Komentarz: Siedźcie w polityce, nie w stadionach
źródło: własne; autor: michał
Serwis wPolityce.pl dopuścił się manipulacji urągającej pracy dziennikarza. Wynika ona albo z braku wiedzy (nazywanego potocznie głupotą), albo z celowego ignorowania istotnych informacji. A że serwis polityczny (dez)informuje o stadionach, można zakładać, że chodzi o to, by znów dołożyć rządowi.
Reklama
Rząd w Polsce jaki jest, każdy widzi. Ministrowie co rusz wykazują się podstawowymi brakami kompetencyjnymi, a ci od sportu i bezpieczeństwa na stadionach (ministrowie Mucha czy Sienkiewicz) zdają się przodować. Choć istnieje możliwość, że inne tematy traktuję po macoszemu i mniej mnie nieudolność i pozoranctwo rażą. Tylko czy to znaczy, że w walce z nimi każdy chwyt jest dozwolony?
Dziś polskie serwisy internetowe, fora i profile na facebooku huczą od porównania Stadionu Narodowego ze Stadionul National w Bukareszcie. Dlaczego? Oba projektowała ta sama firma, mają zbliżoną pojemność i układ trybun, podobną konstrukcję dachu – w tym również rozsuwanego. Są podobne, to fakt.
Na tym podobieństwa się jednak kończą, ponieważ nasz kosztował... nikt właściwie nie wie do dziś, ale oficjalnie pod granicą 2 mld zł. Tymczasem rumuński „bliźniak” pochłonął ok. połowę tej kwoty. To dla serwisu wPolityce.pl wystarczający powód, by dowalić rządowi za tę skompromitowaną już kilka razy inwestycję, bo nie należy podejrzewać, że wPolityce.pl nagle zmieniło profil i zaczęło pisać ot tak o architekturze sportowej.
I nie pisze o niej mimo tego porównania, ponieważ zestawienie dwóch stadionów bazuje wyłącznie na manipulacji cenami (zresztą nieprawidłowymi). Skoro są podobne, to dlaczego ten w Bukareszcie był tak tani, a ten w Warszawie tak drogi? „Zespół wPolityce.pl” podpisany pod tekstem nie zamierzał odpowiedzieć na to pytanie, celowo zostawiając odpowiedź (na poziomie 2+2=?) czytelnikowi. Wszak chodzi o to, by czytelnik myślał, że to inwestor (Ministerstwo Sportu) go okradł i roztrwonił owoce podatniczej krwawicy. Nie o fakty. Bo, jak mawiał towarzysz Lenin, jeśli fakty są przeciwko nam, tym gorzej dla faktów.
Ja będę się jednak upierał, że gorzej dla serwisu wPolityce.pl, który zaprezentował stronniczość i niechęć do rzetelnego poszukiwania informacji. Wystarczy bowiem sprawdzić podstawowe parametry obu obiektów, by wiedzieć, skąd bierze się tak ogromna różnica w ich cenie mimo podobnego rozmiaru.
Przede wszystkim dlatego, że ten rozmiar podobny wcale nie jest. Pojemność – jak najbardziej. Ale nie rozmiar. Rzućcie okiem na dwa poniższe przekroje. Pierwszy to Stadionul National, a drugi to Stadion Narodowy w Warszawie.
Różnica w zaplanowanych i wykonanych powierzchniach użytkowych jest monstrualna. Stadion w Bukareszcie ma dolne trybuny dosłownie położone na piaszczystych nasypach, podczas gdy ten warszawski ma pod trybunami i boiskiem jeszcze trzy kondygnacje użytkowe. Podobnie ma się sprawa z zapleczem trybun – Warszawa otrzymała sportowo-komercyjne „miasto w mieście”, a Bukareszt zwykły stadion piłkarski z bardzo skromnym zapleczem pozasportowym. Niezależnie od tego, jak nieudolnie Narodowe Centrum Sportu komercjalizowało tę przestrzeń, w Bukareszcie po prostu takich możliwości nie ma.
Różnic jest oczywiście znacznie więcej. Stadion w Warszawie musiał być palowany ze względu na trudny teren przy Wiśle (wbicie tysięcy betonowych słupów w ziemię to ogromna operacja), ma też efektowną elewację, jakiej nie ma rumuński ekwiwalent. Ma nieporównanie więcej miejsc o podwyższonym standardzie (i lepszym potencjale komercyjnym), ma znacznie droższe wyposażenie i to odczuwa każdy jeden widz. W Bukareszcie są podstawowe kubełkowe krzesełka, a w Warszawie jeden z najnowocześniejszych składanych modeli. I tak dalej – naprawdę, dużo dalej, bo o specjalnie wzmacnianej płycie boiska i innych drogich rozwiązaniach w Warszawie można by mówić godzinami. Ale wPolityce.pl nie mówi.
Dla jasności, nie oznacza to wcale, że Stadion Narodowy był wart swej ceny, ponieważ nie brakuje doniesień, że pieniądze były przy tej inwestycji wydawane nie zawsze rozsądnie, a jej planowanie i realizacja pozostawiały wiele do życzenia. Nawet bardzo wiele. Ale trzymajmy się faktów i za nie krytykujmy inwestora, a nie szukajmy populistycznych argumentów bez pokrycia. Szanowny Zespole wPolityce.pl.
Tekst wyraża subiektywną opinię autora i nie musi być zbieżny z poglądami redakcji/wydawcy. Jeśli chcesz na niego odpowiedzieć, prześlij odpowiedź na adres: [email protected].
Reklama