Świętochłowice: Stadionu nie ma, planu na przyszłość też
źródło: własne | MK; autor: michał
Zburzone trybuny, zniszczony tor. Nie da się tu trenować, o zawodach nie wspominając. Stadion na Skałce został prawie rozebrany, a prace wstrzymano. Powód: zmiana władzy i zmiana oceny rzeczywistości.
Reklama
Mówiło się o tym od początku grudnia, informacja wybuchła w lokalnych mediach w mikołajki, a dopiero w poniedziałek ustosunkował się do niej publicznie magistrat. Brzmi tak źle, jak tylko może: główny wykonawca zrównał z ziemią znaczną część stadionu na Skałce, po czym wstrzymał prace. Nie z własnej woli, ale z polecenia urzędu miasta.
Decyzję podjął nowy prezydent Świętochłowic Daniel Beger, który bardzo krytycznie ocenił rozpoczęcie inwestycji bez zabezpieczonych środków. W jego ocenie Świętochłowice nie mają nie tylko środków własnych na kosztujące pnad 38 mln zł prace, ale pewności lub choćby dużych szans na otrzymanie wsparcia zewnętrznego. Jedyną opcją otrzymania dofinansowania było Ministerstwo Sportu i Turystyki, które odrzuciło wniosek o wsparcie z 2017 roku. Nowy nie został rozpatrzony, ale nieoficjalnie miał podobnie niskie prawdopodobieństwo uwzględnienia.
W ten bolesny i rzadko spotykany sposób kończy się marzenie o nowym parku maszyn i całej pierwszej fazie przebudowy, której efektem miało być ponad 3,6 tys. krzesełek na widowni. Szczęście nie trwało długo, bo prace – po wielu miesiącach wyczekiwania, po trzech nieudanych przetargach – rozpoczęły się 20 października.
Niepewna przyszłość
Okazuje się, że data startu rozbiórki mogła nie być przypadkowa. Wiadomo – wybory były 21 października, a w ostatni możliwy dzień kampanii ówczesny prezydent Dawid Kostempski pojawił się na obiekcie, by rozdawać kibicom krzesełka na pamiątkę. Teraz ci świętochłowiczanie, którzy po nie przyszli, mogą się głowić, czy aby nie trzeba będzie ich oddać, by dostosować obiekt z powrotem do stanu używalności.
Tej opcji brać pod uwagę nie można, a jednak przed piłkarskim i żużlowym Śląskiem niepewne czasy. Kluby pozbawiono stadionu i nie wiadomo co dalej. Na razie trzeba uporządkować sytuację z Mostostalem Zabrze GPBP, który ma przecież wiążącą umowę z miastem i nie musi się martwić, skąd Świętochłowice wezmą środki. Z drugiej strony miasto ma też „coś” na wykonawcę: realizację inwestycji niezgodnie z założeniami (nieplanowana wycinka drzew). W minionym tygodniu nowy prezydent spotkał się z przedstawicielami firmy i zapewnił, że zmierza do podpisania porozumienia.
– Co dalej z remontem stadionu? Będę podejmował kolejne działania mające na celu zabezpieczenie placu budowy, ustalenie nowej koncepcji stadionu ze środowiskami piłkarskimi i żużlowymi, uzyskanie gwarancji finansowych na remont oraz ponowny wybór wykonawcy i wznowienie prac
– podsumował prezydent Daniel Beger.
Na niekorzyść nowego prezydenta działa z pewnością fakt, że zainteresowane drużyny sportowe o drastycznej zmianie polityki w sprawie stadionu dowiedziały się nie od magistratu, a z mediów. Co prawda w powyborczym spotkaniu prezydent Beger sugerował, że może być konieczna zmiana kursu w sprawie stadionu, ale wyprowadzka wykonawcy z placu budowy przyszła mimo wszystko z zaskoczenia.
Przed piłkarskim i żużlowym Śląskiem trudny okres zawieszenia, ponieważ nowa koncepcja, projekt i wznowienie prac to nie kwestia tygodni, a wielu miesięcy. Nawet jeśli mówimy tylko o doraźnych zadaniach, zmierzających do dostosowania obiektu do wymogów minimalnych, a nie aspiracji.
Pocieszeniem dla piłkarzy może być fakt, że w rozpoczętej już koncepcji boisko miało być nieregulaminowej wielkości (100x55m to wymiar poniżej wymogów nawet III Ligi). Przerwanie prac otwiera drogę do jego powiększenia.
Reklama