Hillsborough: „Kładliśmy rannych po jednej stronie, a zabitych po drugiej”
źródło: itv.com | opracował: MK; autor: michał
Nigdy dotąd nie był przesłuchiwany, choć inspektor Anthony Humphries nadzorował pracę ok. 30 osób. Przed sądem przyznał, że nie dziwi się ludziom, którzy nazywali policjantów mordercami.
Reklama
Nowe śledztwo w sprawie katastrofy na Hillsborough odsłania nowe karty historii z 15 kwietnia 1989. Anthony Humphries, inspektor policji nadzorujący ok. 30 sierżantów i posterunkowych przy zabezpieczeniu meczu, właśnie po raz pierwszy zeznawał. Choć brał udział w akcji ratunkowej, nigdy dotąd nie był wzywany jako świadek.
Przyznał przed sądem, że kibice nie pozostawiali suchej nitki na policjantach uczestniczących w akcji. – Byli bardzo, bardzo wściekli. Na początku nie mogłem zrozumieć powodu. Bardzo, bardzo zajadle nazywali nas mordercami i tym podobne, krzyczeli i przeklinali. Niektórzy pluli. Ale wielu wymachiwało pięściami i się odgrażało. Ale wydaje mi się, że po tym, co zobaczyli…
– przerwał zeznanie inspektor Humphries. Przyznał, że wydarzenia tego dnia były zupełnie poza kontrolą.
Zapytany o to, kto wydawał tego dnia rozkazy i koordynował akcję, odparł: - W radio wszyscy się przekrzykiwali. Tak jakby nie było nikogo, kto mógł wszystko skoordynować. Masa ludzi próbowała się przebić, przekazać coś… więc zasadniczo tam gdzie poszliśmy i pomagaliśmy ludziom, ja wziąłem odpowiedzialność za nasze działania
– powiedział Humphries. Zapytany, czy otrzymywał jakiekolwiek instrukcje od zwierzchników, zaprzeczył.
Obraz przedstawiony przez Humphriesa jest przerażający. Oficer po dotarciu na miejsce tragedii zobaczył „stertę ciał” w kącie jednego z centralnych sektorów. – Odkładaliśmy rannych na jedną stronę, a tych, którzy wydawali nam się martwi, na drugą stronę
– opisał inspektor.
Nie było bezpośredniej pomocy medycznej, nie było czasu na dokładne analizy stanu zdrowia. To potwierdza, że wielu ludzi można było uratować, ale zabrakło sprawnej i skoordynowanej pomocy. Według ustaleń z 2012 roku nawet 41 z 96 ofiar mogłoby przeżyć, ale nie otrzymały pomocy.
Zeznania Humphriesa opisują zachowanie kibiców Liverpoolu zupełnie inaczej niż przedstawiała je policja przez 20 lat po tragedii. Inspektor twierdzi, że przed meczem atmosfera była bardzo pokojowa i wesoła. Co prawda część widzów piła piwo pod Hillsborough nie mogąc znaleźć pubów, ale nie było pijaństwa, po prostu przedmeczowe dyskusje. Jedyna poważna skarga na fanów dotyczyła wypróżnienia się w czyimś ogródku przydomowym.
Reklama