Sztokholm: Friends Arena zawodzi oczekiwania?

źródło: SVD.se / sverigesradio.se / własne; autor: michał

Sztokholm: Friends Arena zawodzi oczekiwania? W pierwszym roku funkcjonowania nowy narodowy stadion Szwecji przyniesie straty rzędu prawie 100 mln zł, nieporównanie wyższe od warszawskiego Stadionu Narodowego. Nic dziwnego, że niektórzy udziałowcy już odsprzedają akcje. Ale nie wszyscy narzekają.

Reklama

14 listopada minie rok od inauguracji Friends Areny w Solnej na przedmieściach Sztokholmu. Nowy narodowy stadion Szwecji jest jednym z najbardziej uniwersalnych i wielofunkcyjnych stadionów świata, korzystając z innowacyjnych rozwiązań. Rozsuwany dach, składana trybuna północna, klimatyzacja – to tylko najważniejsze z nich. Dodatkowo stadion został zaprojektowany ze szczególnym naciskiem na ekonomię i ergonomię.

Z jednej strony Szwedzi mają więc powód do dumy. Z drugiej, pierwszy rok działania to klapa. Było pewne, że stadion przyniesie straty i że będą one znaczące, w granicach 200 mln koron (prawie 100 mln zł). Rozruch zawsze jest trudny, tym bardziej w przypadku Solnej, gdzie otoczenie to wciąż plac budowy. Pełny potencjał pokaże dopiero otwarcie sąsiadującego z Friends Areną największego centrum handlowego w Skandynawii. Jest też hotel, biura, centrum konferencyjne.

Friends ArenaFot: Håkan Dahlström

Stadion zbudowany za prawie 2 mld koron (900 mln zł) finansowało wspólnie pięciu udziałowców. Największym z nich jest szwedzki związek piłkarski, który posiada aż 33,3% akcji. Drugi to deweloper Fabege (22,8%). Firm deweloperskich jest jeszcze dwie: Peab (17,2%) oraz Jernhusen (10%), przy czym ta ostatnia jest publiczna i zajmuje się przede wszystkim budynkami kolejowymi. Ostatnim, ale bardzo istotnym akcjonariuszem jest miasto Solna, posiadające 16,7% udziałów.

Piłkarze wtopili?

Stadion zapełnia się w meczach reprezentacji Szwecji, ma bogatą listę imprez pozasportowych. Jeszcze w trakcie budowy kalendarz był zapełniany kolejnymi wydarzeniami z dużym wyprzedzeniem. Dlaczego więc komentatorzy jasno wskazują, że związek piłkarski wychodzi na tym stadionie najgorzej?

Na sprzedaży poprzedniego stadionu narodowego SvFF zarobił 300 mln koron (blisko 150 mln zł) i te pieniądze były znaczną częścią wkładu w projekt. Dziś mówi się, że związek nie zrobił dobrego interesu na udziale w tak dużym zakresie, w roli najsilniejszego udziałowca. Håkan Thorsell ze Szkoły Ekonomicznej w Sztokholmie zwraca uwagę, że odzyskanie włożonej sumy jest bardzo mało prawdopodobne. SvFF nie miało bowiem do zyskania nic poza nowym stadionem i idącymi za nim zyskami i stratami. Pozostali zyskali znacznie więcej, choć mniej poświęcili.

Z twierdzeniem ekonomisty nie zgadza się Lars-Åke Lagrell, który był prezesem SvFF w chwili przystąpienia do projektu. Jego zdaniem nie można patrzeć jedynie na krótkoterminową perspektywę finansową. Stadion nie przyniósł na razie zysków, ale… - Byliśmy w stanie zagrać z Argentyną w lutym i z Portugalią w listopadzie [gdy stary stadion nie nadawałby się do użytku – przyp. red.]. Na każdym meczu mamy po 18 tysięcy ludzi więcej niż na Rasundzie. W dodatku możemy ubiegać się o organizację Euro 2020 – wymienia Lagrell.

