Chicago: Fire wrócą na Soldier Field?
źródło: własne [MK]; autor: michał
Kiedyś jedna z najbardziej rozpoznawalnych drużyn MLS. Dziś wśród najmniej popularnych zespołów. W dodatku niemal doprowadzili do upadku gminę, w której powstał ich stadion.
Reklama
Był rok 2006, a Chicago Fire jako jeden z pierwszych klubów MLS otwierał stadion dostosowany rozmiarem do zapotrzebowania. Wcześniej grali na ogromnym Soldier Field i byli niezdolni do zapełnienia widowni, gromadząc po 16-17 tys. osób na widowni mieszczącej ponad 60 tysięcy.
Toyota Park (dziś SeatGeek Stadium) nie powstał nawet w Chicago, lecz w Bridgeview, na południowo-zachodnich przedmieściach. Całkowita liczba mieszkańców to tylko 16,5 tysiąca, czyli mniej niż pojemność nowej areny – ponad 20 tys. widzów. Jej budowa pochłonęła 98 mln $, które pochodziły z kredytu zaciągniętego przez Bridgeview. Zobowiązanie miało się spłacić z rozwoju miasteczka, które liczyło na tysiące dojeżdżających tu kibiców i miłośników koncertów.
Niestety, i Chicago Fire, i Bridgeview srodze przeliczyli się na wspólnym planie. Wyprowadzka z Soldier Field była co prawda racjonalna, jednak Bridgeview zdecydowanie nie spełniło oczekiwań. Na stadion trudno dojechać z Chicago bez własnego auta, a i infrastruktura drogowa nie oszałamia. W efekcie Fire nie „dorośli” nigdy do swojego stadionu. Zamiast tego rok w rok notują jedną z najniższych widowni w całej lidze, w ostatnim sezonie tylko 14 806.
Z kolei Bridgeview głównie z powodu kredytu zaciągniętego na stadion popadło w ogromne problemy finansowe. Gmina nie ma z czego spłacać, a braki w założonych przychodach z działalności stadionu trzeba było pokryć kolejnym kredytem. Efekt jest taki, że w 2018 Bridgeview przebiło granicę 260 mln $ długu, rating kredytowy spadł do „śmieciowego”, a podatki od nieruchomości trzeba było podnieść dwukrotnie. Dla mieszkańców, którzy nie należą do najbogatszych w metropolii, to spory cios.
Fot: City of Chicago (cc: by-nc-sa)
Soldier Field ratunkiem?
Od kiedy w 2018 Joe Mansueto przejął prawie połowę udziałów, zaczęto mówić o powrocie na Soldier Field. Stadion wciąż jest za duży, ale i wielki jest potencjał Chicago. Gdy coraz więcej drużyn pokazuje, że widownia ponad 30 tys. osób jest zupełnie osiągalna, dlaczego miałoby nie udać się tu, na jednym z najlepiej skomunikowanych obiektów w USA?
Fot:
By jednak osiągnąć sukces, trzeba rozwiązać kilka problemów. Po pierwsze, najpewniej konieczny będzie rebranding, czyli zmiana wizerunku klubu, pewnie połączona z odejściem od nazwy Chicago Fire, którą osłabił popularny serial o tej samej nazwie.
Po drugie, trzeba rozwiązać kłopot ze stadionem w Bridgeview. Klub jest związany umową do 2036 roku i w razie próby wyprowadzki będzie musiał zapłacić karę. Z kolei próba wyprowadzenia klubu poprzez jego rozwiązanie i stworzenie od nowa jest uniemożliwiona klauzulą nakazującą następcy Fire również grać w Bridgeview. Gmina na szczęście jest skłonna iść na ugodę, ale to będzie kosztować klub piłkarski sporo – według kilku niezależnych źródeł 60,5 mln $.
Reklama