Nowy stadion: Nie, on wciąż nie jest gotowy
źródło: własne | MK; autor: michał
Wczoraj odbył się pierwszy mecz na Zenit Arenie, choć wcale nie Zenit Arenie. Dodajemy stadion do bazy, ale z bólem, bo wymaga jeszcze wiele pracy. Lat pracy!
Reklama
Ta budowa była z nami prawie od początku naszego działu poświęconego budowom. Nowy stadion w Sankt Petersburgu był „w trakcie” od końca 2006 roku aż do… tego nikt tak naprawdę nie wie. Na razie pewne jest to, że Zenit już na nim gra. Albo inaczej: na razie na nim gra.
Wczoraj odbył się mecz Zenit – Ural (2:0), czyli stadion na Krestowskim Ostrowie uznajemy za otwarty. Mecz nastąpił przecież po lutowych wydarzeniach testowych. Jednak samo spotkanie również było testem, dlatego na widownię wpuszczono tylko 20 tysięcy widzów.
Do końca sezonu Zenit zagra jeszcze dwukrotnie. W meczu przeciwko Terekowi Grozny (7 maja) będzie można wpuścić do 30 tys. widzów, a na zakończenie rozgrywek (FK Krasnodar, 17 maja) widownia wzrośnie do 40 tysięcy. Zgadza się – w żadnym z tych meczów nie będzie można udostępnić pełnej widowni dla prawie 70 tysięcy widzów.
Zenit wcale nie chciał grać
W bardzo szczerym wywiadzie opublikowanym tydzień temu przez Fontanka.ru dyrektor zarządzający Zenitu Maksim Mitrofinow stwierdził, że Zenit nie miał ochoty na te mecze. Stadion po prostu nie jest na to gotowy, zbyt wielu rzeczy brakuje, a na miejscu wciąż pracują budowlańcy. To nie żart, pomimo minięcia dwóch kolejnych terminów definitywnego zakończenia budowy (grudzień i marzec) na obiekcie nadal trwają prace.
Petersburski klub zgodził się na trzy pierwsze mecze, by pomóc w przygotowaniu stadionu do czerwcowego Pucharu Konfederacji. Nikt inny nie byłby przecież w stanie przyciągnąć na obiekt 40 tysięcy widzów, a dla Zenitu to dobry moment, by zacząć uczyć się nowego, monstrualnego domu. Zresztą, miasto i Zenit są na siebie skazani.
Kiedy zagrają tu znów? Niby tydzień temu podziękowali Stadionowi Pietrowskiemu za ostatnie 92 lata wspólnej historii, ale właśnie tam zagrają przynajmniej część przyszłego sezonu. Na Krestowski Ostrów wrócą na dobre najwcześniej w 2018/19.
Stadion nie jest gotowy
Niechęć Zenitu wynika w dużej mierze z tego, że na obiekcie nie działają wciąż kluczowe systemy. W praktyce te trzy mecze trzeba organizować ręcznie. Nie można nawet przenieść posiadaczy karnetów na widownię automatycznie, każdy z nich musi udać się do punktu dystrybucji i zamienić karnet na papierowy bilet.
Nie ma nawet gastronomii. Okazuje się, że ukończenie budowy nie oznaczało dla władz Sankt Petersburga konieczności kupna wyposażenia stadionu. Trochę jak w Bielsku-Białej, ale na wielokrotnie większą skalę. Zenit w pośpiechu zorganizował 33 kioski z jedzeniem (w przyszłym roku będą 44) i samodzielnie kupuje wyposażenie dla tak podstawowych pomieszczeń jak szatnie!
Tylko w pierwszych tygodniach przygotowań wydali na to prawie miliard rubli (ok. 70 mln zł) z własnych środków, a w perspektywie dwóch lat klub wpompuje w stadion w sumie ok. 5,5 mld (390 mln zł)! System sterowania telebimami, bandy LED, docelowe Wi-Fi (aktualnie pożyczone) – to tylko niektóre rzeczy, jakich brakuje. Liczb nie jesteśmy niestety w stanie sprawdzić, dlatego przypominamy, że to kwoty deklarowane przez Mitrofinowa.
