Chorzów: Koncepcja budowy dla Ruchu może powrócić?
źródło: Sport.pl; autor: michał
Mamy rok wyborczy, więc obietnic i pięknych wizji jest bardzo wiele. Jedna z nich to wielki Ruch Chorzów na Stadionie Śląskim. Czy się ziści? Jeśli nie, po wyborach można wrócić do koncepcji budowy na Cichej – pisze Sport.pl.
Reklama
W rok trwających kampanii wyborczych w samorządach doskonale wpisuje się wypowiedź Ryszarda Sadłonia, radnego Chorzowa. - Rozumiem kibiców, którzy są zawiedzeni tym, że nowego stadionu na Cichej nie będzie. Dla takich osób liczy się przede wszystkim tu i teraz. Pytają - gdzie będzie grał Ruch jesienią? W jakim składzie? A czy starczy pieniędzy na utrzymanie? Tymczasem myśląc odpowiedzialnie o Ruchu, trzeba wybiegać i dwadzieścia lat do przodu. Ja nie jestem radnym, który czeka na oklaski. Tak działają osoby, których program opiera się przede wszystkim na obietnicach. Obietnicach najczęściej bez pokrycia. Powtarzam więc, że przyszłość Ruchu jest na dużym, nowoczesnym Stadionie Śląskim, a nie na blaszaku z Cichej, który - mimo obietnic prezydenta Andrzeja Kotali - i tak by nie powstał
– mówił Sadłoń w wywiadzie dla Sport.pl.
Nazywanie nowego stadionu na 12 tysięcy widzów „blaszakiem” może budzić zdziwienie. W listopadzie zaprezentowano bowiem bardzo solidną architektonicznie i niedrogą w realizacji koncepcję nowego stadionu. Ta niestety wkrótce później trafiła na półkę właśnie głosami radnych, którzy zdecydowali, że nie poprą realizacji projektu w imię przeprowadzki Ruchu na Stadion Śląski.
Trzeba jednak podkreślić, że trafiła na półkę, nie do kosza. - Tak naprawdę do naszej firmy nie dotarła żadna oficjalna informacja, że koncepcja budowy nowego stadionu Ruchu została odłożona na półkę
– mówi dla SLASK.SPORT.PL Tomasz Pilch, prezes firmy GMT. - Oczywiście dociera do nas szum medialny na ten temat, ale to jeszcze za mało, żeby uznać, że to już koniec
– dodaje.
Powrót do planu budowy nowego stadionu przy Cichej nie wydaje się bardzo prawdopodobny, jednak nie można go wykluczyć. - Nic nie stoi na przeszkodzie. Ewentualny rok opóźnienia to za mało, żeby zdezaktualizował się taki projekt. Kluczem będą tzw. dane wejściowe. Myślę o objętości obiektu, geometrii stadionu, otoczeniu tego miejsca. Jeżeli miasto uzna, że tych danych zmieniać nie chce, to można zabrać się do dalszej pracy. Żaden architekt nie lubi, gdy jego projekt nie może doczekać się realizacji. Przeszkodzą najczęściej są pieniądze, i w tym wypadku wydaje się, że jest podobnie
– zaznacza Pilch.
Reklama