podbiegunowe. Jak usłyszał w miejscowym hotelu nasz znajomy groundhopper od recepcjonisty „nie mamy tu zbyt często ładnej pogody”. Cytując Kazika, w Tromsø jest „zimno i pada i zimno i pada”. To dlatego właśnie wyjazdy do tego miasta są dla kibiców z innych regionów sprawdzianem wierności klubowi.

Dodatkowym czynnikiem jest fakt, że trybuna dla przyjezdnych na Alfheim Stadion to niewielki drewniany i odkryty sektor. Miejscowi zasiadają na dwóch wyposażonych w dach i krzesełka trybunach o pojemności ok. 6000 miejsc. Dla gości pozostaje ta ekstremalna, bo stanie w ulewnym deszczu przez 90 minut było ukoronowaniem podróży dla tysięcy gości. Tym łatwiej zrozumieć, że pokryta przez kilka miesięcy śniegiem i zalewana wielką ilością wody murawa boiska jest sztuczna. A przy wymiarach 110x70m jest też największym sztucznym boiskiem w Norwegii.

Bislett Stadion

Amerykański „Sports Illustrated” uznał ten obiekt za jeden z 20 najważniejszych w XX wieku. To było w 1999 roku, kiedy sędziwy stadion miał już 77 lat. W 2004 nie było po nim już śladu, wtedy ruszyła budowa nowych trybun. Gdy wartą 55 mln € inwestycję zakończono rok później, wiadomo było, że głównym celem będzie kontynuacja dotychczasowej działalności.

Mowa tu nie o piłce nożnej. „Jak na ironię” – chciałoby się powiedzieć, skoro swoje mecze rozgrywa tu drugoligowy Skeid (do niedawna również zlikwidowany Lyn), a wcześniej przez 55 lat grała tu Vaalerenga Oslo. Jednak 15-tysięcznik od dekad był przede wszystkim areną rozgrywek lekkoatletycznych, goszcząc już od 1965 tzw. Złotą Ligę (od 2010 nazwa to Diamond League). Na tym obiekcie pobito ponad 50 rekordów w lekkiej atletyce i kolejnych 15 w łyżwiarstwie szybkim.

Trybuny o pojemności 15 400 miejsc mają nietypowy kształt – bardzo dobry dla rozgrywek lekkoatletycznych, za to fatalny dla meczów piłkarskich. Przez wyprofilowanie widowni aż połowa miejsc zlokalizowana jest za bramkami, a to oznacza, że fani są nawet parędziesiąt metrów od boiska. W dodatku tylko 3000 miejsc ma zadaszenie.

Reklama