Po wznowieniu procesu sądowego głos zabrali biegli z Pomorza. Ich zdaniem bezpieczeństwo zadaszenia wciąż jest niejasne i pozwolenie na użytkowanie nie jest żadnym argumentem – relacjonuje Gazeta.pl.

We wtorek doszło do wznowienia sprawy miejskiego stadionu przed Sądem Okręgowym w Białymstoku. Biegli z Politechniki Gdańskiej przedstawili swoje opinie na temat relacji między miastem a firmą Eiffage.

Po analizie korespondencji uznali, że obie strony od wczesnego etapu były do siebie nastawione konfrontacyjnie. Miasto z jednej strony nie dopełniło wszystkich starań, by umożliwić wykonawcy szybkie prace. Z drugiej jednak, Eiffage też nie spełniło oczekiwań i przede wszystkim zapewnień o wprowadzeniu na plac budowy 300 osób na 3 zmiany.

Tradycyjnie kluczową omawianą kwestią była konstrukcja dachu. Zdaniem profesorów Żółtowskiego i Iwińskiego wciąż nie ma gwarancji, że dach jest bezpieczny. Nie przekonują ich pozwolenie na użytkowanie, pozytywna opinia nadzoru budowlanego ani nawet trzy pozytywne opinie audytorów.

© Es12077

– Tu potrzebny byłby audyt zewnętrzny, nie na zlecenie inwestora czy projektanta. Naszym zdaniem takiego zadania mogłaby się podjąć Politechnika Białostocka – odpowiadali biegli, zaznaczając, że kontekście bezpieczeństwa stadionu pozwolenie na jego użytkowanie nie ma dla nich znaczenia.

– Natomiast wykonawca podczas projektowania warsztatowego zgłosił zastrzeżenia do projektu dachu. Według naszej oceny tak jak był on wówczas zaprojektowany, mógł on stanowić przeszkodę w realizacji inwestycji i z punktu widzenia norm wymagał poprawy – mówili biegli, wyjaśniając, że przewidywał on zbyt duże naprężenia poziome. Dodawali także, że problem ten rozwiązało wprowadzenie, już przez kolejnego wykonawcę, usztywnień poziomych.

Podkreślili również, że ich wątpliwości opierają się na modelu pracy jednego segmentu dachu, ale takie modelowanie należałoby przeprowadzić dla całej konstrukcji, w której poszczególne segmenty na siebie oddziałują.