W regionalnych związkach piłkarskich da się jednak słyszeć opinię, że SvFF powinno jak najszybciej zacząć wycofywać się z projektu. – Do pięciu lat powinniśmy całkowicie pozbyć się udziałów, na zawsze – sugeruje Robert Lindstrom, prezes związku z Norrbotten. SvFF już teraz zbyło niewielką część akcji, jednak pozostaje dominującym udziałowcem.

Deweloperzy mają inne korzyści

Trzy firmy deweloperskie uczestniczące w projekcie nie zyskały na samej budowie Friends Areny zbyt wiele, ale mają też inne zyski. Håkan Thorsell zwraca uwagę, że dzięki uczestnictwu w projekcie PEAB czy Fabege były w stanie włączyć się w budowę sąsiednich budynków jako deweloperzy, co bardzo wzmocniło ich pozycję na rynku i pozwoli docelowo czerpać zyski z pozasportowych części otoczenia.

Z kolei Jernhusen w ramach partnerstwa pozbyło się niepotrzebnych gruntów w miejscu stadionu, przy wielkim węźle kolejowym.

Mimo to wszystkie trzy firmy zapowiadają, że będą szukać nabywców na swoje akcje we Friends Arenie. Jernhusen już sprzedało część udziałów i mimo posiadania najniższego progu (10%) chce pozbywać się dalej. – Nie jest jasne kiedy, ale zgodnie z naszym planem w przyszłości wszystkie zostaną sprzedane – potwierdza rzeczniczka firmy, Cecilia Granath.

Miasto też ucieka

Trudno powiedzieć, że Solna traci na nowym stadionie. Co prawda sam obiekt przynosi straty, ale plan od początku zakładał znacznie więcej niż tylko budowę obiektu sportowego. Solna dzięki stadionowi zyskuje setki tysięcy odwiedzających rocznie, a docelowo lokalna gospodarka wzmocni się znacznie bardziej dzięki Mall of Scandinavia budowanemu obok.

Friends ArenaFot: Niklas Hellerstedt

Mimo to samorząd nie zamierza zostawać na stałe udziałowcem obiektu. – Przygotowujemy się do kolejnego etapu, tzn. wycofania się z Areny – zapewnia burmistrz Pehr Gran Falk.

To nie koniec świata

Zdecydowana tendencja do odsprzedaży akcji w połączeniu z nieprzewidywanymi stratami może sugerować poważne problemy z przyszłym funkcjonowaniem Friends Areny. Jednak wcale nie musi tak być.

Po prostu każdy udziałowiec ma/miał swoje interesy: deweloperzy już zyskali swoje, czyli prawo do wyłączności przy sąsiadujących budynkach komercyjnych. Miastu zależało przede wszystkim na doprowadzeniu do realizacji projektu, a niekoniecznie na dożywotnim uczestnictwu w nim. Zwłaszcza przy krytyce ze strony mieszkańców, którzy widzieliby chętniej nowe przedszkola i inną infrastrukturę.

Prowadzenie Areny będzie z pewnością wyzwaniem, jednak już w 2015 roku stadion powinien wyjść na prostą i niemal na pewno znajdą się udziałowcy prywatni, którzy chętnie wejdą w to przedsięwzięcie, zmieniając aktualną strukturę własnościową.

Jest też jeden z uczestników projektu, który nie narzeka na Friends Arenę. To klub AIK Solna, którego frekwencja znacznie wzrosła, a korzystna umowa dzierżawy obiektu sprawia, że również budżet wzmocnił się zdecydowanie. Co prawda AIK nie miało wkładu w budowę stadionu i nie należy do udziałowców, jednak stabilny wzrost klubu to silny sygnał, że docelowo Friends Arena będzie mogła liczyć na kilkanaście, może ponad 20 dużych meczów ligowych rocznie, co znacząco pomoże pokryć koszty.

Reklama