Katowice: Błędy miasta, błędy projektantów
źródło: własne [MK]; autor: michał
Poniedziałkowa informacja o skandalicznie wysokim kosztorysie inwestorskim pokazała, że obie strony popełniły rażące błędy. I architekci, którzy poważnie „walnęli się” w obliczeniach, i miasto, które wybrało medialną szopkę od kontaktu z partnerami.
Reklama
W poniedziałek dowiedzieliśmy się, że nowy stadion w Katowicach ma kosztować nie 200, ale 561 mln zł. Tak gigantycznego wzrostu kosztów nikt się nie spodziewał, o czym władze miasta poinformowały w komunikacie na stronie magistratu, domagając się publicznie obniżenia kosztu do 184,5 mln zł w terminie 21 dni.
Sytuacja ujawniła, jak poważne błędy popełniono po obu stronach. I choć ten najbardziej spektakularny leży po stronie architektów, to miasto też potyka się o własne słowa. Wyliczamy poniżej.
Architekci: 398 zamiast 561 mln zł
Po ogłoszeniu władz Katowic firma RS Architekci publicznie przyznała, że w załączonym do dokumentacji kosztorysie popełniła bardzo znaczący błąd. Choć przedstawiciele firmy bagatelizują to jako „złe postawienie przecinka w Excelu”, to różnica jest gigantyczna: poprawny kosztorys opiewa na 398 mln zł zamiast przekazanej miastu kwoty 561 mln zł. Różnica rzędu 163 mln zł to nie jest błąd, który można ot tak przeoczyć, gdy nad kosztorysem pracuje zespół specjalistów z doświadczeniem w dużych inwestycjach.
Miasto: Macie zejść do 184,5 mln zł
Samorząd zapowiedział, że nie przyjmie od architektów dokumentacji dopóki ta nie zostanie skorygowana pod kątem kosztów. Na to wykonawca dokumentacji ma 21 dni. Pułap cenowy żądany przez miasto to kwota sugerowana na etapie konkursu koncepcyjnego, czyli 184,5 mln zł. Rzecz w tym, że nie ma fizycznej możliwości odchudzenia dokumentacji o ponad połowę w 21 dni i bez szczegółowych ustaleń, z czego można zrezygnować. Żądanie miasta jest więc po prostu niepoważne.
Co więcej, architekci twierdzą, że nigdzie w umowie nie ma wzmianki i limicie cenowym i kwota 184,5 mln zł nie jest dla nich wiążąca. Mają rację o tyle, że budżet szacowany wstępnie przez organizatora konkursu prawie 3 lata temu nie może być dla nich granicą – choćby z powodu tempa zmian na rynku budowlanym. Dalej – RS Architekci upierają się, że miasto przyjęło dokumentację projektową i nie złożyło żadnych uwag w terminie umownym (21 dni), co oznacza, że projekt nie budził wątpliwości.
Architekci: Inwestor wprowadzał rozwiązania podnoszące koszty
W wywiadzie dla Katowice24.info twórcy dokumentacji upierają się, że inwestor oraz konsultanci projektu (np. policja czy PZPN) do wyjściowej koncepcji dokładali rozwiązania, które znacząco wpływają na finalny kosztorys. Chodzi o rzeczy duże i małe, od wyboru konkretnej nawierzchni po decyzję o wprowadzaniu kibiców gości specjalnym tunelem, co jest rozwiązaniem co najmniej ekscentrycznym. I w tym zakresie RS Architekci niewątpliwie mają silne argumenty po swojej stronie.
Dlaczego więc opisujemy to jako ich błąd? Ponieważ w bardzo manipulujący sposób przedstawiają kluczowy problem: podniesienie pojemności z 12 do 15 tys. miejsc. Owszem, to wpływa na koszty inwestycji, ale nie w tak drastyczny sposób, w jaki RS Architekci sugerują. Tak to przedstawił Mariusz Schlesiona z RS Architekci:
Stadion Śląski, którego budowę nadzorowaliśmy, kosztował około 11 400 zł za jedno siedzenie, natomiast Stadion Narodowy w Warszawie – 24 000. Jest różnica. Konstrukcja, wielkość, szerokość, wysokość dachowa. Więc jeżeli dochodzi 3000 elementów, gdyby tylko policzyć po starych cenach na Stadionie Śląskim, to rozmawiamy o kolejnych 35 mln zł.
To albo nieświadomy błąd, albo celowe wprowadzanie w błąd odbiorców. Trzeba bowiem pamiętać, że „konstrukcja, wielkość, szerokość” stadionu były od razu liczone na 15 tys. widzów. Zaproponowane przez firmę rozwiązanie miało sprowadzać się do dołożenia 4 rzędów na przygotowanej pod to widowni. Nie można więc twierdzić, że dodatkowe 3 tys. miejsc kosztuje tyle samo, co miejsca bazowe – główna konstrukcja, dach, zaplecze i inne elementy już są opłacone. Dochodzi tylko drugorzędna konstrukcja 4 rzędów (może być stalowa) i siedziska.
Miasto: Publiczny spektakl zamiast rozmowy
Mało kto w całym zamieszaniu zwraca uwagę, że na 10 grudnia zaplanowano spotkanie pomiędzy miastem a architektami. W piątek miasto spotkanie odwołało, a w poniedziałek opublikowało swoje oświadczenie o nieprzyjęciu dokumentacji. Tak nie zachowują się partnerzy przy dużym projekcie, związani dodatkowo umową opiewającą na wiele milionów. Tylko od poniedziałku ukazało się kilkadziesiąt artykuł, zrobił się skandal na cały kraj, a są rzeczy, które można było sobie wyjaśnić spokojnie.
Co dalej?
RS Architekci zapewnili już, że wprowadzą zmiany w kosztorysie, ale przekażą miastu ten opiewający na prawie 400 mln zł, nie pożądane przez miasto niecałe 200 mln zł. Jeśli miasto go nie przyjmie, upierając się na oczekiwaniach nieujętych w umowie, narazi się na konflikt sądowy.
Kosztorys jest gorzką pigułką, ale jego nowa kwota wydaje się znacznie bliższa realiom rynkowym. Stadion zintegrowany z halą kosztuje w nim 197 mln zł netto (242 mln zł brutto, ale miasto ma odzyskać VAT), a kompleks boisk, parkingów i nowy układ komunikacyjny to kolejne 156 mln zł brutto.
Obie strony mogą odłożyć realizację w czasie i szukać oszczędności poprzez zmiany w dokumentacji, ale nie ma podstaw, by oczekiwać drastycznego spadku kosztu przez takie zabiegi. Bardziej realne wydaje się rozłożenie inwestycji w czasie poprzez rozplanowanie etapowania wg pierwszorzędnych potrzeb, a nie scenariusza optymalnego.
Na razie kluczowe jest wygaszenie emocji, które są zdecydowanie zbyt duże, zupełnie niepotrzebnie.
Reklama