Hiszpania: „Bitwa o Vallecas”. Rayo odpowiada Lechowi na zaczepki dotyczące stadionu

źródło: Stadiony.net; autor: Paulina Skóra

Hiszpania: „Bitwa o Vallecas”. Rayo odpowiada Lechowi na zaczepki dotyczące stadionu Przed czwartkowym starciem Rayo Vallecano z Lechem Poznań w Lidze Konferencji Europy emocje sięgnęły zenitu. W mediach społecznościowych zawrzało po tym, jak oficjalny profil Lecha opublikował ironiczny film pokazujący szatnię gości na Estadio de Vallecas. Rayo odpowiedziało zarówno na boisku, jak i w mediach.

Reklama

Film, który dolał oliwy do ognia

Nagranie, utrzymane w żartobliwym, ale krytycznym tonie, szybko stało się viralem. Widać na nim członka sztabu Lecha Poznań oprowadzającego po zapleczu stadionu, który w prześmiewczy sposób komentuje warunki w szatni. Padają określenia o meblach z lat 80., plastikowych krzesłach jak z urodzin sprzed czterech dekad, prymitywnych warunkach i braku podstawowych standardów higieny.

Autor pokazuje zardzewiałe prysznice, ciemny pokój masażu bez światła, ręczniki w przypadkowych kolorach, a film zaczyna się od ujęcia kłódki na drzwiach i breloka z wizerunkiem nieznanego pana. Wszystko wygląda jak z innej epoki – ironizuje w nagraniu.

Ostra reakcja prezesa Rayo Vallecano

Materiał, który miał rozbawić, został w Hiszpanii odebrany jako obraźliwy i nieprofesjonalny. Po meczu, w którym zwyciężyło Rayo, prezes klubu Raúl Martín Presa ostro skrytykował wideo w rozmowie z telewizją Movistar. Ten film jest podły i niegodny. W życiu, nie tylko w piłce, nie ma nic gorszego niż śmiać się z biedy lub skromności drugiego człowieka – powiedział.

Presa podkreślił, że choć Estadio de Vallecas nie należy do najnowocześniejszych, spełnia wszystkie wymogi UEFA, a w jego szatniach przebierały się takie gwiazdy jak Cristiano Ronaldo czy Lionel Messi. Żaden z nich nie narzekał. Żaden piłkarz Lecha Poznań nie ma ich klasy sportowej – dodał z przekąsem.

Prezes przypomniał też, że Enea Stadion w Poznaniu powstał dzięki wsparciu publicznych środków. Nam nikt niczego nie dał. Chcemy zbudować nowy stadion, ale bez pomocy. Takie są realia – zakończył.

Starcia ultrasów – Vallecas w ogniu

Jeszcze przed meczem w madryckiej dzielnicy Vallecas doszło do zamieszek. Setki ultrasów Rayo (grupa Bukaneros) i Lecha Poznań starły się w ulicznej bitwie. Według hiszpańskich mediów, w bójce uczestniczyło około 400 osób, a w ruch poszły kamienie, butelki, krzesła i race. Policja użyła broni hukowej, a bilans to co najmniej jeden zatrzymany i jeden ranny.

Starcia miały miejsce w okolicach stacji metra Buenos Aires, zaledwie kilkaset metrów od stadionu. Policja ustaliła, że bójka była efektem zorganizowanego spotkania (quedada) umawianego przez komunikatory i fora internetowe.

Według źródeł policyjnych, agresję poprzedziły prowokacje w mediach społecznościowych, w tym wspomniany wyżej film Lecha Poznań oraz wcześniejsze działania jednego z polskich artystów ulicznych, czyli Kawu, który znany jest z wkradania się na stadiony rywali Lecha i zostawiania tam śladu w postaci graffiti z koziołkiem w roli głównej.

Starcie ideologii i bezpieczeństwo na ostrzu noża

Konfrontacja miała także podłoże ideologiczne. Bukaneros to środowisko lewicowe, antyrasistowskie i antyfaszystowskie, podczas gdy część poznańskich ultrasów (m.in. Terror Machine czy Kolejorz Hooligans) reprezentuje skrajną prawicę. Z tego powodu spotkanie zostało przez hiszpańską Komisję Antyprzemocową zakwalifikowane jako mecz wysokiego ryzyka.

Do Madrytu przybyło około tysiąca kibiców Lecha, w tym wielu bez biletów. Władze wprowadziły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa – w gotowości było 400 funkcjonariuszy policji, wspieranych przez oddziały konne i jednostki antyterrorystyczne.

Rayo Vallecano w oficjalnym komunikacie zaapelowało o spokój: Prosimy naszych kibiców o wzorowe zachowanie. Odpowiedzią na prowokacje powinien być spokój, szacunek i wsparcie dla drużyny. Apel nie zapobiegł jednak eskalacji przemocy. Dzielnica Vallecas przez kilka godzin przypominała strefę wojny – płonące śmietniki, wybite szyby i graffiti z symbolami Lecha stały się obrazem nocy, którą hiszpańskie media nazwały batalla campal – bitwą uliczną.

Reklama