To będą trudne lata
Część środków klub odzyska na korzystnej umowie dzierżawy (docelowo za 1 rubel rocznie). Ale ile? – Widziałem jakąś spekulację, że stadion zwróci się w 10 lat. Ja nie jestem pewien, czy my zdołamy odrobić nasze 5,5 miliarda w 10 lat
– mówił Mitrofinow ironicznie. Jednocześnie uspokajał, że przy tak ogromnym projekcie początek musi być trudny.
Zenit szacuje, że organizacja każdego meczu pochłonie aktualnie (tzn. bez docelowych systemów) ok. 12,5 mln rubli (900 tys. zł), a w skali roku funkcjonowanie stadionu to koszt rzędu 700-750 milionów (53 mln zł).
Nie pierwszy już raz szacunki Zenitu są mniej optymistyczne niż samorządu, który liczy na koszty w graniach 400 mln rocznie. Do tej pory jednak Sankt Petersburg jako inwestor miał problemy z mieszczeniem się w jakimkolwiek budżecie (przypomnijmy – stadion podrożał siedmiokrotnie!), więc liczby Zenitu wyglądają bardziej wiarygodnie.
Klub obawia się, że co najmniej przez trzy lata nie zarobi na stadionie. By generować zyski, obiekt musi gromadzić co mecz ok. 45 tysięcy widzów! Na taką widownię najzwyczajniej nie ma szans, trzeba na nią pracować latami. W dużym uproszczeniu polityka klubu ma oznaczać znacznie droższe od dotychczasowych bilety dla VIP-ów (ok. 7 tys. miejsc premium na stadionie), a znacząco tańsze dla pozostałych kibiców, by zapełniać trybuny.
Skandal goni skandal
Nawet gdyby wszystkie powyższe problemy puścić mimo uszu, nowy stadion ma koszmarną prasę. Nic dziwnego, że Zenit oficjalnie prosi, by nie nazywać obiektu Zenit Areną, ponieważ oni nie mieli z tym nic wspólnego. Zamiast tego funkcjonują dziś nazwy Stadion Krestowskij oraz Stadion Sankt Petersburg.
Tylko od początku roku unieważniono kontrakt na prawie miliard rubli na prace melioracyjne obok areny, ponieważ zamówienie było wbrew prawu przyznane z wolnej ręki. Wybuchł też skandal związany z niewolniczą pracą 110 robotników z Korei Północnej, nielegalnie sprowadzonych na budowę przez firmę Dalpiterstroy.
Mało? Trzeba było wyburzyć fragmenty strefy VIP, ponieważ została wykonana w niedostatecznym standardzie. Między innymi na to pieniądze wydawał Zenit, ponieważ na pierwotnie wykonane „hospitality” jego najbogatsi klienci mogliby zareagować spazmatycznym śmiechem. Do Pucharu Konfederacji gotowa będzie część lóż, reszta ma być wykańczana latem.
Jeszcze mało? Murawa obumarła. Tak, ta sama murawa, o którą od listopada było tyle szumu w światowych mediach. Okazało się, że nie tylko była zbyt sprężysta, ale przede wszystkim nie była w ogóle pielęgnowana. Aż do kilku ostatnich tygodni, gdy greenkeeperzy Zenitu stwierdzili obumarcie znacznej części nawierzchni. Konieczne było dosiewanie, doświetlanie, ale pomimo dużego wysiłku podczas wczorajszego meczu obrzeża boiska wyglądały koszmarnie.
Żeby było „weselej”, nie dało się wpuścić na stadion więcej słońca i powietrza, ponieważ dach z niejasnych przyczyn nie był otwierany. Nie da się też wysunąć murawy poza stadion, gdyż w miejscu na wygrzewające się boisko powstaje miasteczko medialne na potrzeby FIFA. I zostanie tam aż do 2018 roku, co oznacza dodatkowe utrudnienia. Tak, ten stadion jeszcze długo będzie studnią ciekawych tematów i aż żal, że nie możemy go obserwować z bliższa…
Reklama