Zabrze: Błędy już od koncepcji - raport NIK
źródło: własne | MK; autor: michał
Najwyższa Izba Kontroli nie zostawiła suchej nitki na budowanym w Zabrzu stadionie. Już przy wyborze koncepcji miasto popełniało błędy, które teraz się mszczą. Zyski ze stadionu? Być może nigdy.
Reklama
NIK skontrolowała proces inwestycyjny dotyczący Stadionu Ernesta Pohla. Ocena jest jednoznacznie negatywna dla Zabrza, które w dokumencie pokontrolnym zbiera baty już za pierwsze kroki w sprawie projektu.
Wybrali, nie znając ceny i jakości koncepcji
W 2008 zespół ds. nowego stadionu zarekomendował do realizacji najlepszą koncepcję, choć nie udało się ustalić, ile będzie kosztowało jej wdrożenie. Autorzy (Perbo Projekt) na tym etapie szacowali koszt stadionu na ok. 200 mln zł, ale już po podpisaniu umowy na ostateczny projekt firma GMT z Mysłowic przekazała zaktualizowaną kwotę: 353,5 mln zł. To wzrost o ponad 70%. Po wielu korektach przyjęto w 2011 roku kosztorys inwestorski na kwotę 293,5 mln zł, z tego 186,5 mln zł na budowę trzech pierwszych trybun i 107 mln na ostatnią.
Jakby tego było mało, według NIK już wstępna koncepcja skierowana do realizacji nie spełniała wszystkich norm PZPN, FIFA, UEFA i polskiego prawa budowlanego. Miasto, według kontrolerów, po prostu tego nie zweryfikowało.
Choć powstałe nieścisłości nie miały istotnego wpływu na jakość koncepcji, to powinny zostać wychwycone podczas jej zatwierdzania. NIK wytyka również znaczne zmiany między wstępną koncepcją a ostatecznym projektem (po lewej) realizowanym przez firmę GMT. Nie pada jednak sugestia, by zmiany obniżyły jakość stadionu.
Ostateczny koszt budowy stadionu na dziś jest niemożliwy do oszacowania. Wpływ na to ma m.in. nieuregulowana wciąż kwestia sporu z byłym wykonawcą.
Ryzykowne finansowanie
NIK stwierdza, że miasto nie zabezpieczyło odpowiednich środków na budowę Stadionu Ernesta Pohla. Model finansowy był obciążony sporym ryzykiem, a kontrolerzy uważają, że prezydent miasta niewłaściwie tym ryzykiem zarządzała.
Znaczną część środków na budowę miał zabezpieczyć fundusz SovereignFund poprzez objęcie udziałów w zwiększonym kapitale spółki Stadion w Zabrzu. Jednak fundusz wycofał się z większości umów podpisanych z miastem, przez co trzeba było znaleźć nowe źródło finansowania dla części inwestycji na kwotę ponad 67 mln zł.
Życzeniowy biznesplan
Kontrolerzy nie zostawiają suchej nitki na biznesplanie stadionu. Opracowany w 2009 roku dokument był skrajnie optymistyczny, a jego części niemożliwe do spełnienia choćby w teorii. Przewidziano choćby 40 (!) meczów Górnika rocznie, choć faktycznie klub tylu nie rozgrywa. Żeby było jeszcze lepiej, inwestor oszacował, że na meczach ligowych będzie zapełnienie trybun w granicach 90%, czyli ok. 28,5 tys. widzów. W Pucharze Polski Górnik miałby liczyć na 70%, czyli 22 tysiące. Takich parametrów nie osiąga żaden klub w Polsce.
Jakby i tego było mało, przewidziano wynajem stadionu na 12 innych meczów rocznie (!) i organizację 4 innych imprez całostadionowych. Do tego 12 mniejszych.
W 2014 powstał nowy biznesplan, już ostrożniejszy. W planie 23 mecze Górnika, 3 imprezy całostadionowe zamiast 16 (dwa koncerty i jeden mecz) i 44 inne wydarzenia, skumulowane wokół strefy biznes.
Planowana frekwencja na meczach Górnika wciąż wydaje się bardzo optymistyczna – to 60% (14,4 tys. widzów bez czwartej trybuny). Niestety pomimo tak odważnej prognozy zapełnienia inwestor przewiduje, że stadion będzie co roku przynosił straty. Nawet w 2026 roku będzie trzeba dołożyć 1,4 mln zł do funkcjonowania obiektu zarządzanego przez spółkę Stadion w Zabrzu.
Nie da się naprawić, co zrobi miasto?
Najwyższa Izba Kontroli nie sformułowała żadnych wniosków pokontrolnych, ponieważ błędy są już niemożliwe do usunięcia. Dokument jest bardzo krytyczny dla urzędników magistratu i spółki Stadion w Zabrzu, jednak trzeba pamiętać, że mogą oni odnieść się do ustaleń kontrolerów i wnieść swoje zastrzeżenia. Cały raport dostępny jest na stronach UM Zabrze.
Reklama