Komentarz: W planowaniu znów zapomnieli o Wiśle
źródło: własne [MK]; autor: michał
W rozmowach o przyszłości Stadionu Henryka Reymana miasto znów zapomniało uwzględnić jedyną instytucję, dzięki której stadion nie traci ciężkich pieniędzy. Może Wisła nie była ostatnio solidnym partnerem, ale lepszego Kraków nie znajdzie...
Reklama
Ten tydzień w Krakowie obfituje w tzw. „ładne kwiatki”. Była prezes Wisły Kraków Marzena S. została zatrzymana, architekci stadionu przyznali, że jest „szpetny”, a miasto Kraków potwierdziło, że otwarty w 2011 roku Stadion Henryka Reymana nigdy nie przeszedł odbioru jako całość. Formalnie nie jest skończony.
Pośmialiśmy się wszyscy. I wydawało się, że większej kumulacji w jednym tygodniu być nie może. Pudło: władze Krakowa po raz kolejny nie uwzględniły Wisły Kraków w rozmowach o przyszłości stadionu Wisły Kraków. Publicznie musiał o tym przypomnieć wiceprezes klubu, Piotr Obidziński, w liście otwartym.
Piszę „po raz kolejny”, ponieważ pierwotnie klub nie był traktowany jako partner przy planowaniu obiektu. Efekt był taki, że np. zaprojektowano jedną kasę biletową (ostatecznie zaadaptowano jeden z narożników pod kasy), bo o potrzebach głównego użytkownika decydowano bez jego udziału. Powstał budynek, który ledwie spełnia oczekiwania, ma dysfunkcyjne i trudne do adaptacji powierzchnie. Stąd wzięły się przecież dzisiejsze dylematy władz Krakowa na temat wydania ponad 30 mln zł na biura pod trybunami i liczne poprawki.
Jak widać, miasto nie nauczyło się wiele na niekompetentnie prowadzonej inwestycji, po której nikt nie chciał być operatorem obiektu – ani Wisła, ani inny prywatny podmiot. On po prostu wymaga zbyt dużych nakładów, by doprowadzić do rentowności i nikt poza miastem tego nie dźwignie.
Problem w tym, że Wisła wyraziła już w kwietniu tego roku gotowość do przejęcia zarządzania nad areną, co odciążyłoby miasto. I, jak zwraca uwagę Obidziński w liście do prezydenta Majchrowskiego, klubowe wyliczenia niezbędnych wydatków są znacznie niższe niż planowane przez miasto inwestycje.
Oczywiście można podnieść argument, że Wisła ma wobec miasta niemałe długi i nie jest w pozycji do stawiania warunków. To prawda, ma długi i na dodatek zalega ze spłatą. Tyle że miasto i „Biała Gwiazda” są na siebie skazani i podstawą powinno być partnerskie traktowanie, choćby szorstkie. Bo jeśli przy Reymonta nie będzie Wisły, to samorząd będzie tracił znacznie więcej pieniędzy niż to ma miejsce obecnie. Znalezienie drugiego podmiotu, który co dwa tygodnie przeleje 123 tys. zł, jest po prostu niewykonalne.
Tymczasem brak dialogu z klubem oznacza, że Wisła nie wie, jak wpłyną zapowiadane zmiany na funkcjonowanie obiektu. Kbawia się, że operatorem nigdy nie będzie mógł zostać. Może Obidziński w tej kwestii przesadza, pewnie tak. Ale jedyny duży użytkownik nie został nawet poinformowany, czy opłaty za korzystanie ze stadionu wzrosną wskutek planowanej przebudowy. O wszystkim dowiaduje się z mediów, więc i wszyscy z mediów dowiadują się, że z Wisłą się nie rozmawia. Naprawdę nikt na tej sytuacji nie korzysta...
Michał Karaś
Tekst wyraża subiektywną opinię autora i nie musi być zbieżny z poglądami redakcji/wydawcy. Jeśli chcesz na niego odpowiedzieć, wypowiedz się na facebooku lub prześlij odpowiedź na adres: [email protected].
Reklama