Kraków: Architekci przyznali, że stadion jest szpetny
źródło: własne [MK]; autor: michał
Po najnowszej serii rozmów na temat Stadionu Henryka Reymana nie wiemy niczego nowego. Ale można było nacieszyć się paroma rzeczami: miasto przyznało, że nigdy nie ukończono inwestycji, a architekci potwierdzili, że obiekt jest brzydki.
Reklama
We wtorek w Krakowie radni i miejscy urzędnicy ponownie rozmawiali o Stadionie Henryka Reymana. Wciąż nie ma przełomu, ale sytuacja wydaje się coraz bardziej konkretna. Tzn. mamy już nie tylko dyskusję o odkupieniu praw autorskich od architektów (koszt pod granicą 10 mln zł), ale też o wprowadzeniu na obiekcie zmian, które pozwolą żyć nie tylko z meczów.
Te zmiany dotyczą ukończenia trzech trybun, dostosowania ok. 2-3 tys. m2 powierzchni do użytku biurowego dla miejskich urzędników, a także poprawek na fasadach i zagospodarowania bezpośredniego otoczenia. Wstępny budżet już jest, ok. 32 mln zł.
Do tego należy doliczyć koszt dobudowania parkingów, bo tych przy obiekcie brakuje i w tygodniu, i w dni meczowe. Obecni na sesji architekci z firmy Archetus (spadkobierca biura W. Obtułowicza) zaproponowali naziemne parkingi wielopoziomowe dla 1200 aut za co najmniej 25 mln zł.
W opisie przewidzianych parkingów padła deklaracja, że nie zaburzą krajobrazu i będą „ażurowe”. Na to określenie jesteśmy szczególnie wyczuleni, ponieważ ażurowy miał być sam stadion, obiecywał to jego główny architekt lat temu 12. A powstał wyjątkowo ciężki wizualnie betonowy kolos bez wyrazu i funkcji.
Podsumowując: miasto ma do wydania 32 mln zł na przebudowy i poprawki, co najmniej 25 mln zł na parkingi, a na deser 10 mln zł na prawa autorskie. I musi to zapłacić właśnie Archetusowi, ponieważ tylko pod warunkiem otrzymania zlecenia firma odda prawa autorskie. Archetus tłumaczy to względami „moralnymi” (Wojciech Obtułowicz był wujem prezesa i ten chce ukończyć jego dzieło), ale ciężkie miliony też mogą mieć swoje znaczenie. A ponieważ konflikt o prawa autorskie ciągnie się latami, Kraków nie ma chyba lepszego wyjścia.
Architekci potwierdzili: jest szpetny
Na szczęście dożyliśmy sytuacji, w której twórcy (co prawda tylko spadkobiercy projektu, ale zawsze!)sami przyznają, że powstało coś szkaradnego. Może nie padło dosłownie to słowo, ale było blisko: – Jesteśmy chłopcami do bicia, a obiekt jest szpetny, bo na etapie budowy zastosowano niewłaściwe materiały. Jest otwarta infrastruktura techniczna, nie ma zamaskowań, wybrakowana jest elewacja. Daszki osłaniające od deszczu nie wróciły, bo opinia wykazała, że był błąd wykonawczy
– tłumaczył prezes zarządu Archetusa, Paweł Musiał.
To prawda, że na etapie budowy wykorzystano niewłaściwe materiały (np. beton architektoniczny na fasadach i trybunach zastąpiono gorszym), ale nie da się całej winy zrzucić na wykonawcę. Projekt miał wiele błędów i jest jako całość bardzo dyskusyjny. Oczywiście, nieudolnie prowadzący inwestycję Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu (dziś Zarząd Dróg Miasta Krakowa) tłumaczył wizję brutalizmem, ale to nie spotkało się z życzliwym przyjęciem.
Urzędnicy potwierdzili: stadion nie ma odbioru
To naprawdę nie jest niespodzianka. Już w zeszłym roku „Dziennik Polski” poinformował, że Stadion Henryka Reymana nigdy nie doczekał się kompletnego odbioru jako inwestycja. Teraz mamy na to miejskie potwierdzenie, bowiem we wtorek Marcin Hanczakowski z Zarządu Dróg Miejskich przyznał, że całego stadionu faktycznie nigdy nie odebrano.
Nie oznacza to, rzecz jasna, że jest to samowola budowlana, co insynuował jeden z radnych. Jednak poszczególne części były odbierane etapami, jedną z trybun uznano za przebudowę starej (choć to nieprawda) i nie ma odbioru dla całości. Krzysztof Kowal z Zarządu Infrastruktury Sportowej ma przedstawić radnym pisemne zapewnienie, że obiekt jest używany legalnie i bezpiecznie.
Radny ma pomysł: może by zburzyć?
Na koniec zostawiliśmy pewnego rodzynka, który w Krakowie słynie, ujmując to delikatnie, z wyjątkowo barwnych pomysłów. Radny Łukasz Wantuch przed wtorkowymi rozmowami zaproponował: – Po co nam dwa stadiony miejskie? Wystarczy jeden, wspólny dla dwóch klubów, jak w wielu miastach na świecie. Stadion Wisły trzeba sprzedać, a nowy właściciel niech robi z nim co chce
.
Radny Wantuch uważa więc (uwaga, to jest poważna propozycja poważnego radnego), że należy stadion Wisły sprzedać prywatnemu deweloperowi, a potem niech on sobie z nim robi, co zechce. W tym: burzy pod mieszkania. Bo, jak twierdzi Wantuch: „Na świecie burzy się stadiony”. A co z Wisłą? Według tego planu – który radny rozesłał do mediów – Wisła może grać na stadionie Cracovii. Co, jak można się domyślić, nie zostało przyjęte jako szczególnie poważna propozycja. Tym bardziej, że pochodzi od członka klubu Przyjazny Kraków prezydenta Jacka Majchrowskiego, który odpowiada za postawienie stadionu nadającego się – zdaniem Wantucha – do wyburzenia.
Reklama